"Władca much” Aimee De Jongh to powieść graficzna, będąca adaptacją książki o tym samym tytule autorstwa Williama Goldinga. Książki, której chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, ale z kronikarskiego obowiązku poświęćmy fabule kilka słów. Komiks, podobnie jak jej powieściowy pierwowzór, to opowieść o grupie chłopców, która trafia na tajemniczą wyspę. Nie ma na niej dorosłych, w zapomnienie odchodzą również sztywne konwenanse i obowiązki, wyznaczające rytm normalnego życia. W pierwszej chwili rozbitkowie poświęcają całe dnie na zabawę i słodkie leniuchowanie, z czasem wewnątrz grupy tworzą się podziały, do głosu dochodzi prawo silniejszego. Czy chłopcom pozbawionym reguł społecznych uda się przetrwać? I co okaże się bardziej niebezpieczne – mroczne tajemnice, które skrywa wyspa, czy może życie nagle pozbawione reguł?
Ponadczasowa historia Williama Goldinga wciąż działa – również w formie powieści graficznej. Aimee De Jongh doskonale balansuje między pozorną niewinnością chłopięcych bohaterów, a mrokiem, który czai się na wyspie – i w ich sercach. Przesłanie pozostaje tak samo przerażające: w świecie, gdzie przestają obowiązywać reguły, z człowieka wychodzą najgorsze instynkty. Sztuka, to nie dać się im obezwładnić. Przemoc we “Władcy much” jest pociągająca, bo - przynajmniej teoretycznie - nie ma żadnych konsekwencji. Gdy puszczają hamulce i orientują się, że mogą wszystko – a w świecie bez dorosłych nikt nie może ich powstrzymać. Żyjący dotychczas według sztywnych reguł chłopcy nagle mogą dać upust mrocznym myślom. Zabijanie (zwane szlachetnie “polowaniem”, choć nie ma w nim nic szlachetnego) i krzywdzenie innych staje się najlepszą zabawą – smakuje najlepiej, bo dotychczas była surowo zabroniona. Komiks De Jongh jest najbardziej przerażający w momentach, gdy obserwujemy zmianę, jaka zachodzi w młodych bohaterach.
Aimee De Jongh (o jednym z jej porzednich albumów - "Dniach piasku" - pisałem tutaj) z szacunkiem podchodzi do powieściowego pierwowzoru. Adaptując “Władcę much” zdecydowała się pozostać wierna tekstowi oryginału – wszystkie dialogi i wewnętrzne przemyślenia bohaterów są więc zaczerpnięte bezpośrednio z powieści Goldinga. W zestawieniu ich z rysunkami holenderskiej twórczyni otrzymujemy rzecz działającą na dwóch poziomach – literackim i wizualnym. Komiksowy “Władca much” ma świetny rytm i potrafi operować obrazem – niekiedy korzysta z estetyki horroru, innym razem przypomina literaturę młodzieżową, a ten dualizm działa na wyobraźnię czytelnika. W komiksowej formie to opowieść równie porażająca, co w literacki oryginale, a przez odmienność medium i skupienie na obrazie, momentami sprawdza się nawet lepiej – zwłaszcza w wyciszonych, niemych sekwencjach, które spowalniają akcję i w pełni oddają beznadzieję sytuacji młodych bohaterów.
8/10
Album “Władca much” ukazał się po polsku nakładem wydawnictwa Non Stop Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...