Cage
Briana Azzarello i Richarda
Corbena to ciekawa wariacja na temat uniwersum Marvela, czarnego
kryminału i tradycji kina blaxploitation.
Wydany w imprincie MAX, a więc przeznaczony „tylko dla dorosłych”,
komiks w pełni korzysta z wolności, jaką dała mu wyższa
kategoria wiekowa i osadzenie poza continuum. Jest brutalnie, niegrzecznie, a od ulicznego
slangu co bardziej wrażliwym czytelnikom mogą spuchnąć uszy.
Życie
lubi dosrać – Cage to wie. Wie o tym również zrozpaczona
matka, która zwraca się do niego o pomoc w odnalezieniu
zabójców jej trzynastoletniej córki. I choć
kobiety nie stać na usługi Bohatera do Wynajęcia, coś pcha Cage'a
do działania. Zanurza się w brudne zaułki Harlemu, by zadawać
niewygodne pytania i nieoczekiwanie znaleźć się w samym środku
wojny między dwoma ulicznymi gangami.
Brian
Azzarello (Luthor)
dobrze wykorzystuje możliwości publikacji pod szyldem MAX. Nie
liczcie na historię o ratowaniu świata przez nieskazitelnych
bohaterów w pstrokatych strojach. Azzarello sprowadza
superbohaterski etos do poziom rynsztoka i nurza go w odchodach.
Opowieść jest brutalna, mocno zakorzeniona w ulicznych realiach,
przesiąknięta kulturą osiedla. Cage zna ulicę - ten wielki,
małomówny Murzyn wie gdzie się udać i jak zadać pytania,
by zyskać odpowiedzi. W ruch często idą pięści, bo przemoc to
jedyny język, jaki rozumieją zarówno pomniejsi dilerzy
przesiadujący na boisku od kosza, jak i gangsterzy w najdroższych
garniturach. Pierwszoosobowa narracja wypełniona cynicznymi
komentarzami i ironicznymi uwagami przywodzi na myśl najlepsze bon
moty z klasycznych powieści noir,
a osadzenie akcji w czarnej dzielnicy, wśród biedy i
zepsucia, popularny w latach 70. nurt kina blaxploitation.
Do obu tradycji nawiązuje również sama fabuła o pulpowym
charakterze, wypełniona przerysowanymi charakterami.
Estetyka
przesady nie jest obca również rysownikowi, co nie dziwi,
bowiem artysta wywodzi się z amerykańskiego undergroundu. RichardCorben pracował wcześniej z Azzarello nad przygodami Johna
Constantine'a (Hellblazer)
oraz nad miniserią o Hulku (wydaną w naszym kraju lata temu przez
ś.p. Mandragorę). Cage
w jego ujęciu nabiera groteskowych rysów, brzydota postaci i
miejsc nadaje komiksowi złowieszczego charakteru, a uśmiech
niejednokrotnie zamiera czytelnikowi na ustach – karykaturalni
przeciwnicy Cage'a wyglądają śmiesznie, ale ich zachowanie mrozi
krew w żyłach.
Łatwo
nie docenić Cage'a.
Brutalne śledztwo w sprawie zabójstwa trzynastolatki nie
zachwyca fabularną zawiłością ani narracyjną precyzją,
brutalność i wulgaryzmy mogą niektórych odrzucić - podobnie jak nieoczywista, brudna kreska. Prostota
historii pozwala jednak zwrócić uwagę na umiejętnie
budowany klimat patologicznej dzielnicy Nowego Jorku, której
koloryt podkreślają wszechobecna przemoc i rynsztokowy język. Sam
Cage intryguje – niezależnie czy spojrzymy na niego, jako na
„wyklętego” superbohatera, zmęczonego bieganiem w kolorowym
wdzianku i ratowaniem świata, czy na parodię prywatnego detektywa z
walkmanem na uszach. Cage
Azzarello i Corbena jest jak prawy prosty – mocny i oszałamiający,
zwłaszcza dla tych, którzy przywykli do bezpłciowych tytułów serwowanych przez Marvel Now i Nowe DC. Szczerze polecam.
8/10
Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...