Strony

sobota, 17 stycznia 2009

Post 67- The Spirit




Mimo nieprzychylnych recenzji, objechania filmu na znajomych portalach wydałem te 18 złociszy na bilecik do kina (Tak! Ceny biletów w szczecińskim Multikinie wzrosły! Ździerstwo!). Nie wiem jak sytuacja wyglądała w dniu premiery, lecz dzisiaj byłem jednym z dziesięciu (tak, hehe :)) na sali.
Zaczęło się bardzo fajnie i klimatycznie. Spirit z nieodłącznym kapelutkiem i trampkami o wściekle białym kolorze podeszwy biega po dachach ciemnego miasta gdzie blask latarni przesącza się przez dym ze studzienek. I film naprawdę mógłby być dobrym kinem superbohaterskim przeplatanym klimatami noir gdyby nie parę drobnych, naprawdę irytujących rzeczy.
Gdy sprawdzałem godzinę seansu nie miałem pojęcia czemu film jest od 12 lat. No bo kurcze- w 300 krew lała się litrami, w Sin City oprócz tego mieliśmy zboczeńców, prostytutki, odcinanie jaj. A tu?
A tu mamy masę durnych pseudodowcipnych infantylnych motywów, zakończenie, które można było przewidzieć po 20 minutach oglądaniu filmu i mnóstwo niedociagnięć fabularnych ale o tym później.

Radę daje wybitna obsada. Bardzo przypasował mi aktor grający Spirita, świetna gra parki Johannson i Jackson, choć z drugiej strony demoniczność i potencjał postaci Octopusa i jego pomocniczki został kompletnie przytłumiony przez infantylność produkcji.

Rozumiem, w ten sposób Miller chciał trochę ponabijać się z konwencji, ale wydaje mi się, że nie raz przegiął. Przymknąłem oko na akcje Spirita, gdzie bohater biega w samych slipkach, bo rzeczywiście bohaterom powinny częściej zdarzać się takie niefortunne akcje, przymknąłem oko na niekończące się potyczki Spirita z Octopusem, bo tu znów Frank kpi z konwencji, ale motyw chociażby z panem Muffinem, czy nieudanym klonem stopa-głowa IMHO są na siłę wrzucone do filmu. Może to również wina pierwowzoru. Trudno z komiksowego serialu komediowego zrobić filmu akcji w klimatach noir, Frank wykaraskał się z tego, ale mógł się postarać o inteligentniejszy humor.

Podsumowując, The Spirit to niezły film z hiperbolizowanymi charakterami, detektywami, kobietami, charakterystycznymi dla Franka długimi monologami.
Może razić, lecz jeśli ktoś kupi tę stylistyke to naprawdę będzie zadowolony.
Bo "The Spirit" jest naprawdę fajny. Tylko mocno przesadzony.

PS. Nie. Już nie mieli tych fajnych, czerwonych krawatów z logiem filmu

PS2. Pupa pani Mendez na długo zapisze się mojej pamięci

6 komentarzy:

  1. My byliśmy w dniu premiery w tym samym kinie i osób było może z 20 :)

    Ale wiesz co, to nie jest typ filmu, że można mu stawiać zarzut, że "wiadomo jak się skończy". Jak oglądasz Bonda, to wiesz, że tak czy siak wygra i o to chodzi przecież.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po co w ogóle robić te filmy z superherosami, i tak wiadomo, że wygrają na końcu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiedz to samo o Watchmenach :P

    No nie, nie ma co porównywać
    Ale ja liczyłem na zaskoczenie :<

    OdpowiedzUsuń
  4. Ceny nie mogły podrożeć... Ceny mogły wzrosnąć, a bilety podrożeć. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No kurcze. Muszę się wybrać w końcu.

    OdpowiedzUsuń

Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...