To chyba mój najpopularniejszy scenariusz. Po Rybbie i Ewelinie, trzecią wersję "Jako i Tako" stworzył Paweł Grześków. Tym razem, jestem w pełni usatysfakcjonowany, bo rysownik świetnie wczuł się w klimat parodii. Dzięki wielkie, Pawle, zajebiście wyszło!
"Jako i Tako - w hołdzie Januszowi Chriście"
Txt: Jan Sławiński
Gfx: Paweł Grześków
Strony
▼
niedziela, 27 listopada 2011
231 - Ciężkostrawne mądrości
Nie ulega wątpliwości, że „Trawienie zwierzeń” autorstwa debiutantów: Kasi Błaszczyk (scenariusz) i Lynxa Łobosa (rysunki) to oryginalny i dość specyficzny komiks. Pierwszy taki komiks w Polsce w ogóle. Komiks, krótko mówiąc, promujący weganizm pełną gębą.
Całą recenzję znajdziecie na Alei Komiksu.
P.S. Lynxowi dziękuję za najbardziej oryginalną dedykację, jaką kiedykolwiek dostałem. Teraz wjem!
Całą recenzję znajdziecie na Alei Komiksu.
P.S. Lynxowi dziękuję za najbardziej oryginalną dedykację, jaką kiedykolwiek dostałem. Teraz wjem!
środa, 23 listopada 2011
230 - Zabawa z piłką (gościnnie: Buffy1977)
"Teksańska masakra piłą mechaniczną" (2003)
Rok 1973. Grupka przyjaciół przemierza samochodem Teksas, udając się na koncert ulubionego zespołu. Po drodze natykają się na zszokowaną dziewczynę. Zabierają ją do samochodu i nie bacząc na jej histeryczne ostrzeżenia kontynuują podróż. Zrozpaczona dziewczyna wyciąga broń i zadaje sobie śmiertelny strzał w głowę. Przerażeni pasażerowie samochodu docierają do podejrzanie wyglądającego sklepu i z pomocą ekspedientki kontaktują się z miejscowym szeryfem. Od tego momentu będą musieli zmierzyć się z prawdziwym koszmarem, którego ucieleśnieniem jest potężny mężczyzna, dzierżący w dłoni piłę mechaniczną.
W 1974 roku miała miejsce premiera niskobudżetowego slashera, którego reżyserią zajął się Tobe Hooper. Bezkompromisowy obraz pełen przemocy i brudu zmroził ówczesną publiczność. 29 lat później Marcus Nispel podjął się trudnego zadania odświeżenia starej historii o rodzince kanibali z Leatherface'em na czele. Film, wbrew wszelkim oczekiwaniom, okazał się prawdziwym hitem, w wśród wielbicieli kina grozy zaczęła krążyć opinia, że jest to najlepszy remake, jaki kiedykolwiek powstał. I słusznie, bowiem nie łatwo w dzisiejszych czasach zrealizować wysokobudżetowy, nieefekciarski horror, którego największą siłą (wbrew tytułowi) jest sugestywny, duszący wręcz klimat.
Pierwsze sceny filmu zrealizowano w pełnym słońcu gorącego Teksasu. Tym bardziej zaskakuje fakt, że twórcom udało się stworzyć elektryzującą atmosferę grozy w podobnej scenerii. Ok, widzowie obserwują samotny pojazd wśród bezkresu wyludnionych, posępnych krajobrazów, ale przecież jest środek dnia - słoneczna pogoda bynajmniej nie stoi w parze z nastrojem grozy. Ale nie tutaj. Zdaje się, że Nispel prawdziwą kwintesencję horroru prezentuje właśnie w pierwszych scenach filmu - uświadamia widzom, że niebezpieczeństwo czyha na nich zawsze i wszędzie, bez względu na aktualną porę dnia. To poczucie alienacji głównych bohaterów, które udziela się również widzom, jest tutaj doskonale widoczne, z wprawą wprowadza nas w dalsze, coraz bardziej przerażające wydarzenia.
Moment pojawienia się na scenie sponiewieranej przyszłej samobójczyni jest dla widzów sygnałem rozpoczęcia koszmaru. Jej obecność zwiastuje wkroczenie do znanej nam, bezpiecznej rzeczywistości elementu zagrożenia - wcześniej tylko wyczuwalnego, teraz w pełni uzasadnionego. My wierzymy dziewczynie, kiedy ostrzega naszych bohaterów przed dalszą podróżą, ale oni (jak to często w slasherach bywa) zdają się jej w ogóle nie słyszeć. Samobójstwo rozhisteryzowanej kobiety jest chyba najmocniejszą sceną filmu i bynajmniej nie ze względu na jej brutalność, ale nowatorską pracę kamery, która po wystrzale cofa się dokładnie przez sam środek otworu wydrążonego w głowie przez kulę. Po owym mocnym akcencie akcja na powrót zwalnia, przy czym atmosfera znacznie gęstnieje. Nasi protagoniści, wbrew złym przeczuciom widzów, docierają do zapuszczonego sklepiku, a następnie przerażającego domostwa rodzinki kanibali. Po zapadnięciu zmroku Nispel odrobinę rozluźnia atmosferę wszechobecnego zagrożenia na rzecz żywszej akcji, uwidaczniającej się w ciągłych pościgach szaleńca z piłą mechaniczną za bezbronnymi ofiarami oraz w umiarkowanej dawce krwawych scen. Teraz widzowie będą mieli do czynienia ze stuprocentowym slasherem, trzymającym się konwencji, ale nie rezygnującym z elementów zaskoczenia.
Film opatrzono etykietką "oparte na prawdziwych wydarzeniach", co oczywiście jest sporym niedomówieniem. Sylwetkę Leatherface'a, mordercę przyozdabiającego swą zdeformowaną twarz skalpem zdartym z jego ofiar, luźno zainspirował prawdziwy zbrodniarz Ed Gein, zwany Rzeźnikiem z Plainfield. Natomiast wszystkie wydarzenia przedstawione w "Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną" są całkowicie fikcyjne, co oczywiście nie przeszkadza współczesnym widzom wierzyć, że nie tylko oglądają historię opartą na faktach, ale również na początku i na końcu projekcji pokazano im nagrania archiwalne (kolejny mit, mający na celu podnieść oglądalność).
Bohaterowie "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną" są jak najbardziej schematyczni, co o dziwo nie przeszkadza widzom w identyfikowaniu się z nimi. Zasługą tego niewątpliwie jest świetnie dobrana obsada. W roli głównej zobaczymy znakomitą Jessicę Biel, która swoją aktorską ekspresją wprowadziła postać współczesnej final girl w nowy wymiar. Tak widocznym wczuciem się w odgrywaną przez siebie osobę, Biel nie tylko wzbudziła sympatię widza do Erin, ale również ułatwiła publiczności utożsamienie się z nią, a co za tym idzie kibicowanie jej. Na uwagę zasługuje również postać szeryfa Hoyta, wykreowana przez R. Lee Ermey'ego. W roli twardego, do szczętu zwichrowanego "przedstawiciela prawa" aktor spisał się wręcz znakomicie. Samo patrzenie na niego może wywołać ciarki na plecach widzów. Leatherface'a odegrał Andrew Bryniarski, który imponował samą swoją posturą, nie wspominając o jego szaleńczej gestykulacji.
Remake "Teksańskej masakry piłą mechaniczną" w moim mniemaniu całkowicie przebił oryginał, aczkolwiek w tej kwestii plasuję się w zdecydowanej mniejszości. Jeśli ktoś szuka nastrojowego, umiarkowanie krwawego slashera to dzieło Marcusa Nispela powinno przypaść mu do gustu. Rzadko zdarzają się tak dobre remake'i, więc tym bardziej wypada zapoznać się z tym obrazem. W 2006 roku Jonathan Liebesman nakręcił prequel wersji z 2003 roku zatytułowany "Teksańska masakra piłą mechaniczną: Początek".
Autorka: Buffy1977
czwartek, 17 listopada 2011
229 - Antologia, która bardzo się podoba
Sześciu mistrzów kuchni, sześć różnych potraw. Każda inaczej
przyrządzona. Sześć opowieści, które – według wydawcy – powinny
strasznie mi się spodobać. Patrząc na nazwiska autorów - rzeczywiście,
przyznaję, że to bardzo prawdopodobne. Sięgam po książkę, przez chwilę
patrzę na ciekawą okładkę, a potem zatapiam się w lekturze. Tonę
całkowicie już od pierwszych słów.
