Strony

poniedziałek, 29 maja 2017

Recenzja: Cage (Azzarello, Corben, Mucha Comics)

Cage Briana Azzarello i Richarda Corbena to ciekawa wariacja na temat uniwersum Marvela, czarnego kryminału i tradycji kina blaxploitation. Wydany w imprincie MAX, a więc przeznaczony „tylko dla dorosłych”, komiks w pełni korzysta z wolności, jaką dała mu wyższa kategoria wiekowa i osadzenie poza continuum. Jest brutalnie, niegrzecznie, a od ulicznego slangu co bardziej wrażliwym czytelnikom mogą spuchnąć uszy.



Życie lubi dosrać – Cage to wie. Wie o tym również zrozpaczona matka, która zwraca się do niego o pomoc w odnalezieniu zabójców jej trzynastoletniej córki. I choć kobiety nie stać na usługi Bohatera do Wynajęcia, coś pcha Cage'a do działania. Zanurza się w brudne zaułki Harlemu, by zadawać niewygodne pytania i nieoczekiwanie znaleźć się w samym środku wojny między dwoma ulicznymi gangami.

Brian Azzarello (Luthor) dobrze wykorzystuje możliwości publikacji pod szyldem MAX. Nie liczcie na historię o ratowaniu świata przez nieskazitelnych bohaterów w pstrokatych strojach. Azzarello sprowadza superbohaterski etos do poziom rynsztoka i nurza go w odchodach. Opowieść jest brutalna, mocno zakorzeniona w ulicznych realiach, przesiąknięta kulturą osiedla. Cage zna ulicę - ten wielki, małomówny Murzyn wie gdzie się udać i jak zadać pytania, by zyskać odpowiedzi. W ruch często idą pięści, bo przemoc to jedyny język, jaki rozumieją zarówno pomniejsi dilerzy przesiadujący na boisku od kosza, jak i gangsterzy w najdroższych garniturach. Pierwszoosobowa narracja wypełniona cynicznymi komentarzami i ironicznymi uwagami przywodzi na myśl najlepsze bon moty z klasycznych powieści noir, a osadzenie akcji w czarnej dzielnicy, wśród biedy i zepsucia, popularny w latach 70. nurt kina blaxploitation. Do obu tradycji nawiązuje również sama fabuła o pulpowym charakterze, wypełniona przerysowanymi charakterami.

Estetyka przesady nie jest obca również rysownikowi, co nie dziwi, bowiem artysta wywodzi się z amerykańskiego undergroundu. RichardCorben pracował wcześniej z Azzarello nad przygodami Johna Constantine'a (Hellblazer) oraz nad miniserią o Hulku (wydaną w naszym kraju lata temu przez ś.p. Mandragorę). Cage w jego ujęciu nabiera groteskowych rysów, brzydota postaci i miejsc nadaje komiksowi złowieszczego charakteru, a uśmiech niejednokrotnie zamiera czytelnikowi na ustach – karykaturalni przeciwnicy Cage'a wyglądają śmiesznie, ale ich zachowanie mrozi krew w żyłach.


Łatwo nie docenić Cage'a. Brutalne śledztwo w sprawie zabójstwa trzynastolatki nie zachwyca fabularną zawiłością ani narracyjną precyzją, brutalność i wulgaryzmy mogą niektórych odrzucić - podobnie jak nieoczywista, brudna kreska. Prostota historii pozwala jednak zwrócić uwagę na umiejętnie budowany klimat patologicznej dzielnicy Nowego Jorku, której koloryt podkreślają wszechobecna przemoc i rynsztokowy język. Sam Cage intryguje – niezależnie czy spojrzymy na niego, jako na „wyklętego” superbohatera, zmęczonego bieganiem w kolorowym wdzianku i ratowaniem świata, czy na parodię prywatnego detektywa z walkmanem na uszach. Cage Azzarello i Corbena jest jak prawy prosty – mocny i oszałamiający, zwłaszcza dla tych, którzy przywykli do bezpłciowych tytułów serwowanych przez Marvel Now i Nowe DC. Szczerze polecam.

8/10

Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...