Strony

środa, 25 listopada 2020

New X-Men, tom 3 [Grant Morrison] - recenzja

X-Men według Granta Morrisona ciąg dalszy. W przedostatnim tomie runu Szkota w serii „New X-Men” Profesor X i jego mutanci mierzą się z próbą przejęcia Instytutu dla Wyjątkowej Młodzieży przez grupę zradykalizowanych wychowanków, gościnnie występujący Bishop i Sage starają się rozwikłać zagadkę morderstwa, a Cyclops, Fantomex i Wolverine atakują siedzibę Weapon Plus. Każda z trzech historii rozwija wątki zapoczątkowane przez Morrisona z różnym skutkiem (często z powodu inwencji późniejszych scenarzystów). 



Pierwsza z nich to w pewnym sensie ciekawe zapętlenie dziejów X-Men. Kiedyś członkowie zespołu kwestionowali autorytet Charlesa Xaviera (Pamiętacie Kitty Pryde i jej „Professor X is a jerk”?), teraz sami mierzą się ze swoimi zbuntowanymi podopiecznymi. Centralną postacią staje się Quentin Quire, nastoletni mutant klasy omega, który z wielu powodów zaczyna kwestionować ideologię założyciela Instytutu. Polscy czytelnicy mogą go kojarzyć z wydawanego kiedyś w ramach Marvel Now! „Wolverine and the X-Men” Jasona Aarona, gdzie był on wiecznie działającym na nerwach Rosomaka trollem. Jak się okazuje, scenarzysta „Potężnej Thor” niewiele zmienił w charakterze rozkapryszonego nastolatka. Quire od początku był nieliczącym się z nikim egocentrykiem. Jedyna różnica – u Morrisona nie posiada on gimnazjalnego poczucia humoru. 

Drugą najważniejszą postacią tomu okazuje się Emma Frost, którą szkocki scenarzysta uczynił w trakcie swojego runu jedną z kluczowych członkiń X-Men. Dawna Biała Królowa zjednała sobie czytelników ciętym językiem i butą, które kontrastowały z charakterem Jean Grey. W „Buncie…” między obiema telepatkami dochodzi w końcu do swego rodzaju pojedynku, którego przebieg jest dla Emmy szczególnie dramatyczny. Morrison świadomie wyciąga liczne traumy panny Frost, przede wszystkim przypominając kolejnych podopiecznych, których musiała ona pochować (od pierwszych Hellions, przez Syncha z Generation X, a na Negasonic Teenage Warhead kończąc). Przy okazji przybliża także jej zagmatwane życie rodzinne, które swego czasu stało się podstawą dla zapomnianej już solowej serii telepatki. 

U Szkota świat X-Men wciąż jest jako tako zazębiającym się organizmem, co czasem zgrzyta, czasem pomaga. Nic dziwnego, że gdy w Instytucie dochodzi do zbrodni, sprawę mają rozwiązać Bishop i Sage (występujący wtedy regularnie w „X-Treme X-Men” Chrisa Claremonta). Z drugiej strony nie wiadomo po co na kilku kadrach widoczni są inni znani mutanci (Rouge, Nightcrawler), którzy z jakiegoś powodu nie reagują, gdy pojawiają się kłopoty (i wszystko znów zostaje na głowie Cyclopsa i Beasta). 

Trzecia historia, „Atak na Broń Plus”, znacznie odbiega od pozostałych dwóch. Od razu rzuca się w oczy inna szata graficzna. W pierwszej kolejności jesteśmy raczeni specyficznym stylem Franka Quitely’ego, a później porządną superbohaterszczyzną od Phila Jimeneza. Potyczkę z Bronią Plus ilustruje natomiast Chris Bachalo. Osobiście nie przepadam za jego chaotycznymi rysunkami, a tutaj dostajemy wręcz kwintesencję jego techniki. Szczególnie nieczytelne okazują się sceny akcji, gdzie zupełnie nie wiadomo kto strzela do kogo i ile jest sił przeciwnika. „Broń Plus” wydaje mi się także najsłabszym rozdziałem tomu. Podróż Wolverine’a w poszukiwaniu jego przeszłości jest zbyt oderwana od pozostałych wątków serii. Nie wspominając nawet, że sekrety ostatecznie przez niego odkryte są niezbyt zaskakujące i ostatecznie nie wpłynęły w ogóle na rozwój postaci. 

Niemniej trzeci tom „New X-Men” jest pozycją obowiązkową dla fanów mutantów. Tym bardziej że został nam już tylko wybuchowy i kontrowersyjny finał. 

7/10 

Seria „New X-Men” ukazuje się nakładem wydawnictwa Mucha Comics.
Autor recenzji: Jakub Izdebski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...