Świat ledwo wrócił do normy po wydarzeniach z AXIS, a za oknem już widać Secret Wars, wielki event, pod który podwaliny Jonathan Hickman wylewał przez kilka lat. Dziewiąty tom przygód najemnika o niewyparzonej gębie pisany przez Briana Posehna i Gerry’ego Duggana stanowi więc podsumowanie runu obu scenarzystów oraz domknięcie większości wątków. Czasu dużo nie mają, bo zderzenie dwóch światów czai się tuż za rogiem.
Wszystko, co dobre… obfituje w humor i bezpieczną (bo nie przekraczającą za bardzo granicy dobrego smaku) makabrę, do której przyzwyczaili nas twórcy. Niestety, finał wydaje się być przedwczesny, a niektóre wątki domykane są naprędce. O ile pogodzenie się Deadpoola z przeszłością w Weapon X i spotkanie z Omegą Red, inną ofiarą programu, wypada zadowalająco, o tyle zakończenie historii rozczarowuje. Szczególnie tyczy się to końcowego starcia z organizacją Ultimatum. Nie brakuje w nim typowej dla serii mieszanki absurdu i brutalności, nie ma za to poczucia jakiejkolwiek stawki. W dodatku zagrożenie pojawia się i znika zaskakująco szybko. Szkoda, że w finale Deadpoolowi nie przyszło stanąć przed bardziej wymagającym (i może mniej licznym) przeciwnikiem. A tak mimo, że starcie jest krótkie, nie zaskakuje i szybko nudzi. Na szczęście ostatnie strony umila spotkanie Deadpoola z najbliższymi.
O definitywnym zakończeniu historii nie może być jednak mowy. Pozostaje poczekać, jak Deadpool odnajdzie się w świecie po Secret Wars – pisanym już tylko przez Duggana, bez Posehna, który kończy tym tomem przygodę z serią. Osobom kupującym Deadpoola od początku nie muszę polecać tego tomu – ci, mimo pewnych wad historii, powinni być zadowoleni. Natomiast tych, którzy dotychczas omijali przygody wygadanego najemnika, namawiam do lektury pierwszych tomów. Bądź co bądź, Deadpool Duggana i Posehna był jedną z bardziej udanych rzeczy wydawanych przez Egmont w ramach Marvel Now, a historie rozpoczynające serię należą do najlepszych w całym runie.
7/10
Komiks Deadpool: Wszystko, co dobre... ukazał się nakładem wydawnictwa Egmont.
Autor recenzji: Jakub Izdebski
Autor recenzji: Jakub Izdebski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...