Drugi tom “Parkera. Edycji Martini. Ostatnia okazja” to arcydzieło komiksowej narracji oparte na mocnej gatunkowej fabule. Album zbiera dwie kolejne adaptacje szorstkiej prozy Richarda Starka spod ołówka Darwyna Cooke’a. Całość uzupełniona jest przez krótką historię Eda Brubakera i Seana Phillipsa (“Criminal”, “Reckless”), a także prawie sto stron dodatków, wśród których znajdziemy rysunki, szkice, niewykorzystane kadry i okładki, niedokończone materiały z następnego komiksu o Parkerze, a także długi wywiad, w którym m.in. Brubaker i Bruce Timm (“Batman: The Animated Series”) wspominają współpracę z przedwcześnie zmarłym artystą.
Kto pokochał utrzymane w stylistyce kryminałów noir opowieści o Parkerze, ten koniecznie musi sięgnąć po drugi tom “Edycji Martini”. Cooke nie odkrywa tu koła na nowo - dostajemy to, co lubimy i dobrze znamy. Faceci są twardzi, kobiety łatwe, a po cudzą kasę wystarczy wyciągnąć rękę i nie dać się złapać. To prosty świat, w którym przetrwają najsilniejsi. Mimo że charakter głównego bohatera, klimat ani założenia serii się nie zmieniają, nie znaczy to wcale, że drugi tom opus magnum Cooke’a nie potrafi zaskoczyć. Autor starannie wybrał kolejne powieści Starka, które przeniósł na grunt komiksowy. Fabularnie mocno się one różnią od tych, z którymi mieliśmy do czynienia w poprzednim tomie.
Dość powiedzieć, że “Łup” to klasyczna historia w stylu heist movie, w której Parker gra niemal drugoplanową rolę. Z wielkiego miasta przenosimy się w pustynne plenery Dakoty Północnej. To opowieść napisana zgodnie z żelaznymi prawami gatunku – jeden człowiek zbiera grupę specjalistów, by wraz z nimi dokonać spektakularnego napadu. Najpierw jesteśmy świadkami knucia misternej intrygi, planowania i rozważania wszystkich możliwości, a następnie widzimy sam napad. Coś oczywiście idzie nie tak i cały plan bierze w łeb… Gdy pierwszy raz czytałem ten komiks (w 2015 roku, gdy “Parkera” wydało Taurus Media), to przeszkadzało mi nagromadzenie postaci oraz zepchnięcie tytułowego bohatera na dalszy plan. Tym razem doceniam klarownie poprowadzoną intrygę, której nie przeszkadza mnogości wątków, równoległy montaż pozwalający utrzymać napięcie oraz precyzyjne, klimatyczne rysunki.
Z kolei “Śmiertelna pułapka” to krótka, intensywna opowieść, w której Parker zostaje zagnany w kozi róg. Opustoszały lunapark, ogromny łup oraz bohater osaczony przez włoską mafię i skorumpowaną policję. Musi działać szybko, zdać się na instynkt. Czytelnik, niczym tytułowy twardziel, nie ma chwili na złapanie oddechu, zostaje wciągnięty w brutalną grę w kotka i myszkę. Role ofiary i myśliwych zmieniają się dynamicznie. Niecodzienna sceneria parku rozrywki, dziwaczna i niepokojąca, nadaje opowieści dodatkowego smaku. Fabuła, tym razem pozbawiona zaskakujących zwrotów akcji i wielowątkowej intrygi, ujmuje swą prostotą i zachwyca wykonaniem, a przyjemność ze śledzenia niesamowitej warstwy wizualnej intensyfikuje ograniczenie dialogu. Oryginalny tytuł komiksu - "Slayground" - semantycznie łączy w sobie dwa nieprzystające porządki znaczeniowe: zabite ("slay") oraz plac zabaw ("playground"). Podobną cechą charakteryzuje się komiks Kanadyjczyka, godzący ze sobą brutalną opowieść z gatunku hard-boiled i cartoonowe rysunki Cooke'a.
Niespodziewane emocje wywołała we mnie też zaledwie szesnastostronicowa historia “Jutro, jutro i znów jutro” Brubakera i Phillipsa, stworzona w hołdzie dla Cooke’a i Starka. Rzekomo zmarły Parker pojawia się w niej jedynie we wspomnieniach dawnego wspólnika, gdy ten szuka ukrytego niegdyś łupu. Śledząc pierwszoosobową narrację trudno mi było pozbyć się wrażenia, że Brubaker za sprawą przemyśleń głównego bohatera żegna się tak naprawdę z przyjacielem i artystą, z którym współpracował przy “Catwoman”.
“Parker. Edycja Martini. Ostatnia okazja” to jeden z najlepszych komiksowych kryminałów na rynku i rzecz absolutnie genialna od strony formalnej. Cooke był mistrzem obrazkowej narracji, co widać na każdej stronie. W tej serii zostawił sporo serducha, nie ma tu zbędnego kadru czy dialogu. Charakterystyczna kreska w połączeniu ze starannym kadrowaniem i dwubarwną paletą kolorystyczną tworzy niezapomniany klimat. Komiksy mają doskonałe tempo, co jest wypadkową trzymającej w napięciu fabuły oraz opanowanego do perfekcji warsztatu rysunkowego. Po zamknięciu albumu i zapoznaniu się z dodatkami poczułem smutek, że przedwczesna śmierć przeszkodziła artyście w stworzeniu kolejnych adaptacji powieści Richarda Starka.
10/10
Albumy “Parker. Edycja Martini” ukazały się po polsku w powiększonym formacie nakładem wydawnictwa Nagle Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...