Strony

piątek, 30 listopada 2012

305 - Czerwona Mgła

Tomasz Kołodziejczak wraca do świata, który szerzej poznaliśmy dzięki wydanej w 2010 roku powieści Czarny Horyzont. W zbiorze czterech opowiadań, pod wspólnym tytułem Czerwona Mgła, ponownie spotykamy królewskiego geografa, bohatera i niezwykłego podróżnika – Kajetana Kłobudzkiego. I trzeba przyznać, że każde ze spotkań jest niezwykle interesujące.


Pisarz buduje niezwykły, żyjący własnym życiem świat. Świat dotknięty Apokalipsą, pełen magii, niezwykłych – i niezwykle groźnych – stworów, mitycznych stworzeń i nowoczesnej technologii. W takim właśnie świecie, podzielonym Planami i Czarnym Horyzontem, nieustannie nękanym nowymi zagrożeniami, żyje Kajetan, znajomy hetmana i nieustraszony badacz nieznanego. Podróżnik, który zbadał inne światy i jako jeden z niewielu powrócił żywy. Słowem: bohater jak się patrzy, łączący w sobie wiele lubianych przez czytelników cech. Jednak nie jest wszechmocny i przygody, w których wir rzuca go Kołodziejczak na stronach Czerwonej Mgły, niejednokrotnie potrafią przyspieszyć bicie serca i zatrzymać oddech. 

Jednak nie przygody ani nie bohater – mimo, że oba te składniki są świetne – stanowią największy plus książki. Właśnie wspomniany wyżej świat jest hipnotyzujący. To jedna z bardziej oryginalnych i lepiej dopracowanych wizji przyszłości Polski, z jakimi miałem do czynienia w rodzimej literaturze fantasy, a trzeba pamiętać, że jest to temat często eksploatowany przez naszych fantastów. Magia fascynuje, nowo odkrywane, wraz z przewracaniem kolejnych stron, miejsca zachwycają pięknem, bestie atakujące bohaterów wzbudzają wstręt i strach, ale jednocześnie intrygują swą odmiennością. Wszystko jest doskonale przemyślane, spójne i po prostu niezwykłe – wręcz cudownie magiczne. Kołodziejczak, mimo dość długiej przerwy w pisaniu, włada piórem nie mniej sprawnie, niż jego bohaterowie bronią. Poszczególne opowiadania wciągają bardzo mocno, ich styl jest piękny (przywodzi na myśl klasykę gatunku) i należą do tych, które połyka się jednym tchem. Nie brakuje dynamizmu, genialnego klimatu i zaskakujących rozwiązań czy pomysłów. Kołodziejczak zgrabnie łączy różne elementy, które na pierwszy rzut oka do siebie nie pasują i z zaskakującą świeżością podchodzi do ogranych tematów. Wszystko to sprawia, że po zamknięciu książki ma się ochotę na więcej, więcej, więcej...

Z czterech zamieszczonych w zbiorze opowiadań, tylko jedno jest premierowe. Pozostałe trzy mogliśmy wcześniej znaleźć w antologiach Tempus Fugit, Niech żyje Polska! Hurra! i w magazynie Science-Fiction, Fanatsy i Horror. Nie warto się jednak tym zniechęcać – tytułowa Czerwona Mgła to praktycznie mini-powieść i do tego jedno z najlepszych opowiadań jakie dane mi było w tym roku czytać. Urzeka pomysłem, rozplanowaniem akcji a także postaciami (zwłaszcza adwersarzy Kajetana). Może chwycić za serce scenami pełnymi dramatu, wzbudzić obrzydzenie i współczucie, gdy autor czyni nas świadkami egzekucji i zniewolić klaustrofobicznym i tajemniczym klimatem. Pozostałe opowieści są również sprawnie napisane, niejednokrotnie zaskakują, rozśmieszają i mają ciekawych bohaterów, jednak to tytułowe opowiadanie uważam za najlepsze. Wydaje mi się, że Kołodziejczak lepiej się czuje w dłuższych formach, gdzie ma czas i miejsce na dopracowanie i rozwinięcie wszystkich wątków.

Mimo pewnej schematyczności, jaką można dostrzec w konstrukcji opowiadań zawartych w wydanym właśnie tomie opowiadań Tomasza Kołodziejczaka, nie można im odmówić istotnych zalet. To sprawnie napisane teksty, pełne dobrych pomysłów i ciekawych postaci, i co najważniejsze, z genialnie zbudowanym światem. Historie bawią nas, bądź straszą i nieprzerwanie zniewalają klimatem. Warto znać, warto mieć na półce. I warto namawiać autora, by prędzej czy później dał nam więcej historii z tego uniwersum. Bo wykreowany przez niego świat może udźwignąć przynajmniej jeszcze kilka książek.


 Recenzja została pierwotnie opublikowana na portalu Valkiria.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...