Kick-Ass Marka Millara i Johna Romity Jr to kolejna próba pokazania,
jak wyglądałby świat, gdyby żyli w nim prawdziwi bohaterowie. Millar nie
próbuje opowiedzieć poważnej historii (jak Moore w Strażnikach czy
Busiek w Marvels), stawia przede wszystkim na humor i dobrą zabawę.
Bliżej więc mu do tego, co wyczynia Justin Jordan w cudownie
przerysowanym The strange talent of Luther Strode. Jednak, w
przeciwieństwie do serii Jordana, w świecie Kick-Assa nikt nie ma
nadnaturalnych zdolności, nikt nie przeszedł niezwykłego treningu, a
praktycznie jedynym superbohaterem jest nastolatek w stroju płetwonurka.
Mark Millar niejednokrotnie pokazał, że potrafi pisać świetnie historie
dla Wielkiej Dwójki. Równie dobrze wychodzi mu pastisz swoich
największych dokonań. Scenarzysta łamie konwencje i co jakiś czas nas
zaskakuje, serwując coraz bardziej przesadzone i zupełnie
nieprawdopodobne akcje. Wbrew przyjętym schematom, jego bohater po
założeniu kostiumu wciąż pozostaje takim samym nieudacznikiem jak na co
dzień. To zwykły nastolatek, geek czytający tony komiksów. Łomot od
osiedlowych dresów jeszcze przetrwał, jednak gdy do akcji wkracza mafia,
robi się srogo. Wraz z rozwojem akcji jest coraz brutalniej i coraz
zabawniej.
Rysunki Johna Romity Jr były dla mnie bardzo przyjemnym zaskoczeniem. Po tym, jaką fuszerkę odstawił w Avengers vs X-Men, jego nazwisko na okładce komiksu może jedynie zmartwić. Na szczęście w warstwie graficznej Kick-Assowi bliżej do wcześniejszych dokonań Romity niż do najnowszych projektów. Wydaje się, że rysownik, pracując nad scenariuszem Millara, dostał wystarczającą ilość czasu, dzięki czemu rysunki są dopracowane i widać, że nie były tworzone w pośpiechu. Na deser dostajemy garść szkiców, okładki wydań zeszytowych i przyjemny wstęp do komiksu Krzysztofa Ryszarda Wojciechowskiego.
Mimo drobnych mankamentów (przykładowo za bardzo przypakowana postać Hit-Girl) Kick-Ass wydaje się pozycją obowiązkową dla wszystkich fanów amerykańskiego mainstreamu i komiksu superbohaterskiego. Historia, choć miejscami chora, sprawia czytelnikowi dużo radości. Tym, którzy widzieli film – komiks różni się w kilku miejscach od adaptacji - polecam samemu ocenić, które zmiany wyszły na dobre, a które nie. Napis na ostatniej stronie sugeruje, że Mucha ma zamiar wydać również kontynuację. Czekam, bo przy pierwszym tomie bawiłem się doskonale.
Rysunki Johna Romity Jr były dla mnie bardzo przyjemnym zaskoczeniem. Po tym, jaką fuszerkę odstawił w Avengers vs X-Men, jego nazwisko na okładce komiksu może jedynie zmartwić. Na szczęście w warstwie graficznej Kick-Assowi bliżej do wcześniejszych dokonań Romity niż do najnowszych projektów. Wydaje się, że rysownik, pracując nad scenariuszem Millara, dostał wystarczającą ilość czasu, dzięki czemu rysunki są dopracowane i widać, że nie były tworzone w pośpiechu. Na deser dostajemy garść szkiców, okładki wydań zeszytowych i przyjemny wstęp do komiksu Krzysztofa Ryszarda Wojciechowskiego.
Mimo drobnych mankamentów (przykładowo za bardzo przypakowana postać Hit-Girl) Kick-Ass wydaje się pozycją obowiązkową dla wszystkich fanów amerykańskiego mainstreamu i komiksu superbohaterskiego. Historia, choć miejscami chora, sprawia czytelnikowi dużo radości. Tym, którzy widzieli film – komiks różni się w kilku miejscach od adaptacji - polecam samemu ocenić, które zmiany wyszły na dobre, a które nie. Napis na ostatniej stronie sugeruje, że Mucha ma zamiar wydać również kontynuację. Czekam, bo przy pierwszym tomie bawiłem się doskonale.
