Strony

piątek, 5 stycznia 2018

Zakładnik (Kultura Gniewu)

Wszyscy znamy złotą zasadę dobrej opowieści według Alfreda Hitchcocka – najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie. U Guya Delisle'a jest inaczej. Najpierw szybka akcja: wjazd na chatę, porwanie i ucieczka za granicę. A potem mamy gościa, który przez ponad 300 stron siedzi zamknięty w pokoju. Czasem leży, czasem porywacze pozwolą mu rozprostować nogi, albo wezmą go do toalety - generalnie jednak nie ma zbyt wielu możliwości. Godziny zmieniają się w dni, tygodnie, miesiące. Porwany, przetrzymywany wbrew własnej woli, pozbawiony nadziei - oto tytułowy bohater „Zakładnika” Guya Delisle'a.




„Zakładnik” to komiks pełen paradoksów – wciągająca i emocjonująca opowieść o facecie przykutym do kaloryfera w zamkniętym pokoju. Pozornie Delisle nie ma tu możliwości wykazać się graficznie – powtarzające się kadry są wpisane w opowieść o zlewających się ze sobą tygodniach udręki i obezwładniającego poczucia bezsilności. I choć te same ujęcia, pozy, sceny towarzyszą czytelnikowi przez lekturę całego komiksu, to niejednokrotnie autor potrafi zaskoczyć zmianą perspektywy (kadry przedstawiające chociażby punkt zetknięcia ścian i sufitu, w połączeniu z pełną emocji narracją, potrafią zrobić piorunujące wrażenie, gdy uświadomimy sobie, że cztery ściany stają się dla bohatera całym światem). Delisle perfekcyjnie panuje nad narracją - pierwszoosobowy komentarz bohatera przez większość czasu jest lakoniczny, milknie kiedy trzeba (najczęściej w chwilach największego kryzysu, gdy wszystkie słowa wydają się zbędne), zaś w najbardziej dramatycznych momentach czytelnik zostaje zalany chaotycznym potokiem myśli, strzępkami informacji, zupełnie jakby na chwilę wszedł do głowy bohatera i razem z nim próbował poukładać sobie rzeczywistość. Dzięki tym zabiegom łatwo utożsamić się z porwanym Christophe'em.

Album Delisle'a jest zupełnie nieprzewidywalny. Bohater nie wie, co czeka go w najbliższych godzinach, tak jak i czytelnik nie potrafi przewidzieć, czego spodziewać się po kolejnych stronach „Zakładnika”. Chylę czoła przed maestrią kanadyjskiego komiksiarza. Dawno nie czytałem nic tak skrupulatnie przemyślanego - mimo sporych gabarytów (430 stron!) żaden kadr nie wydaje się tu zbędny. Doskonała symbioza treści i formy. A do tego to naprawdę poruszająca historia, w finale której ciężko powstrzymać emocje. 

„Zakładnika” Guya Delisle'a wydała Kultura Gniewu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...