Po wydaniu komiksów autorstwa Carla Barksa Egmont uraczył fanów Kaczogrodu pierwszym tomem przygód wujka Sknerusa i spółki autorstwa Dona Rosy. Kreskę tego twórcy kojarzą zapewne wszyscy, którzy ponad dwadzieścia lat temu co tydzień/dwa szturmowali kioski po nowy numer „Kaczora Donalda”. W pamięci utkwiło mi w szczególności Drzewo Genealogiczne kaczego klanu, w którym większość portretów była jego autorstwa. Wydane w formie plakatu, przez długi czas zdobiło ścianę mojego dziecięcego pokoju.
Rysownik jest znany przede wszystkim z „Życia i czasów Sknerusa McKwacza”, które przybliżają niemal sto lat życia najbogatszego kaczora na świecie. Opus magnum Rosy nie jest do końca dobrym punktem odniesienia do wydanego przez Egmont tomu. Zawarte w nim historie to jego pierwsze prace dla Disneya, będące przede wszystkim hołdem dla Barksa. Widać to przede wszystkim w tematyce kolejnych opowiastek. Wyprawa na drugi koniec świata po zaginiony skarb, potyczki z Braćmi Be, Donald wiecznie szukający pracy i siostrzeńcy stawiający kolejne kroki w hierarchii Młodych Skautów.
Główną atrakcją jest oczywiście „Syn Słońca”, czyli klasyczna już przygoda, w której Sknerus i Granit Forsant udają się Ameryki Południowej w celu odnalezienia zapomnianych bogactw Inków. Atrakcją jest także „Ostatnia podróż do Dawson”, w której poznajemy pierwsze szczegóły z czasów młodości skąpego wujaszka.
Jeśli ktoś nie zna „Życia i czasów”, to po lekturze pierwszego tomu zbierającego prace Rosy będzie wiedział, że artysta był właściwą osobą do ostatecznego uformowania Kaczogrodu i jego mieszkańców. Autor nie rozwija charakterów postaci. Sknerus pozostaje sprytnym skąpcem, Donald wiecznym pechowcem, a siostrzeńcy to trójka klonów. Jednak z każdego panelu wylewa się miłość Rosy do kaczego uniwersum. Swoje uwielbienie wyraża w przedmowie, w której wyjaśnia także kilka decyzji twórczych – między innymi umieszczenie akcji w latach pięćdziesiątych XX wieku. Chociaż same fabuły nawiązują do schematów wypracowanych przez Barksa, historie Rosy są żywsze i mają lepsze tempo. Mimo to czasem można utknąć w natłoku tekstu.
Nie wiem, czy „Syn słońca” to dobra pozycja dla młodszych i niezaznajomionych z Kaczogrodem czytelników, dla których byłaby to pierwsza przygoda z uniwersum Sknerusa. Im bardziej przypadnie do gustu nowa wersja „Kaczych opowieści” (czekamy na trzeci sezon!). Natomiast fani „Życia i czasów…” oraz czytelnicy wspominający z nostalgią historie z „Kaczora Donalda” będą zachwyceni. Nie tylko dzięki samym komiksom, ale także materiałom dodatkowym, ujawniającym co nieco z procesu ich powstawania.
8/10
Album "Wujek Sknerus i Kaczor Donald. Syn Słonca" ukazał się nakładem wydawnictwa Egmont Polska.
Autor recenzji: Jakub Izdebski.
8/10
Album "Wujek Sknerus i Kaczor Donald. Syn Słonca" ukazał się nakładem wydawnictwa Egmont Polska.
Autor recenzji: Jakub Izdebski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...