Strony

piątek, 30 listopada 2018

Recenzje komiksów: Łasuch, tom 2 i Palcojad, tom 1

Jeff Lemire, autor Opowieści z Hrabstwa Essex, Descendera i serii Czarny Młot, w historii o Łasuchu stworzonej dla Vertigo wpisuje postapokaliptyczną rzeczywistość, w której rodzą się dzieci będące zwierzęco-ludzkimi hybrydami w ramy opowieści drogi. W recenzji pierwszego tomu narzekałem na brak oryginalności i korzystanie z wyświechtanych motywów gatunkowych. W tomie drugim pod tym względem może nie jest lepiej, bo wszystkie „zaskakujące zwroty akcji” ponownie wydają się dziwnie znajome, ale nie brakuje akcji ani dziwnych postaci, a bohaterowie zyskują wreszcie wyrazisty cel, dzięki któremu cała podróż jest lepiej umotywowana.




Lemire to fachura, więc nawet z wyświechtanych tematów potrafi stworzyć wciągającą opowieść. Mimo że niektóre rozwiązania fabularnie niebezpiecznie ocierają się o poziom i wiarygodność argentyńskiej telenoweli (mamy tu nieoczekiwane koligacje rodzinne i szokujące powroty zza grobu) to nie wpływa to negatywnie na lekturę. Całość jest opowiedziana wartko, a konsekwentna kreska Kanadyjczyka (w scenach retrospekcji wspomagają go inni rysownicy: Nate Powell, Emi Lenox i Matt Kindt) sprawia, że kolejne strony komiksu przewraca się z przyjemnością, choć – nie ukrywajmy – sam komiks do najprzyjemniejszych nie należy.

Świat Łasucha jest brutalny i niebezpieczny, a pozornie spokojne schronienie, do którego docierają bohaterowie w pewnym momencie opowieści, daje iluzoryczne poczucie domowego ciepła. Trudno oprzeć się wrażeniu, że coś wisi w powietrzu i pozostaje czekać, aż spadnie na nieświadomych bohaterów (których relacje w tym tomie zostały zgrabnie pogłębione i rozwinięte) z pełną mocą. O tym, co to będzie i jakie będzie miało konsekwencje, przekonamy się dopiero w trzecim i ostatnim tomie Łasucha, którego polską premierę zapowiedziano na maj 2019 roku.

7/10


***

Buckaroo to miasteczko w Oregonie, które słynie z seryjnych morderców. Tytułowy Palcojad to tylko jeden z wielu szaleńców, którzy się tam urodzili, a potem trafili na pierwsze strony policyjnych kronik. Brat i siostra urządzający polowania na bliźnięta; analfabeta palący biblioteki wraz z czytelnikami, wspomniany już miłośnik ludzkich palców – w Buckaroo to makabryczna codzienność. Gdy prowadzący śledztwo agent FBI znika w dziwnych okolicznościach, na ratunek rusza mu porywczy Finch. By odnaleźć kumpla, będzie musiał połączyć siły z panią szeryf i rozwikłać niejedną tajemnicę Buckaroo.


Scenarzysta Joshua Williamson nie zna umiaru. Klimatyczna z początku opowieść, porównywana na wyrost do Milczenia owiec na tylnej okładce, szybko traci cały urok. Williamson ma sto pomysłów i każdy uważa za wart umieszczenia w scenariuszu – cierpi na tym dramaturgia, bo pierwsze dwa twisty były może zaskakujące i emocjonujące, ale pięć kolejnych to już niepotrzebny naddatek ocierający się o absurd. Jest tak efekciarsko, że aż nudno, bo wydarzenia tracą swą wagę. To, co zanosiło się na mroczną i realistyczną opowieść, szybko traci całą wiarygodność, bo wydarzenia pędzą na łeb na szyję, co ma negatywny wpływ nie tylko na płynność narracji, ale również zawodzi w próbie utrzymania uwagi czytelnika. W tym ostatnim nie pomaga również para głównych bohaterów – pozbawiona ciekawych cech, przez które czytelnik mógłby darzyć ich sympatią.

Palcojad zapowiadał się na intrygującą i trzymającą w napięciu historię, w której dużą rolę odegra niepokojący klimat. Szkoda, że finalnie dostaliśmy przesadnie efekciarski festiwal nudnych fabularnych przewrotek, gdzie brakuje interesujących bohaterów, którym warto by kibicować. Sprawy nie ratują również rysunki Mike'a Hendersona – to amerykański średniak, którego nawet można byłaby zaakceptować, ale w jego pracach za często widać tu pośpiech.

5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...