Swoją przygodę z PlayStation 5 zacząłem oczywiście od exclusive'a, czyli sequela produkcji, która sprawiła, że wróciłem do grania w 2020 na większą skalę (lockdown też pomógł). "Marvel's Spider-Man 2" to w sumie powtórka z rozrywki (miks części pierwszej, o której wspominam w poprzednim zdaniu, i samodzielnego dodatku o Milesie Moralesie), ale rozgrywka wciąż sprawia masę frajdy, fabuła czerpie garściami z komiksów, a oba Pająki (w grze na zmianę wcielamy się w Petera i Milesa) mają serca po właściwej stronie.
Czego tu nie ma! Ostatnie łowy Kravena, starcie w kanałach z Lizardem, czarny kostium i oczywiście big boss z apetytem na kanarki (We are Venom!), tona easter eggów, nowy strój na każdy dzień tygodnia (ten z finału to super zasko!), a do tego szereg misji pobocznych (od rozdzierającej serce historii zwykłego nowojorczyka po Misterio w branży rozrywkowej). Fabuła korzysta zarówno z klasycznych motywów i komiksów już kultowych, jak i nowszych opowieści, jednocześnie tworząc własną, spójną wersję historii Pająków. Miksuje elementy, by uzyskać coś nowego - z szacunkiem dla twórców, którzy przez dekady tworzyli fabuły ze Spider-Manem, a jednocześnie nie bojąc się dość ryzykownych rozwiązań (jak niesławny twist z Mandarynem w "Iron Manie 3"). Dodaje to świeżości historii, a rozmach, z jakim została opowiedziana, zasługuje na szacunek. Obok animowanych filmów z serii "Spider-Verse" to prawdopodobnie najlepsza narracja o Ścianołazie w ostatnich latach - a piszę to jako ogromny fan wersji Hollanda z MCU.
Gdzie wady, spytacie. Dla niektórych będzie to pewnie bezpieczne kopiowanie wszystkiego, co sprawdziło się w "jedynce". Jasne, mapa jest większa, fabuła bardziej niesamowita i spektakularna, dostajemy też Milesa (i, nie wchodząc w spoilery, kilka innych postaci, którymi możemy sporadycznie sterować) - ale z grubsza to to samo. Ja nie będę się czepiał, bo wolę więcej tego samego, jeśli działa, niż kombinowanie na siłę.
Z drugiej strony, uczciwie przyznam, że przechodząc grę w trzydniowy weekend (na liczniku ponad 20h) momentami byłem znużony - zwłaszcza walką z niekończącymi się przeciwnikami. Oczywiście combosy i odpowiednio wykorzystane pajęcze zdolności dają masę satysfakcji, ale też nawet najzwyklejsi opryszkowie, którzy powinni paść na strzała, są strasznie wytrzymali, więc tłuczemy się z nimi bez końca. Oczywiście tylko wtedy, gdy gra tego chce, bo w momencie, gdy wcielamy się w Mary Jane, nagle największe zakapiory z gangu Kravena (najemnicy kultywujący prawo dżungli) okazują się bezradni jak dzieci we mgle.
Samych misji w cywilu (gdy kierujemy Parkerem bez kostiumu) też mogłoby być mniej - rozumiem, że to właśnie dzięki nim bardziej angażujemy się emocjonalnie w historię (a wątki obyczajowe zawsze były istotną częścią komiksów), co nie zmienia faktu, że z perspektywy gracza były to raczej nudne fragmenty.
Koniec narzekania. Nowy Jork, po którym śmigamy na pajęczynie, jeszcze nigdy nie wyglądał tak dobrze - mogę się założyć, że takie zdanie napisałem przy okazji spisywania wrażeń z poprzedniej części gry od Insomniac. No więc teraz wygląda jeszcze lepiej (to moja pierwsza gra na PS5, więc szczena na ziemi), a przemieszczanie się na sieciach i przy pomocy siecioskrzydeł to czysta frajda. Miasto usłane jest znajdźkami i misjami pobocznymi, a patrząc na różne filmy w necie, to pewnie kilka godzin można spędzić na samym szukaniu easter eggów (od zamkniętej kancelarii Matta Murdocka, przez budynek Fantastycznej Czwórki, po stojącą na ulicy maskotkę Spider-Kota, której głosu użycza Nathan Fillon).
Cóż, nie napiszę tu już nic odkrywczego - bawiłem się świetnie, głównie przez super gameplay i wciągającą fabułę, która jest pełna zwrotów akcji i czerpie garściami z komiksów, a jednocześnie opowiada własną historię. Sprawdźcie koniecznie, jeśli lubicie Pająka z sąsiedztwa i z nostalgią wspominacie czasy TM-Semic - tym bardziej, że to bohater lepiej radzący sobie ostatnio w mediach pozakomiksowych (filmy, animacje, gry), niż macierzystych historiach obrazkowych.
9/10
Ok, namówiliście mnie ;)
OdpowiedzUsuń