Nuda.
Zwykle waloryzuje się ją negatywnie, niechętnie widzi się gdy występuje
ona w jednym zdaniu ze słowem „film”. A przecież nuda to bliska
przyjaciółka kina i trzeba to w końcu powiedzieć głośno. Poza filmami,
które są w jednoznaczny sposób nudne (i na ogół złe), nieraz
natknęliście się z pewnością na filmy nudne przyjemnie, rozleniwiająco,
albo wielkie arcydzieła tak nadęte, że, a jakże inaczej, też nudne. Ale
przecież nuda może być twórcza. Ileż scenariuszy napisano z nudy? Iluż
ludzi – z nudy – zostało aktorami i reżyserami? Kino wreszcie powinno
podać nudzie rękę. I chyba nawet już nieśmiało ją wyciąga, o czym
świadczyć może rosnąca popularność slow cinema.
Za wstępniakiem zapraszam do czytania nowego numeru 16mm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...