Strony

poniedziałek, 27 listopada 2017

Wbrew naturze - recenzja

Gdy z ciekawości przekartkowałem autorski komiks Mirki Andolfo Wbrew naturze, ten szybko wylądował na samym spodzie rosnącej z dnia na dzień kupki wstydu. Historie w świecie antropomorficznych zwierząt z mocną nutką erotyki to zdecydowanie nie moja bajka. Od obowiązku się jednak nie ucieknie, zasiadłem więc do lektury. Po jej zakończeniu wiem, jak bardzo niesprawiedliwe było moje pierwsze wrażenie. Nie znaczy to jednak, że Wbrew naturze zaliczę do dzieł w pełni udanych.



W wykreowanym przez Andolfo zwierzęcym świecie zakazane są dwie rzeczy: homoseksualizm oraz miłość międzygatunkowa. Polityka rządu oparta jest na zapewnieniu jak największego przyrostu naturalnego. Przejawia się ona także w zapewnieniu, że wszyscy obywatele po ukończeniu dwudziestego piątego roku życia będą posiadali partnera/partnerkę z tej samej rasy. Na singli jest z kolei nałożony specjalny podatek, mający ich zachęcić do szybszego znalezieni drugiej połówki. Oczywiście nie o miłość tutaj chodzi, a zapewnienie ciągłości rasy.

Ów problem spotyka świnkę Leslie, która kilka godzin po ukończeniu dwudziestego piątego roku życia otrzymuje wezwanie na ustawioną przez rządzących randkę. Sympatyczna bohaterka jest bardzo niechętna temu pomysłowi, bo raz, że wierzy w prawdziwą miłość, a dwa – i tutaj naprawdę zaczynają się schody – ostatnio nawiedzają ją erotyczne sny z umięśniony wilkiem. Leslie zdaje sobie sprawę, że realizacja nocnych marzeń skończyłaby się dla niej więzieniem lub nawet karą śmierci, nie potrafi się jednak im oprzeć. A to dopiero początek jej kłopotów. Przed nią pradawne przepowiednie, rządowe spiski oraz wiele innych średnio przyjemnych atrakcji.

Autorce chwali się, że w swej serii podjęła jakże aktualny dziś problem nietolerancji. Niestety, same dobre chęci Andolfo nie świadczą o wysokim poziomie komiksu. Wbrew naturze cierpi z powodu przerostu ambicji. Wszelkie problemy podjęte na przestrzeni pierwszego tomu, od ingerencji rządzących w życie prywatne obywateli aż po mobbing w kafejce, w której pracuje Leslie, są jedynie zaznaczone, bo Andolfo musi przeskakiwać na kolejny, kreśląc większy niż życie obraz przerażającej metropolii zwierząt.

Rysunki są bardzo przyjemne dla oka. Andolfo posiada kreskówkowy styl, idealnie pasujący do opowieści o antropomorficznych zwierzakach. Sposób, w jaki rysuje kolejne postaci, bardzo dobrze oddaje charakter bohaterów. Z jej stylem współgrają także żywe i radosne kolory. Niestety, średnio pasują one do opowiadanej historii, która ze strony na stronę robi się coraz mroczniejsza. Andolfo nie radzi sobie z warstwą fabularną tak dobrze jak z artystyczną. Jej dialogi są często deklaratywne i sztuczne, a sama opowieść szybko zaczyna uginać się pod własnym ciężarem. Szkoda, bo od poważniejszych scenek autorce o wiele lepiej wychodzą te, gdy Leslie rozmawia beztrosko ze współlokatorką lub kumplem z pracy.

Opowiedzenie o współczesnych problemach społecznych na przykładzie zwierzęcych bohaterów jest rzeczą trudną, ale na pewno nie niewykonalną – co udowodnił między innymi świetny film Zwierzogród. Wbrew naturze brakuje lekkości animacji Disneya. Zamiast niej czytelnik otrzymuje nieznośną powagę i ciągłe podkręcanie śruby do spółki z mistyczno-szpiegowskim miszmaszem. Może Andolfo uda się odnaleźć w kolejnych tomach rytm odpowiedni dla jej opowieści. Póki co doceniam pomysł oraz idee stojąca za Wbrew naturze, ale samego komiksu polubić nie potrafię.

5/10

Autor: Jakub Izdebski

Komiks Wbrew naturze ukazał się nakładem wydawnictwa Non Stop Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...