Poczciwy Frank Miller, geniusz, artysta i wizjoner, niekwestionowany mistrz opowieści obrazkowych, żywa legenda komiksu, postanowił pewnego dnia odnaleźć granicę tolerancji odbiorcy. Po osiągnięciu statusu wielkiej gwiazdy i wyrobieniu sobie nazwiska, rozpoczęciu znakomitych serii i wypracowaniu fantastycznej kreski odpuścić, rzucić to wszystko w diabły i zacząć się drażnić z wiernymi dotąd czytelnikami – czy aby nie przestaną mnie podziwiać? Czy nie stracę szacunku i podziwu w ich oczach? Spróbujmy…. I od tej pory nagle Sin City zaczyna być rysowane coraz bardziej pokracznie, z rażącymi błędami anatomicznymi i niechlujnie położoną czernią, a scenariusze stają się coraz częściej kalką wcześniejszych dokonań Franka. I tak jak „Hard Boiled” czy „Big Guy” to zabawa konwencją (w tym pierwszym bardzo umowna zresztą), więc (teoretycznie) nie powinno się czepiać klisz i schematu, tak już choćby w wydanym przez Mandragorę „Batman/Spawn” pewne rozwiązania aż bolą. Dwa ostatnie dokonania Millera, jakie pojawiły się na polskim rynku – filmowy „Spirit” i komiksowy „All-star Batman i Robin: Cudowny Chłopiec”, zdają się potwierdzać moją teorię, że Millerowi się albo nie chce, albo próbuje podpuścić widzów/czytelników. Bo człowiek, który dla Batmana onegdaj popełnił takie perły, jak „Powrót Mrocznego Rycerza” czy „Rok pierwszy”, tym razem spłodził coś oślizgłego i paskudnego.
Słówko o fabule – młody Dick Grayson zostaje sierotą, gdy jego rodzice, para akrobatów cyrkowych, zostają….zastrzeleni. Jak się okazuje, dzieciakiem zainteresował się już nieco wcześniej Bruce Wayne/Batman, któremu taka okazja jest w to graj, bo może teraz bezkarnie malucha zaadoptować do swojej walki ze zbrodnią, bo ten podobno ma talent i zdolności, które Bruce od jakiegoś czasu obserwuje (kiedy miał okazję skoczyć do cyrku? Zabrał tam kiedyś którąś ze swych kobiet?) Dzieciak jest w szoku, zgarniają go mroczni gliniarze, aby pobić go w lesie, by uwierzył, że to, co się stało z jego staruszkami, to wypadek (naprawdę! Pomińmy dziesiątki ludzi, którzy byli wtedy w cyrku i widzieli, co się stało – najważniejsze to wymusić zeznanie na małolacie), Vicky z Alfredem rusza za nimi, podobnie jak Bruce, który zdążył przedzierzgnąć się w Gacego – wiecie, że jak Wayne zakłada strój Batmana, to błyskawicznie rośnie mu trzydniowy zarost? Batman ratuje małego przed policjantami, zachowując się jak kompletny obłąkaniec, wyzywając Graysona od gnojków i gówniarzy, śmiejąc się jak idiota i robiąc totalny, za przeproszeniem, rozkurwiel na miejscu zdarzenia. Żeby było śmieszniej, niedaleko Vicky zostaje poważnie poraniona w wypadku, a Alfred, w pozie Rudolfa Valentino, drze koszulę i opatruje jej obrażenia, świecąc nagim, umięśnionym torsem w świetle księżyca. Batman w tym czasie straszy Dicka (z mizernym skutkiem, bo skurczybyk jest odważny i nie takich świrusów już w życiu widział), popisując się Batmobilo-samoloto-łodzią, którą wyczynia cuda w wodzie, na ziemi i w powietrzu. Gacy zabiera dzieciaka do jaskini, aby tam przeżył to samo, co młody Bruce – między innymi jadł… nie. To trzeba przeczytać samemu. Nie wierzcie w to, że najbardziej epickim kadrem jest rozkładówka z wyglądem jaskini – prawdziwy wstrząs następuje wraz z tekstem „Ja jadłem.”
Reszta komiksu to seria absurdów, ślepych uliczek scenariuszowych, urwanych i niedokończonych wątków, debilnych dialogów i tym podobnych kiszek, z których końcowa sekwencja z Green Lanternem jako jedyna się broni – i to tylko, gdy podejdziemy do niej jako parodii. Bo nawet gdy przeczytamy „All Stara” z przymrużeniem oka, to ten komiks jest tak niestrawny, że nie pozostaje nic innego, jak gorzko zapłakać nad wydanymi dziewięcioma dyszkami, których nie wynagrodzą nawet rysunki Lee. Sieczka, mości panowie. Sieczka.
no ja byłem zawiedziony równie mocno tym tytułem. Nawet samochód jest inaczej narysowany w kolejnych kadrach. Najbardziej nie mogę przełknąć takiej kreacji Batmana- po tylu latach budowania tej postaci nagle dostajemy coś, w co nikt nie uwierzy- chamowatego osiłka.
OdpowiedzUsuńTo nie jest zwykły chamowaty osiłek - to jest psychotyczny chamowaty osiłek!
OdpowiedzUsuń