Autorska seria Mirki Andolfo po pierwszym tomie dawała pewne nadzieje. Niestety, w drugim wszystko zdaje się rozwijać w najgorszym możliwym kierunku. Bo historia o nietolerancji w świecie zamieszkałym przez antropomorficzne, kreskówkowe zwierzęta okazuje się zwyczajnie… nudna.
Drugi tom Wbrew naturze kontynuuje losy świnki Leslie i jej ucieczki przed rządowym spiskiem oraz powolnym odkrywaniu przez bohaterkę jej roli w całej intrydze. Na swojej drodze spotyka on grupkę sprzymierzeńców – i tu już pojawiają się schody. Andolfo w pierwszym tomie przedstawiła sympatycznych przyjaciół Leslie, którzy bardzo szybko pożegnali się ze światem żywych. Tutaj także nie ma litości – postaci pojawiają się i zaraz giną. Wszystkie śmierci spotykają się jednak najwyżej ze wzruszeniem ramion. Wkrótce obok bohaterki pozostaje tylko dwójka sojuszników, w tym biały wilk Khal – typ z rodzaju silnych, milczących, posiadających tragiczną przeszłość i zupełnie nijakich. Niewiele dobrego da się także powiedzieć o antagonistach – bezwzględnych stereotypach agentów specjalnych, lub jeszcze bardziej nieoryginalnych i odpychających rozpuszczonych synalkach.
Najgorsze, że sam świat wykreowany i zapełniony zwierzo-ludźmi przez Andolfo wydaje się nużący. Nie pomaga powaga, z jaką autorka traktuje opowiadaną przez siebie historię. Całość prosi się wręcz o odrobinę humoru i lekkości. Zamiast tego dostajemy niezajmującą przypowieść o nietolerancji. A fraza „wbrew naturze” pada z ust kolejnych postaci stanowcze za często. Na plus wypadają jedynie rysunki Andolfo – ale tylko samych postaci. Tła wciąż nie istnieją. Zamiast lektury polecam ponowny seans Zwierzogrodu.
Ocena: 3/10
Drugi tom Wbrew naturze ukazał się nakładem Non Stop Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...