Dużo autorów, dużo stylów, wiele opowieści i wiele stron. Spory format,
twarda oprawa. Bardzo ładne wydanie, zachęcający opis z tyłu okładki.
Znane nazwiska - mistrzowie fantasy w mistrzowskiej antologii.
Szczegółowy wybór najlepszych z najlepszych. Ale czy na pewno jest tak
pięknie, jak może się wydawać?
Ponieważ opowiadań zamieszczonych na pięciuset trzydziestu stronach jest aż siedemnaście, nie mam ani czasu ani miejsca by napisać coś konstruktywnego o każdym z nich. Postaram skupić się na tych najciekawszych, tych które szczególnie mi się spodobały i zapadły w pamięć.
Pierwszym opowiadaniem, na które warto zwrócić uwagę jest Śpiewająca Włócznia Jamesa Enge. Warto poświęcić chwilę, by poznać barwne postacie (zwłaszcza maga-moczymordę, głównego bohatera) występujące w opowiadaniu, obecny w historii humor i ciekawe pomysły (jak ten, dotyczący tytułowej włóczni, która "śpiewa" z radości, gdy kosztuje krwi wrogów).
Kolejnym opowiadaniem, które szczególnie przypadło mi do gustu jest Pracowity i urozmaicony tydzień. Historia o czarodzieju (przez siebie samego nazwanym "filozofem"), mającym za zadanie pozbyć się pewnego trupa, który porywa owce i uprzykrza życie mieszkańcom spokojnej wsi. Zadanie wydaje się łatwe, wszak wystarczy takiego umarlaka zwyczajnie zagadać. Wszystko wskazuje na to, że bohater wyjdzie bez szwanku z całej afery - by jednak czytelnik nie narzekał na nudę, nic nie jest takie jakim się wydaje. Do największych plusów tej historii można zaliczyć zakończenie - tak oczywiste, że aż zaskakujące...
Stosowny prezent dla magicznej lalki Gartha Nixa, to chyba najlepsze opowiadanie w całym, pokaźnym zbiorze. Mimo że to jedna z krótszych historii, urzeka realnymi bohaterami, pędzącą i zaskakującą akcją, niewymuszonym humorem i postacią tytułowej lalki. Magicznej lalki, która pojawia się co prawda tylko na chwilę, ale jest tak cudownym i tajemniczym bohaterem, że chętnie przeczytałbym inne opowieści o sir Herewardzie i jego niezwykłej kukiełce. Jestem pewny, że tak jak ja, tak i wy pokochacie klimat tej opowieści.
Następne opowiadanie, o którym warto wspomnieć, to Między regałami Scotta Lyncha. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się nad tym, jak wygląda sesja na magicznym uniwersytecie, to czytając to opowiadanie macie niepowtarzalną szansę się tego dowiedzieć. Nie wiem, czy Lynch zna opowieści o Niewidocznym Uniwersytecie Terry'ego Pratchetta, ale jego opisy magów oraz biblioteki w której rozgrywa się opowiadanie, są bardzo podobne do tych ze Świata Dysku. Opowiadanie Lyncha można z jednej strony potraktować jako pisane "na serio", tylko ze sporym dystansem, z drugiej zaś jako parodię sztywnych opowieści o magach. W obu wypadkach, powinno ono przypaść do gustu wszystkim fanom magii i miecza. A zwłaszcza magii.
Miłą niespodzianką było króciutkie, zaledwie sześciostronicowe opowiadanie Billa Willinghama. Autor, znany przede wszystkim z bestsellerowej serii komiksowej Baśnie (ang. Fables), pisanej dla Vertigo (a w Polsce wydawanej przez Egmont) pokazuje, że równie dobrze co z komiksami, radzi sobie z opowiadaniami fantasy. Zuchwali złodzieje to krótka, acz treściwa opowieść o czterech złodziejach, którzy postanowili włamać się do domu maga. Jak można się domyśleć, nie wszystko poszło po ich myśli.
Ostatnie opowiadanie w zbiorze - Parszywa robota, to świetna historia pewnej grupy najemników, którzy podejmują się kolejnego zlecenia. Postacie od razu dają się lubić, dialogi są ostre i do bólu prawdziwe (wreszcie, jak ktoś straci nogę, to zwyczajnie bluzgnie, a nie powie "ojeju"), a zakończenie wywołuje na twarzy szeroki uśmiech. Czego chcieć więcej?
