> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 8 września 2025

Pingwin. Wszystko, co złe - recenzja

Karty zostają odkryte, wydarzenia nabierają rozpędu, a Pingwin przestaje się patyczkować. To, co dotychczas było grą w podchody, przeradza się w pełnoprawną wojnę o Gotham City. Z jednej strony Pingwin - do niedawna emerytowany złoczyńca, który wiódł spokojne życie w Metropolis, z drugiej - jego dzieci, które przejęły po ojcu przestępcze imperium. Pośrodku - Człowiek Nietoperz.




Drugi i ostatni tom maxiserii “Pingwin” pisanej przez Toma Kinga i rysowanej przez Rafaela De Latorre’a nie ma już tej samej siły, co część pierwsza. Patenty narracyjne (pierwszoosobowa narracja każdego z bohaterów, pokazująca Pingwina z innej perspektywy) są już znane, wiadomo też z grubsza dokąd zmierza cała historia, bo jest nie tylko bezpośrednią kontynuacją poprzednich sześciu zeszytów, ale wręcz ich naturalną konsekwencją. Z jednej strony można pochwalić spójność i rewelacyjne egzekwowanie pomysłu, który leżu u podstaw serii. Z drugiej - to w jakiś sposób powtórka z rozrywki, więc trudno, żeby wywołała te same emocje. Nie jest to wina twórców komiksu, a bardziej wydawcy, który zdecydował się podzielić tę opowieść na dwa albumy. Jestem pewien, że czytane jednocześnie, sprawdziłyby się lepiej.

Może trochę narzekam, bo “Wszystko, co złe” zaserwowało mi mniej zaskoczeń, niż “Długa droga do domu”, ale jednocześnie nie mogę zaprzeczyć, że to komiks ze wszech miar solidny. Napisany i narysowany konsekwentnie, zgrabnie prowadzący czytelnika przez kolejne zwroty akcji i pokazujący tytułowego bohatera w mniej znanym świetle. To nie cudak w śmiesznym kapeluszu posługujący się bronią ukrytą w parasolu, to nie potwór z filmu Tima Burtona wychowany w kanałach. Pingwinowi Kinga najbliżej do jego wcielenia antybohatera ze świata Matta Reevesa - pożądającego władzy gangstera, który przez swoją aparycję fizyczną bywa niedoceniany. Oczywiście biorąc poprawkę na fakt, że serial HBO Max opowiada o jego początkach, a komiks o drugim biegunie gangsterskiego życia.

“Pingwin. Wszystko, co złe” to zwieńczenie historii rozpoczętej w “Długiej drodze do domu”. Kompetentnie napisany komiks, którego brud i mrok podkreślają klimatyczne rysunki. Pierwsze sześć zeszytów tej historii oferowało więcej zaskoczeń (czy to jeśli chodzi o formę, czy samą fabułę), przez co oceniam je wyżej, natomiast nie jest to kontynuacja, którą byłbym rozczarowany.

7/10

Komiks “Pingwin. Wszystko, co złe” ukazał się nakładem wydawnictwa Egmont Polska.

Brak komentarzy: