Dziewczyny na rowerach, podróże w czasie, tajemnicza sekta, dinozaury i wielkie potwory – a to wszystko w Halloweeen pod koniec lat 80. Paper Girls, nowy komiks Briana K. Vaughana (scenariusz) i Cliffa Chianga (rysunki), wie jak szybko zaskarbić sobie sympatię czytelników, zwłaszcza dziś, gdy nostalgia za latami 80. i produkowanymi wówczas tekstami (pop)kultury wydaje się coraz silniejsza.
Łatwo posądzić Vaughana o żerowanie na popularnym obecnie trendzie, jednak w trakcie lektury Paper Girls ani przez chwilę nie czułem, by coś tu było wynikiem chłodnej kalkulacji. Podejrzewam, że praca nad tą fabułą mogła być spełnieniem dziecięcego marzenia – dla autora urodzonego w 1976 roku, który wychował się na Kinie Nowej Przygody to pewnie podobne doświadczenie, jak to, do którego odwoływali się Lucas i Spielberg tworząc pierwsze filmy wspomnianego wyżej nurtu mając w pamięci seriale, które jako dzieci oglądali w sobotnie poranki.
W odbiorze Paper Girls zaszkodził mi nieco wszechobecny hajp na ten tytuł, jednak uważam, że to solidna robota. Mamy tu cztery dobrze zarysowane bohaterki, które wchodzą w ciekawe interakcje, fabułę z kilkoma intrygującymi twistami, całą kupę nostalgii i sprawnie budowaną tajemnicę, która każe nam czytać dalej, nie pozwala oderwać się od lektury. Vaughan, autor wydanych u nas Ygreka – ostatniego z mężczyzn i Sagi, stosuje proste chwyty, by podsycić ciekawość czytelnika i wywołać emocje. Jedną z jego ulubionych sztuczek, powszechnie stosowanych w pisarstwie od wielu lat, jest danie czytelnikom odrobiny więcej informacji od tych, które posiadają bohaterowie. Dzięki temu odbiorca staje się aktywny – zastanawia jak to co wie, a czego nie wiedzą jeszcze postaci w komiksie, wpłynie na ich losy. Widać to doskonale w drugim tomie, gdy akcja przenosi się do czasów współczesnych, a bohaterki mają okazję poznać swoją przyszłość lub wręcz spotkać swoje starsze wersje.
Dwa wydane dotychczas przez Non Stop Comics tomy przygód dziewczyn rozwożących gazety pochłonąłem za jednym zamachem, a lektura dostarczyła mi sporo przyjemności. Pod każdym względem, zarówno fabularnie, jak i graficznie, to naprawdę solidna komiksowa robota. Kolory Matta Wilsona to czysty odjazd. I choć nie dostrzegam w Paper Girls pierwiastka wybitnego, nie zmienia to faktu, że – powtórzę po raz kolejny – bawiłem się naprawdę dobrze i z chęcią sięgnę po kolejne tomy.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...