„Ostatni rycerz na Ziemi” to postapokaliptyczna wizja przygód Mrocznego Rycerza. Gotham 20 lat w przyszłości rządzone jest twardą ręką złoczyńcy tytułującego się mianem Omegi, świat wygląda jak nuklearne pobojowisko, a niedobitki superbohaterów ukrywają się w podziemiu. Właśnie taki świat przemierza Bruce Wayne – nie jest jednak sam, towarzyszy mu rozgadana głowa Jokera zamknięta w słoju. Brzmi groteskowo? To tylko początek dziwacznych pomysłów.
Najnowszy komiks duetu Scott Snyder (scenariusz) – Greg Capullo (rysunki) powiela wszystkie wady i zalety poprzednich komiksów tego duetu (a stworzyli oni m.in. 10-tomowy run do głównej serii „Batman” rozpoczęty w 2011). Snyderowi nie brakuje pomysłów, potrafi wpleść w fabułę nawet te najbardziej absurdalne (głowa Jokera w słoju, która marzy, by być nowym Robinem), w efekcie czego świat przedstawiony w „Ostatnim rycerzu na Ziemi” bywa fascynujący i potrafi zaskoczyć. Niestety nawet te przebłyski błyskotliwości grzęzną gdzieś pod warstwą banalnych scenariuszowych rozwiązań (nudna klamra, przeładowanie, finał sprowadzony do wielkiej bijatyki, banalne rozwiązanie zagadki tożsamości Omegi). Są tu obrazy, które z pewnością zapamiętam, ale całość wypada niestety nudno i zachowawczo.
Najbardziej żałuję, że ciekawy punkt wyjścia do opowiedzeniu na nowo o relacji Batmana i Jokera (pamiętacie: Batman podróżuje z głową Jokera pod pachą, której wydaje się, że jest nowym Robinem) został zmarnowany, a słowne przepychanki między oboma bohaterami raczej nic nowego nam o nich nie powiedzą. A szkoda. Pozostaje nam więc cieszyć się kilkoma nieszablonowymi rozwiązaniami i rysunkami Grega Capullo, które niezmiennie trzymają wysoki poziom.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...