Każde z opowiadań jest inne i koncentruje się na innym temacie. Andrzej Pilipiuk serwuje nam opowieść o Hitlerze i alternatywnym świecie. Doprawione kilkoma celnymi gagami i napisane przyjaznym stylem bawi co prawda, ale mam wrażenie, że Wielkiego Grafomana stać na coś lepszego.
Znany z krzyżackiego cyklu Dariusz Domagalski serwuje krótką, acz bardzo smakowitą historię o istocie pożerającej wszechświat. Zastosowany przez autora twist fabularny sprawia, że warto na Wędrowca zwrócić uwagę.
Tytułowe opowiadanie Magdy Kozak to jedno z trzech najlepszych opowiadań w zbiorze. Napisane żywym, dynamicznym stylem przypomina bardziej relację z frontu niż fikcję literacką. Autentyczność dodatkowo pogłębia znajomość biografii pisarki, która pół roku spędziła w Afganistanie jako lekarz wojskowy. Opowiadanie zachwyca swoją realnością, dynamiką i genialnym (acz smutnym i stonowanym) zakończeniem.
Marcin Mortka, po napisaniu genialnego Martwego Jeziora wciąż pozostaje w klimatach fantasy. Tym razem bierze się za bary z parodią tegoż gatunku, w konsekwencji czego dostajemy znane motywy przedstawione w bardzo zabawny sposób. W opowiadaniu Impostorzy poznajemy hobbita marzącego o wielkich przygodach i bohaterskich czynach. Gdy Duzi Ludzie przybywają do spokojniej hobbickiej wioski, nadarza się świetna okazja, by pokazać na co go stać… Świetne dialogi, genialny styl, postaci, które momentalnie polubimy i komizm sytuacyjny sprawiają, że Impostorzy to jedno z najlepszych opowiadań, jakie przeczytałem w tym roku. A przeczytałem ich bardzo dużo.
Wszechstronny Rafał Dębski jest odpowiedzialny za najdłuższe i zarazem najlepsze opowiadanie w antologii. Historia Jakuba, posiadającego nadnaturalne zdolności kata, który – suma summarum – trafia na katowski stół, już od pierwszych akapitów nie pozwala się czytelnikowi oderwać od lektury. Zawiła fabuła, niesamowity klimat, świetne budowanie napięcia i sami bohaterowie sprawiają, że opowiadanie będziemy pamiętać jeszcze długo po przeczytaniu i zamknięciu zbioru. Świetne, panie Rafale, wprost świetne!
Adam Przechrzta pokazuje nam hipnotyzujący świat cieni. Miasto Dymu i Luster jest pełne oryginalnych pomysłów, które wymagają jednak dopracowania. Szkoda, że na dwudziestu dwu stronach autor nie mógł pokazać całego potencjału jaki drzemie w wykreowanym przez niego świecie. Opowiadanie aż prosi się o rozwinięcie - w postaci pełnoprawnej powieści lub chociaż zbioru opowiadań.
Mimo, że zbiór opowiadań polskich autorów Strasznie mi się podobasz wcale strasznie mi się nie spodobał to mogę polecić go z czystym sumieniem, ponieważ podobał mi się bardzo. To kawał porządnej, polskiej prozy fantastycznej. Niejako przekrój przez różne pomysły, różne klimaty, różne style. Taka różnorodność nie pozwala na nudę, doświadczeni w swym fachu autorzy wiedzą, jak pisać lekko i przyjemnie. Polecam i mam nadzieję, że nie będzie to moje ostatnie spotkanie z katem Jakubem czy wyłaniającym się z cienia Dracu.
Każde z opowiadań jest inne i koncentruje się na innym temacie. Andrzej Pilipiuk serwuje nam opowieść o Hitlerze i alternatywnym świecie. Doprawione kilkoma celnymi gagami i napisane przyjaznym stylem bawi co prawda, ale mam wrażenie, że Wielkiego Grafomana stać na coś lepszego.
