Jeff
Lemire, autor Opowieści z Hrabstwa Essex,
Descendera i serii
Czarny Młot, w historii o
Łasuchu stworzonej dla Vertigo wpisuje postapokaliptyczną
rzeczywistość, w której rodzą się dzieci będące
zwierzęco-ludzkimi hybrydami w ramy opowieści drogi. W recenzji pierwszego tomu narzekałem na brak oryginalności i korzystanie z
wyświechtanych motywów gatunkowych. W tomie drugim pod tym
względem może nie jest lepiej, bo wszystkie „zaskakujące zwroty
akcji” ponownie wydają się dziwnie znajome, ale nie brakuje akcji
ani dziwnych postaci, a bohaterowie zyskują wreszcie wyrazisty cel,
dzięki któremu cała podróż jest lepiej umotywowana.
Lemire
to fachura, więc nawet z wyświechtanych tematów potrafi
stworzyć wciągającą opowieść. Mimo że niektóre
rozwiązania fabularnie niebezpiecznie ocierają się o poziom i
wiarygodność argentyńskiej telenoweli (mamy tu nieoczekiwane koligacje rodzinne i szokujące powroty zza grobu) to nie wpływa to negatywnie na lekturę.
Całość jest opowiedziana wartko, a konsekwentna kreska
Kanadyjczyka (w scenach retrospekcji wspomagają go inni rysownicy:
Nate Powell, Emi Lenox i Matt Kindt) sprawia, że kolejne strony
komiksu przewraca się z przyjemnością, choć – nie ukrywajmy –
sam komiks do najprzyjemniejszych nie należy.
Świat
Łasucha jest brutalny
i niebezpieczny, a pozornie spokojne schronienie, do którego
docierają bohaterowie w pewnym momencie opowieści, daje
iluzoryczne poczucie domowego ciepła. Trudno oprzeć się wrażeniu,
że coś wisi w powietrzu i pozostaje czekać, aż spadnie na
nieświadomych bohaterów (których relacje w tym tomie
zostały zgrabnie pogłębione i rozwinięte) z pełną mocą. O tym, co to
będzie i jakie będzie miało konsekwencje, przekonamy się
dopiero w trzecim i ostatnim tomie Łasucha,
którego polską premierę zapowiedziano na maj 2019 roku.
7/10
***
Buckaroo
to miasteczko w Oregonie, które słynie z seryjnych morderców.
Tytułowy Palcojad to tylko jeden z wielu szaleńców, którzy
się tam urodzili, a potem trafili na pierwsze strony policyjnych
kronik. Brat i siostra urządzający polowania na bliźnięta;
analfabeta palący biblioteki wraz z czytelnikami, wspomniany już
miłośnik ludzkich palców – w Buckaroo to makabryczna
codzienność. Gdy prowadzący śledztwo agent FBI znika w dziwnych
okolicznościach, na ratunek rusza mu porywczy Finch. By odnaleźć
kumpla, będzie musiał połączyć siły z panią szeryf i rozwikłać
niejedną tajemnicę Buckaroo.
Scenarzysta
Joshua Williamson nie zna umiaru. Klimatyczna z początku opowieść,
porównywana na wyrost do Milczenia owiec na
tylnej okładce, szybko traci cały urok. Williamson ma sto pomysłów
i każdy uważa za wart umieszczenia w scenariuszu – cierpi na tym
dramaturgia, bo pierwsze dwa twisty były może zaskakujące i
emocjonujące, ale pięć kolejnych to już niepotrzebny naddatek
ocierający się o absurd. Jest tak efekciarsko, że aż nudno, bo
wydarzenia tracą swą wagę. To, co zanosiło się na mroczną i
realistyczną opowieść, szybko traci całą wiarygodność, bo
wydarzenia pędzą na łeb na szyję, co ma negatywny wpływ nie
tylko na płynność narracji, ale również zawodzi w próbie
utrzymania uwagi czytelnika. W tym ostatnim nie pomaga również
para głównych bohaterów – pozbawiona ciekawych cech,
przez które czytelnik mógłby darzyć ich sympatią.
Palcojad
zapowiadał się na intrygującą
i trzymającą w napięciu historię, w której dużą rolę
odegra niepokojący klimat. Szkoda, że finalnie dostaliśmy
przesadnie efekciarski festiwal nudnych fabularnych przewrotek, gdzie brakuje interesujących bohaterów, którym warto by kibicować. Sprawy nie ratują również rysunki Mike'a Hendersona – to amerykański średniak, którego nawet można byłaby zaakceptować, ale w jego pracach za
często widać tu pośpiech.
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...