Recenzja ukazała się pierwotnie na Alei Komiksu.
Fakt, świetny mainstreamowy komiks. nIe zawiodłem się :)
OdpowiedzUsuńOby Mucha pociągnęła tę serię. Fajnie by też było, jakby sięgnęła po inne autorskie projekty Millara.
Uwaga "spojler"
Scena palenia komiksów mrozi krew w żyłach!! ;)
Bardzo cieszę się, że mam w domu ten komiks w takim ładnym i do tego polskim wydaniu, ale prędko się za niego nie zabiorę. To prawda co mówili, że film wiele rzeczy złagodził, a ja jestem zbyt wrażliwa na takie rzeczy (nie chodzi o gore, bardziej o uczucie zażenowania i bezsilności gdy komuś dzieje się krzywda), więc muszę je dawkować. Bo przypadkiem otwierając trafiłam na scenę tortur z prądem.
OdpowiedzUsuńApropo Millara, fajnie by było, gdyby jeszcze ktoś wydał u nas Old Man Logan :)
@GiP - zwłaszcza War Heroes mnie ciekawi, może kiedyś się doczekamy.
OdpowiedzUsuń@Natalia - Old Man Logan będzie w wydaniu Hachette w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela (więc za 40 zł, wstyd nie brać). Świetny tytuł, u mnie pisał o nim gościnnie Gombie Zoblin:
http://mnichhistorii.blogspot.com/2011/08/214-w-obronie-logana-goscinnie-twoj.html
Ooo, Logan będzie od Haszetów? Fantastycznie :)
OdpowiedzUsuń@Anonimowy Grzybiarz - było fajno, albo coś z tego spod znaku MILLARWORLD TITLES: http://www.millarworld.tv/comics.shtml
OdpowiedzUsuńFajnie by też było jakby np. Mucha sięgnęła po Red Son :)
@Natalia Borucka - a na takiego Wolverina warto poczekać :)
W przyszłym roku ma mieć premierę "Secret Service" w reżyserii Vaughna (reżyser pierwszego "Kick-Assa"), więc może wtedy i komiksu się doczekamy.
OdpowiedzUsuńWidziałem film (jedynkę). Komiksu nie czytałem. I na tej bazie tekst jest dla zrozumiały. Ale obawiam się, że dla kogoś, kto ani nie czytał, ani nie widział, zbyt skrótowo podszedłeś do tematu. Obawiam się nawet, że niektórzy użytkownicy forum gildii zarzuciliby Ci, że to nie jest "recenzja". Ja nie szedłbym aż tak daleko, ale bardzo oszczędna to ona jest niewątpliwie.
OdpowiedzUsuńPozdro.
@Kamil - ale czego oczekiwałeś? Czego według Ciebie brakuje? Krótko i na temat. Info o fabule? Jest. Info o scenariuszu? Jest. Info o rysunkach? Jest. Podsumowanie? Jest. Wiadomo, że każdy akapit można by rozwinąć, tylko pytanie, czy trzeba?
OdpowiedzUsuńWiększość użytkowników forum gildii może mi nawet zarzucać, że jestem psem i mnie to w ogóle nie obejdzie.
Nawiązanie do użytkowników gildii to tylko niewinny żarcik, bo odkąd zacząłem tam zaglądać zauważyłem kilku takich, co lubią z wyżyn swoich autorytetów stwierdzić, że coś recenzją nie jest. Wiem, że też tam zaglądasz, więc liczyłem, że wyłapiesz żart (chociaż fakt, zapomniałem dodać buźki).
OdpowiedzUsuńJa tak jak napisałem nie twierdzę, że to recenzja nie jest, bo jest, choćby ze względu na elementy, które wymieniłeś. Mój jedyny zarzut to jest skrótowość, oszczędność. W każdym z obszarów, które wymieniłeś (rysunki, scenariusz, fabuła) dałoby się napisać parę zdań więcej. Ja po prostu wolę jak recenzję są nieco dłuższe. Natomiast mimo moich zarzutów całość czytało się przyjemnie i zachęciła mnie ona do zapoznania się z pierwowzorem filmu.
Pozdrawiam.