Znany z krzyżackiego cyklu Dariusz Domagalski serwuje krótką, acz bardzo smakowitą historię o istocie pożerającej wszechświat. Zastosowany przez autora twist fabularny sprawia, że warto na Wędrowca zwrócić uwagę.
Tytułowe opowiadanie Magdy Kozak to jedno z trzech najlepszych opowiadań w zbiorze. Napisane żywym, dynamicznym stylem przypomina bardziej relację z frontu niż fikcję literacką. Autentyczność dodatkowo pogłębia znajomość biografii pisarki, która pół roku spędziła w Afganistanie jako lekarz wojskowy. Opowiadanie zachwyca swoją realnością, dynamiką i genialnym (acz smutnym i stonowanym) zakończeniem.
Marcin Mortka, po napisaniu genialnego Martwego Jeziora wciąż pozostaje w klimatach fantasy. Tym razem bierze się za bary z parodią tegoż gatunku, w konsekwencji czego dostajemy znane motywy przedstawione w bardzo zabawny sposób. W opowiadaniu Impostorzy poznajemy hobbita marzącego o wielkich przygodach i bohaterskich czynach. Gdy Duzi Ludzie przybywają do spokojniej hobbickiej wioski, nadarza się świetna okazja, by pokazać na co go stać… Świetne dialogi, genialny styl, postaci, które momentalnie polubimy i komizm sytuacyjny sprawiają, że Impostorzy to jedno z najlepszych opowiadań, jakie przeczytałem w tym roku. A przeczytałem ich bardzo dużo.
Wszechstronny Rafał Dębski jest odpowiedzialny za najdłuższe i zarazem najlepsze opowiadanie w antologii. Historia Jakuba, posiadającego nadnaturalne zdolności kata, który – suma summarum – trafia na katowski stół, już od pierwszych akapitów nie pozwala się czytelnikowi oderwać od lektury. Zawiła fabuła, niesamowity klimat, świetne budowanie napięcia i sami bohaterowie sprawiają, że opowiadanie będziemy pamiętać jeszcze długo po przeczytaniu i zamknięciu zbioru. Świetne, panie Rafale, wprost świetne!
Adam Przechrzta pokazuje nam hipnotyzujący świat cieni. Miasto Dymu i Luster jest pełne oryginalnych pomysłów, które wymagają jednak dopracowania. Szkoda, że na dwudziestu dwu stronach autor nie mógł pokazać całego potencjału jaki drzemie w wykreowanym przez niego świecie. Opowiadanie aż prosi się o rozwinięcie - w postaci pełnoprawnej powieści lub chociaż zbioru opowiadań.
Mimo, że zbiór opowiadań polskich autorów Strasznie mi się podobasz wcale strasznie mi się nie spodobał to mogę polecić go z czystym sumieniem, ponieważ podobał mi się bardzo. To kawał porządnej, polskiej prozy fantastycznej. Niejako przekrój przez różne pomysły, różne klimaty, różne style. Taka różnorodność nie pozwala na nudę, doświadczeni w swym fachu autorzy wiedzą, jak pisać lekko i przyjemnie. Polecam i mam nadzieję, że nie będzie to moje ostatnie spotkanie z katem Jakubem czy wyłaniającym się z cienia Dracu.
Pierwotnie recenzja została opublikowana tutaj.
środa, 2 listopada 2011
228 - O nowelizacji Thorgala
Kiedy dwa lata temu, w Staszowie, prowadziłem warsztaty z pisania scenariuszy, zadałem uczestnikom pytanie o ich ulubioną serię komiksową. Największą popularnością cieszył się "Thorgal" stworzony przez Grzegorza Rosińskiego oraz Jeana Van Hamme’a. Już od ponad trzydziestu lat, przygody dzielnego wikinga cieszą się niesłabnącą popularnością. Nic więc dziwnego, że powstały serie odpryskowe opowiadające o przygodach bohaterów pobocznych. Plotki o planowanej adaptacji filmowej krążą od wielu lat. Tylko kwestią czasu było, aż ktoś zabierze się za nowelizację komiksu. Tą osoba okazała się francuska pisarka Amelie Sarn.
Więcej o książce "Thorgal. Dziecko z gwiazd" przeczytacie tutaj.