Pisząc o Mieczach i mrocznej magii nie można zapomnieć o opowiadaniach, w których powracają bohaterowie znani z innych cykli. W antologii znajdziemy cztery takie historie. W Tides Elba powraca znana i lubiana Czarna Kompania. Elryk z Melnibone natomiast, postanowi tym razem zdobyć Czerwone Perły. W Apoteozie Dala Bamore'a wrócimy na chwilę do Echo City, a rozmyślając o Ciężkich czasach dla Nocnego Targu w Bombifale wspomnimy planetę Majipoor. Wszystkie cztery opowiadania mają dobrze przedstawionych bohaterów, są sprawnie napisane i prezentują ciekawe historie. Krótko mówiąc: zostałem zachęcony do sięgnięcia po cykle, do których się one odnoszą i poznania światów, w których się rozgrywają, a takie chyba było zadanie przedstawionych utworów. Zapewne osoby znające już wcześniej wiadome światy i cykle, będą bawić się przy tych krótkich utworach znacznie lepiej niż ja, znajdując wiele nawiązań i ciekawostek.
Wspominałem o siedemnastu opowiadaniach, a opisałem jedynie kilka. Dlaczego? To proste - reszcie opowiadań zwyczajnie czegoś brakuje. Niektóre są słabo i chaotycznie napisane, inne mają nudnych i schematycznych bohaterów. Tym, w których występują ciekawe postacie (jak Obłąkany Wilk, Mocarz Bezlitosny, czy Malbury Zguba Trollii), brakuje albo pomysłu, albo szlifu, który nadałby opowieściom ostateczny, bardziej doskonały kształt.
Podsumowując, mimo zapewnień wydawcy o zajebistości Mieczy i mrocznej magii, trzeba sobie powiedzieć szczerze, że jest jedynie dobrze. Mamy tu świetne opowiadania, bardzo dobre i dobre, co oczywiście trzeba docenić. Szkoda jednak, że dobry wizerunek i pozytywne wspomnienia niszczy kilka koszmarków, które trafiły do zbioru chyba jedynie dzięki znanym nazwiskom ich autorów. Jak wynika z biogramów pisarzy, które znajdziemy w antologii, większość z nich specjalizuje się w wielotomowych cyklach. Więc kiedy "mistrzom fantasy" przyszło napisać coś, co ma mniej niż bilion stron, trochę się pogubili. Szkoda.
Ponieważ opowiadań zamieszczonych na pięciuset trzydziestu stronach jest aż siedemnaście, nie mam ani czasu ani miejsca by napisać coś konstruktywnego o każdym z nich. Postaram skupić się na tych najciekawszych, tych które szczególnie mi się spodobały i zapadły w pamięć.
Pierwszym opowiadaniem, na które warto zwrócić uwagę jest Śpiewająca Włócznia Jamesa Enge. Warto poświęcić chwilę, by poznać barwne postacie (zwłaszcza maga-moczymordę, głównego bohatera) występujące w opowiadaniu, obecny w historii humor i ciekawe pomysły (jak ten, dotyczący tytułowej włóczni, która "śpiewa" z radości, gdy kosztuje krwi wrogów).
Kolejnym opowiadaniem, które szczególnie przypadło mi do gustu jest Pracowity i urozmaicony tydzień. Historia o czarodzieju (przez siebie samego nazwanym "filozofem"), mającym za zadanie pozbyć się pewnego trupa, który porywa owce i uprzykrza życie mieszkańcom spokojnej wsi. Zadanie wydaje się łatwe, wszak wystarczy takiego umarlaka zwyczajnie zagadać. Wszystko wskazuje na to, że bohater wyjdzie bez szwanku z całej afery - by jednak czytelnik nie narzekał na nudę, nic nie jest takie jakim się wydaje. Do największych plusów tej historii można zaliczyć zakończenie - tak oczywiste, że aż zaskakujące...
Stosowny prezent dla magicznej lalki Gartha Nixa, to chyba najlepsze opowiadanie w całym, pokaźnym zbiorze. Mimo że to jedna z krótszych historii, urzeka realnymi bohaterami, pędzącą i zaskakującą akcją, niewymuszonym humorem i postacią tytułowej lalki. Magicznej lalki, która pojawia się co prawda tylko na chwilę, ale jest tak cudownym i tajemniczym bohaterem, że chętnie przeczytałbym inne opowieści o sir Herewardzie i jego niezwykłej kukiełce. Jestem pewny, że tak jak ja, tak i wy pokochacie klimat tej opowieści.
