"Elektra i Wolverine: Odkupienie" to nie komiks, a bogato ilustrowane opowiadanie. Fragmenty literackie ozdobione są często całostronicowymi ilustracjami. I o ile historia jest całkiem wciągająca, tak rysunki zupełnie do niej nie pasują.
Gdy Elektra zabija ojca czternastolatki na jej oczach, to właśnie Logan dostaje zadanie ochrony dziewczynki, która może być następnym celem. Prosta fabuła szybko okazuje się bardziej zawiła, a oboje wyszkolonych zabójców połączy coś więcej niż tylko skrzyżowane ostrza.
Narracja Grega Rucki to sprawne rzemiosło. Opowieść jest prowadzona klimatycznie, nie brakuje też akcji, którą pisarz sprawnie przedstawia. Prowadzenie historii dwutorowo, przeskakując między punktem widzenia Elektry i Logana, dynamizują całość. Historia może nie jest specjalnie odkrywcza, ale daje sporo frajdy - nie brak tu rozmachu, zwrotów akcji i one-linerów. Jednocześnie pod powierzchnią budzącą skojarzenia z kinem akcji, kryje się coś więcej - opowieść o tytułowym odkupieniu, stracie, rodzicielskich uczuciach i mrocznej przeszłości, która odbija się w teraźniejszości.
Wszystko byłoby super, gdyby warstwa graficzna dorównywała kroku fabule. Japoński artysta, Yoshitaka Amano, który odpowiada za wszystkie ilustracje w tomie, zarówno duże splashe, jak i całostronicowe kadry, tworzy jakby osobną opowieść. Niby ilustruje wydarzenia z fabuły, ale wygląda to tak, jakby przeczytał streszczenie. W wielu miejscach to, co widać na ilustracji, nie pasuje do tego, co czytamy w tekście - wspomnieć wystarczy tylko o Loganie, który rusza do walki z gołą klatą, gdy pada na ziemię to już ma na sobie kurtkę, zaś Rucka pisze o krwi przesiąkającej przez flanelową koszulę. Nic tu do siebie nie pasuje. Jak na fabułę, która prezentuje kilka "epickich" scen, rysunki są zaskakująco mało dynamiczne, brak im rozmachu i klimatu - pozbawione teł, skupiają się na nieistotnych elementach (jak wystrój pokoju hotelowego). O zgubionych proporcjach (nienaturalnie długie nogi) i mało zwierzęcym Loganie nawet nie chcę się rozpisywać.
Album "Wolverine i Elektra: Odkupienie" to gratka dla wszystkich miłośników tytułowych bohaterów. Pozwala spojrzeć na epizod ich przygód, który ma dobre tempo, nieźle pomyślaną fabułę i pokazuje obie postacie z nieco nowej strony, jednocześnie zachowując ich najbardziej charakterystyczne cechy. Tym bardziej szkoda, że ta sprawnie korzystająca z dobrodziejstw konwencji fabuła została okraszona niezbyt klimatycznymi rysunkami, które często sprawiają wrażenie zrobionych na kolanie.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...