„Wojna światów” była zwieńczeniem sagi Jasona Aarona, ostatni tom regularnej serii o bogu pierunów jego autorstwa stanowi natomiast dopełnienie eventu. „Kres wojny” nie ma racji bytu jako osobna publikacja, ale po lekturze głównej miniserii pozwala pogłębić kilka z jej wątków. Po zeszycie otrzymują Loki, Cul Borson oraz młody Thor z przeszłości. Kolejne dwa stanowią epilog do crossovera, ukazując, co stało się z jego najważniejszymi graczami oraz początek panowania nowego Wszechojca.
Tie-inowe zeszyty nie są konieczne do lektury „Wojny światów”, natomiast dopełnienie historii Lokiego i Cula oddają honor swoim bohaterom. Wątek Młodego Thora pozwala się przyjrzeć uważniej ostatecznej bitwie z Malekithem, chociaż wydaje się on nieco przeciągnięty. Antagonista dostaje zresztą swoje pięć minut – trzeba przyznać, że kara, jaką otrzymał za swoje zbrodnie, jest bardzo zmyślna.
Aaron nie zaczyna nowych wątków – te zostawia nowym twórcom regularnej serii. Zamiast tego nieśpiesznie przygląda się bohaterom, z którymi spędził prawie osiem lat. Przez lata ogarniał całkiem imponującą obsadę. Uczta wydaje się idealnym pomysłem na pożegnanie z nią. Jednocześnie daje ona tło dla przemiany, jaką w tym czasie przeszedł Thor. Już nie czas na wojaczki i miód. Tytuł Wszechojca zobowiązuje.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...