Bohaterowie „Niedobranych”, w których wcielają się Charlize Theron i Seth Rogen, są odzwierciedleniem mieszających się w filmie podgatunków komedii. Elegancka kobieta, która ubiega się o urząd prezydenta USA i niepokorny dziennikarz w fullcapie pasują do siebie tak samo, jak ckliwa komedia romantyczna do żartów o waleniu konia. Mimo wielu dzielących ich różnic bohaterowie potrafią znaleźć wspólny język, a reżyserowi filmu udaje się połączyć charakterystyczne dla Rogena niegrzeczne poczucie humoru z uniwersalną opowieścią o miłości ponad podziałami.
Film Jonathana Levine'a jest zabawny, co nie powinno dziwić, gdy spojrzymy na poprzednie dokonania reżysera (wśród nich choćby moja ulubiona komedia ostatnich lat - „Cicha noc”, 2015). Abstrahując jednak od niskiego poziomu dzisiejszych komedii, na którego tle „Niedobrani” zdecydowanie błyszczą, film sprzedają aktorzy. Chemia między Rogenem a Theron jest magnetyzująca – ten pierwszy doskonale czuje się w swoim naturalnym emploi „zjaranego ziomka”, ta druga nieoczekiwanie ujawnia swój duży potencjał komediowy (kto kojarzy filmiki Funny or Die, ten nie powinien być zaskoczony).
Historia jest urocza i dowcipna, polityczny wydźwięk prosty, ale niegłupi, a aktorzy dają z siebie wszystko (na drugim planie m.in. Bob Odenkirk i Andy Serkis). Możecie nie trawić Setha Rogena (uwielbiam jego śmiech), możecie mieć odruch wymiotny na myśl o komediach romantycznych, a mimo to powinniście dać szansę „Niedobranym”. To naprawdę wyjątkowa rzecz w swojej kategorii - film, na który możesz zabrać do kina dziewczynę i który nie wstyd oglądać z kumplami i piwem.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...