Następne opowiadanie, o którym warto wspomnieć, to Między regałami Scotta Lyncha. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się nad tym, jak wygląda sesja na magicznym uniwersytecie, to czytając to opowiadanie macie niepowtarzalną szansę się tego dowiedzieć. Nie wiem, czy Lynch zna opowieści o Niewidocznym Uniwersytecie Terry'ego Pratchetta, ale jego opisy magów oraz biblioteki w której rozgrywa się opowiadanie, są bardzo podobne do tych ze Świata Dysku. Opowiadanie Lyncha można z jednej strony potraktować jako pisane "na serio", tylko ze sporym dystansem, z drugiej zaś jako parodię sztywnych opowieści o magach. W obu wypadkach, powinno ono przypaść do gustu wszystkim fanom magii i miecza. A zwłaszcza magii.
Miłą niespodzianką było króciutkie, zaledwie sześciostronicowe opowiadanie Billa Willinghama. Autor, znany przede wszystkim z bestsellerowej serii komiksowej Baśnie (ang. Fables), pisanej dla Vertigo (a w Polsce wydawanej przez Egmont) pokazuje, że równie dobrze co z komiksami, radzi sobie z opowiadaniami fantasy. Zuchwali złodzieje to krótka, acz treściwa opowieść o czterech złodziejach, którzy postanowili włamać się do domu maga. Jak można się domyśleć, nie wszystko poszło po ich myśli.
Ostatnie opowiadanie w zbiorze - Parszywa robota, to świetna historia pewnej grupy najemników, którzy podejmują się kolejnego zlecenia. Postacie od razu dają się lubić, dialogi są ostre i do bólu prawdziwe (wreszcie, jak ktoś straci nogę, to zwyczajnie bluzgnie, a nie powie "ojeju"), a zakończenie wywołuje na twarzy szeroki uśmiech. Czego chcieć więcej?
Pisząc o Mieczach i mrocznej magii nie można zapomnieć o opowiadaniach, w których powracają bohaterowie znani z innych cykli. W antologii znajdziemy cztery takie historie. W Tides Elba powraca znana i lubiana Czarna Kompania. Elryk z Melnibone natomiast, postanowi tym razem zdobyć Czerwone Perły. W Apoteozie Dala Bamore'a wrócimy na chwilę do Echo City, a rozmyślając o Ciężkich czasach dla Nocnego Targu w Bombifale wspomnimy planetę Majipoor. Wszystkie cztery opowiadania mają dobrze przedstawionych bohaterów, są sprawnie napisane i prezentują ciekawe historie. Krótko mówiąc: zostałem zachęcony do sięgnięcia po cykle, do których się one odnoszą i poznania światów, w których się rozgrywają, a takie chyba było zadanie przedstawionych utworów. Zapewne osoby znające już wcześniej wiadome światy i cykle, będą bawić się przy tych krótkich utworach znacznie lepiej niż ja, znajdując wiele nawiązań i ciekawostek.
Wspominałem o siedemnastu opowiadaniach, a opisałem jedynie kilka. Dlaczego? To proste - reszcie opowiadań zwyczajnie czegoś brakuje. Niektóre są słabo i chaotycznie napisane, inne mają nudnych i schematycznych bohaterów. Tym, w których występują ciekawe postacie (jak Obłąkany Wilk, Mocarz Bezlitosny, czy Malbury Zguba Trollii), brakuje albo pomysłu, albo szlifu, który nadałby opowieściom ostateczny, bardziej doskonały kształt.
Podsumowując, mimo zapewnień wydawcy o zajebistości Mieczy i mrocznej magii, trzeba sobie powiedzieć szczerze, że jest jedynie dobrze. Mamy tu świetne opowiadania, bardzo dobre i dobre, co oczywiście trzeba docenić. Szkoda jednak, że dobry wizerunek i pozytywne wspomnienia niszczy kilka koszmarków, które trafiły do zbioru chyba jedynie dzięki znanym nazwiskom ich autorów. Jak wynika z biogramów pisarzy, które znajdziemy w antologii, większość z nich specjalizuje się w wielotomowych cyklach. Więc kiedy "mistrzom fantasy" przyszło napisać coś, co ma mniej niż bilion stron, trochę się pogubili. Szkoda.
Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Valkiria Network.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń