Motywem przewodnim tej recenzji będą powroty. W dziesiątym już tomie Hellboya wracamy w formie do początków cyklu. Po tomach przedstawiających długie i zwarte opowieści, znów mamy do czynienia ze zbiorem krótszych historii. Zostawiamy eksploatowany w dwóch poprzednich tomach główny wątek, cofamy się nieco w czasie i wraz z Piekielnym Chłopcem przemierzamy świat. Dzięki tym zabiegom mamy okazję zobaczyć interpretacje mitów i legend z różnych kręgów kulturowych. Począwszy od folkloru Appalachów (tytułowy Lichwiarz), przez legendy o Czarnobrodym (Ci, którzy na statkach ruszyli na morze) i inspiracje obrazami Goi (W świątyni Molocha), aż po współczesne niepokoje natury medycznej (zamykający album Pieprzyk). Ta różnorodność zapewnia wspaniałą zabawę, interesujące i jakże od siebie odmienne pomysły oraz odpowiednią dawkę emocji. Jak zawsze w historiach o Hellboyu, klimat wręcz wylewa się z kart komiksu i otacza nas niczym całun, zapewniając niezapomniane wrażenia i nie pozwalając oderwać się od lektury. Nie można również zapomnieć o szczypcie humoru – tym razem ukrytego pod płaszczem obaw egzystencjalnych, które trawią głównego bohatera.
Lichwiarz i inne opowieści jest również niezwykłym albumem pod względem rysunkowym. O każdą z czterech historii zadbał inny artysta. Znany z Makomy (album Wyspa i inne opowieści) Richard Corben tworzy nieco przerysowaną i w gruncie rzeczy makabryczną wizję historii o lesie pełnym wiedźm, którym przewodzi sam diabeł pod postacią Lichwiarza. Trzeba przyznać, że sceneria i historia dopełnione przez groteskowo uśmiechające się postaci rysowane przez Corbena robią piorunujące wrażenie. Jason Shawn Alexander jest pewną nowością – polscy czytelnicy spotykają się z nim po raz pierwszy. Rysownik odpowiedzialny za historię o Czarnobrodym jest miłą niespodzianką – jego malarskie i przybrudzone prace świetnie współgrają ze scenariuszem Mignoli. Nie brak mu dynamiki i komiksowego wyczucia. Pisząc o powrotach, nie można zapomnieć, że do rysowania swojego dziecka po trzech latach wrócił sam Mike Mignola, tworząc W świątyni Molocha. Trudno się nie uśmiechnąć, widząc tę doskonale przecież znaną, grubo ciosaną kreskę, oszczędność w szczegółach i charakterystyczne, małe kadry skoncentrowane na detalach. I cienie, dużo cieni. Najkrótszą historią zajął się etatowy ostatnio rysownik serii – Duncan Fegredo, odpowiedzialny za Zew Ciemności i Dziki Gon. Nie zaskakuje niczym nowym, ale jednocześnie nie rozczarowuje. Jedyne, do czego można by się przyczepić, to fakt, że historia nie pozwoliła mu na pełne rozwinięcie skrzydeł.
Na koniec zostaje dwadzieścia stron dodatków. Poza wieloma szkicami i okładkami wydań zeszytowych, mamy wprowadzenie Gahana Wilsona, kilka słów samego Mignoli o każdym z epizodów i esej poświęcony Manly'emu Wade'owi Wellmanowi, którego opowiadania stanowiły inspirację dla Mignoli przy pisaniu Lichwiarza.
Duże zróżnicowanie zarówno historii jak i stylów zaprezentowanych w Lichwiarzu i innych opowieściach czynią ten tom bardzo dobrą i wciągającą lekturą. Dla fanów cyklu, największym prezentem będzie powrót Mignoli do rysowania, reszta zaś może cieszyć oczy pozostałymi rysunkami, które w niczym nie ustępują dokonaniom Mistrza, a dla czytelników lubiących prace bardziej szczegółowe, będą wręcz ciekawsze. Również scenariuszom nie można wiele zarzucić: są wypełnione świetnymi pomysłami, wciągają i powalają klimatem. Jeśli chodzi o wybór krótszych opowieści, to zaraz po Spętanej Trumnie, jest to najlepszy tego typu zbiór. Lichwiarz i inne opowieści to bardzo udany powrót do świata Hellboya. Powrót, w którym każdy powinien znaleźć coś dla siebie.
Recenzja ukazała się pierwotnie na Alei Komiksu.
O poprzednim tomie pisałem tutaj.
Z chęcią kiedyś poczytałbym sobie komiksy Hellboya :) Filmy całkiem mi się podobały, kiedy oglądałem je kiedyś, dawno temu...
OdpowiedzUsuńBtw. Zostałeś nominowany do kolejnej blogowej zabawy (wiem, jak to lubisz xd). Szczegóły znajdziesz w jednym z tych nowszych postów u mnie ;) Masz chęć, to się przyłącz ;p Musieliśmy kogoś nominować ^^