Gdy z ciekawości przekartkowałem autorski komiks Mirki Andolfo Wbrew naturze, ten szybko wylądował na samym spodzie rosnącej
z dnia na dzień kupki wstydu. Historie w świecie antropomorficznych
zwierząt z mocną nutką erotyki to zdecydowanie nie moja bajka. Od
obowiązku się jednak nie ucieknie, zasiadłem więc do lektury. Po jej zakończeniu
wiem, jak bardzo niesprawiedliwe było moje pierwsze wrażenie. Nie znaczy to
jednak, że Wbrew naturze zaliczę do dzieł w pełni udanych.
W wykreowanym przez Andolfo zwierzęcym świecie zakazane są dwie
rzeczy: homoseksualizm oraz miłość międzygatunkowa. Polityka
rządu oparta jest na zapewnieniu jak największego przyrostu
naturalnego. Przejawia się ona także w zapewnieniu, że wszyscy
obywatele po ukończeniu dwudziestego piątego roku życia będą
posiadali partnera/partnerkę z tej samej rasy. Na singli jest z
kolei nałożony specjalny podatek, mający ich zachęcić do
szybszego znalezieni drugiej połówki. Oczywiście nie o miłość
tutaj chodzi, a zapewnienie ciągłości rasy.
Ów problem spotyka świnkę Leslie, która kilka godzin po
ukończeniu dwudziestego piątego roku życia otrzymuje wezwanie na
ustawioną przez rządzących randkę. Sympatyczna bohaterka jest
bardzo niechętna temu pomysłowi, bo raz, że wierzy w prawdziwą
miłość, a dwa – i tutaj naprawdę zaczynają się schody –
ostatnio nawiedzają ją erotyczne sny z umięśniony wilkiem. Leslie
zdaje sobie sprawę, że realizacja nocnych marzeń skończyłaby się
dla niej więzieniem lub nawet karą śmierci, nie potrafi się
jednak im oprzeć. A to dopiero początek jej kłopotów. Przed nią
pradawne przepowiednie, rządowe spiski oraz wiele innych średnio
przyjemnych atrakcji.
Autorce chwali się, że w swej serii podjęła jakże aktualny dziś
problem nietolerancji. Niestety, same dobre chęci Andolfo nie
świadczą o wysokim poziomie komiksu. Wbrew naturze cierpi z
powodu przerostu ambicji. Wszelkie problemy podjęte na przestrzeni
pierwszego tomu, od ingerencji rządzących w życie prywatne
obywateli aż po mobbing w kafejce, w której pracuje Leslie, są
jedynie zaznaczone, bo Andolfo musi przeskakiwać na kolejny, kreśląc
większy niż życie obraz przerażającej metropolii zwierząt.
Rysunki są bardzo przyjemne dla oka. Andolfo posiada kreskówkowy
styl, idealnie pasujący do opowieści o antropomorficznych
zwierzakach. Sposób, w jaki rysuje kolejne postaci, bardzo dobrze
oddaje charakter bohaterów. Z jej stylem współgrają także żywe
i radosne kolory. Niestety, średnio pasują one do opowiadanej
historii, która ze strony na stronę robi się coraz mroczniejsza.
Andolfo nie radzi sobie z warstwą fabularną tak dobrze jak z
artystyczną. Jej dialogi są często deklaratywne i sztuczne, a sama
opowieść szybko zaczyna uginać się pod własnym ciężarem.
Szkoda, bo od poważniejszych scenek autorce o wiele lepiej wychodzą
te, gdy Leslie rozmawia beztrosko ze współlokatorką lub kumplem z pracy.
Opowiedzenie o współczesnych problemach społecznych na przykładzie
zwierzęcych bohaterów jest rzeczą trudną, ale na pewno nie
niewykonalną – co udowodnił między innymi świetny film Zwierzogród. Wbrew naturze brakuje lekkości animacji
Disneya. Zamiast niej czytelnik otrzymuje nieznośną powagę i
ciągłe podkręcanie śruby do spółki z mistyczno-szpiegowskim
miszmaszem. Może Andolfo uda się odnaleźć w kolejnych tomach rytm
odpowiedni dla jej opowieści. Póki co doceniam pomysł oraz idee
stojąca za Wbrew naturze, ale samego komiksu polubić nie
potrafię.
5/10
Autor: Jakub Izdebski
Komiks Wbrew naturze ukazał się nakładem wydawnictwa Non Stop Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...