> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 21 maja 2018

Oblivion Song. Pieśń otchłani - recenzja

W The Walking Dead Robert Kirkman przedstawia losy grupki ludzi starających się przeżyć w świecie opanowanym przez zombie. W Outcaście bohaterowie mierzą się z demonicznymi siłami. W obu seriach Kirkman traktuje otoczkę zombie-apokalipsy lub horroru okultystycznego jedynie jako pretekst. Najbardziej interesuje go jak te wydarzenia wpływają na poczynania bohaterów oraz relacje między nimi. Czy wobec niewyobrażalnego zagrożenia skupią się oni na przetrwaniu, czy też będą rozdrapywać traumy przeszłości. 




W Oblivion Song, najnowszym projekcie Kirkmana, połowa Filadelfii nagle zniknęła z powierzchni Ziemi, zastąpiona przez fragment z innego świata (zamieszkałego oczywiście przez krwiożercze bestie). Dekadę po tym wydarzeniu świat wciąż żyje w niepokoju. Chociaż sytuację opanowano, a zmarłych opłakano, ludzie wciąż obawiają się podobnego zdarzenia. W dodatku grupa osób odkryła sposób na podróże między światami i sprowadza stamtąd zaginionych, którzy na nieznanej sobie planecie musieli przetrwać prawie dziesięć lat. Stojący na jej czele Nathan Cole wyrusza na kolejne coraz częstsze i dłuższe wyprawy na obcą planetę, mimo sprzeciwu wojska i swoich współpracowników. Oczywiście jego decyzja wynika nie z chęci uratowania jak największej ilości osób a z osobistych pobudek. 

Przy znajomości innych serii tworzonych aktualnie przez Kirkmana Oblivion Song wydaje się dziełem pisanym automatycznie, jakby od niechcenia. Nie jest to na szczęście poziom Briana Michaela Bendisa i jego niezmierzających do żadnego celu X-Men lub Strażników galaktyki. Sama historia rozwija się powoli i w kolejnych tomach może pójść w ciekawym kierunku. Czuć jednak wtórność względem The Walking Dead oraz Outcasta, mimo zmiany gatunku z horroru na science fiction. Także protagonista, Nathan, wydaje się wariacją Ricka Grimesa i Kyle’a Barnesa. O wiele lepiej wypadają wątki poboczne, w szczególności małżeństwa Bridget i Duncana - współpracowników Cole’a, którzy zostali rozdzieleni przez zdarzenie w Filadelfii. On był jedną z pierwszych osób uratowanych z obcego świata, jednak podczas jego nieobecności ona związała się z innym mężczyzną. Ich wątek ma o wiele większy ciężar dramatyczny niż cokolwiek z udziałem Nathana. 

Jeśli ktoś jest fanem twórczości Kirkamana – niech bierze w ciemno. Lubiący komiksy s-f także mogą wypróbować. Osoby nie przepadające za wcześniejszymi pracami scenarzysty po lekturze Oblivion Song raczej się do niego nie przekonają. 

6/10

Autor: Jakub Izdebski

Oblivion Song ukazało się nakładem Non Stop Comics.

Brak komentarzy: