Niewątpliwie największym atutem gry jest genialny klimat. Mrok wręcz
wylewa się z ekranu. Jest gęsty, nieprzenikniony i wzbudza irracjonalny
strach. Niejednokrotnie podczas gry gdy przemierzałem kolejne ciemne
lokacje, zdarzyło mi się autentycznie podskoczyć ze strachu. Natomiast
gęsia skórka i nieprzyjemny, roztańczony dreszcz przebiegający po
plecach są elementami cały czas obecnymi podczas zabawy. Wiele daje
podkręcająca atmosferę muzyka (lub jej całkowity brak – cisza też może
być przerażająca) i czające się gdzieś w tle odgłosy, których nie
potrafimy do końca zidentyfikować. To wszystko sprawia, że Alan Wake
jest niezwykle klimatyczną pozycją i – co ważniejsze – idealnie spełnia
podstawowe założenie każdego horroru – wywołanie strachu lub niepokoju.
Również fabuła jest bardzo mocnym punktem rozrywki. Wciągająca,
zaskakująca zwrotami akcji i wywołująca skojarzenia z książkami Stephena
Kinga (zwłaszcza Worek kości i Ręka mistrza), serialowym Twin Peaks i Lovercraftem sprawia, że trudno odejść od monitora.
Cała recenzja gry Alan Wake jest do przeczytania na Polterze. Zapraszam do komentowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...