> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 30 lipca 2018

Łasuch, tom 1 [Jeff Lemire, Vertigo] / Ant-Man: Druga szansa [Spencer, Rosanas, Marvel Now]

Łasuch to nowy na polskim rynku komiks Jeffa Lemire'a, autora m.in. Opowieści z Hrabstwa Essex i serii Czarny Młot. Po historii o hokeistach z małego miasteczka i superbohaterach mieszkających na farmie przyszedł czas na postapo o chłopcu z głębokiego lasu. Wrażliwy dziewięciolatek w kraciastej koszuli jest prawdziwym amatorem słodkości i ludzko-zwierzęcą hybrydą: jego głowę ozdabia poroże jelonka. Po śmierci ojca, w towarzystwie małomównego twardziela o pooranej zmarszczkami twarzy, ruszy w podróż przez świat trawiony zarazą.



Jeff Lemire po kolei odhacza wszystkie motywy charakterystyczne dla historii postapokaliptycznych – mamy więc świat w ruinie, niedobitki ludzkości pozbawione moralnych zasad, zbrojne grupy przemierzające opustoszałe bezdroża, naukowców próbujących odkryć co się właściwie stało i jak temu zapobiec, a także dwójkę niedopasowanych bohaterów walczących o przetrwanie. Zbyt kurczowe trzymanie się wyświechtanych schematów i wielokrotnie przeżutych przez popkulturę motywów to właściwie mój główny zarzut do fabuły Łasucha. Niewiele rzeczy tu zaskakuje, a wizja Lemire'a jest, delikatnie mówiąc, niespecjalnie oryginalna – podobne światy widzieliśmy już setki razy.

Na szczęście scenariuszowo-rysunkowy warsztat Kanadyjczyka jest tak sprawny, że komiks czyta się szybko i bezboleśnie, a bohaterowie stają się czytelnikowi naprawdę bliscy i ciekawi nas ich dalszy los. Mimo że zwroty akcji nie podnoszą ciśnienia, a historia toczy się raczej leniwie, to i tak ani przez chwilę nie miałem ochoty przerwać lektury. Warto zwrócić uwagę na zabawę kadrowaniem, gdy Lemire zestawia ze sobą pozornie bliźniacze obrazy z teraźniejszości i przeszłości lub dzieli rysunek na osobne kadry, by zwrócić naszą uwagę na detal. Choć pierwszy tom Łasucha nie rzucił mnie na kolana, tak jak uczyniły to poprzednie komiksy tego twórcy, to liczę że seria się jeszcze rozkręci, a w drugim i trzecim tomie czeka nas więcej zaskoczeń.

7/10

***

Osadzenie miniserii Ant-Man: Druga szansa Nicka Spencera i Ramona Rosanasa nieco na uboczu uniwersum pozwala twórcom na opowiedzenie bardziej kameralnej i w gruncie rzeczy osobistej historii. Gadatliwy Lang potrafi robić dobrą minę do złej gry, ale w głębi duszy jest przytłoczony codziennością. Ant-Manowi daleko do bycia wzorowym superbohaterem – prywatnie to były skazaniec, rozwodnik, bezskutecznie szukający pracy i próbujący naprawić relacje z byłą żoną i nastoletnią córką. W dodatku posiadane przez niego moce nawet u jego arcywrogów budzą uśmieszek politowania. Nie ma lekko, ale Lang łatwo się nie poddaje - w małym ciele skrywa wielkie serducho.

Nick Spencer dobrze czuje postać Ant-Mana, a czytając wewnętrzne monologi bohatera trudno nie słyszeć w głowie głosu Paula Rudda – poczciwego nieudacznika, który chce dobrze, ale wychodzi różnie. Jeśli polubiliście jego interpretację Człowieka-Mrówki w Marvel Cinematic Universe to czytając wydanego niedawno Ant-Mana z Marvel Now poczujecie się jak na spotkaniu z dobrym kumplem. Lang dwoi się i troi, by ogarnąć życie do kupy, ale zarówno Człowiek-Grizzly, który pomylił go z poprzednim Ant-Manem, jak i Taskmaster, zrekrutowany przez apkę na smartfona do wynajmowania superłotrów mu w tym skutecznie przeszkadzają.

Przygody Człowieka-Mrówki ukazane w Drugiej szansie to konkretna życióweczka. Humor sytuacyjny miesza się z gorzkimi przemyśleniami o rodzinie, pracy, trudach dorosłego życia i kryzysie wieku średniego. Kupuję takiego Ant-Mana bez mrugnięcia okiem, tym bardziej, że Spencer potrafi zaskoczyć odjechanymi pomysłami (nazistowski robot!) i dobrze sobie radzi z realistycznym ukazaniem relacji między postaciami. Jest szczerze, na luzie, z dystansem i - co ważne - niegłupio. Kto nigdy nie poszedł na rozmowę o pracę w stroju superbohatera, bo akurat nie miał garnituru, niech pierwszy rzuci kamieniem.

8/10

Komiksy Łasuch, tom 1 i Ant-Man: Druga szansa ukazały się nakładem wydawnictwa Egmont.

Brak komentarzy: