Strony

środa, 13 stycznia 2021

Dom pokuty - komiksowy horror w najlepszym wydaniu

Wszyscy miłośnicy opowieści z dreszczykiem powinni się poczuć tu – nomen omen – jak w domu. Ogromna posiadłość pani Winchester wypełniona jest robotnikami, którzy pracują dzień i noc. Stukot młotów nie ustaje ani na chwilę i pozwala zagłuszyć wyrzuty sumienia. Każdy bowiem, kto pracuje w tej posiadłości, popełniał w przeszłości straszne czyny i dzięki pracy ma możliwość odpokutowania win. Sama pani Winchester zdaje się mieć obsesję na punkcie utraconych bliskich oraz zła, które czai się w zakamarkach ogromnego domu. Sposobem na trzymanie go na dystans są niekończące się remonty. Wkrótce do pracy najmuje się małomówny Peck, którego sumienie od wielu lat nie zaznało ukojenia. Między nim, a właścicielką posiadłości wywiązuje się specyficzna relacja. Witajcie w „Domu pokuty”.



Scenarzysta Peter J. Tomasi i rysownik Ian Bertram (wspomagani kolorami legendarnego Dave'a Stewarta) zabierają czytelnika w niesamowitą podróż, pełną zaskakujących zdarzeń, od których jeży się włos na głowie. Atmosfera tajemnicy i niepokoju budowana jest powoli – zanim czytelnik odkryje, co właściwie dzieje się w posiadłości Winchester minie trochę czasu. Autorzy wykorzystują go dobrze – przeplatając wątki Sary i Pecka, korzystając z retrospekcji, mnożąc dziwności i budując tło opowieści. To tu, to tam, podrzucając wskazówki i dając zaledwie strzępki odpowiedzi, zmuszają czytelnika do intelektualnej pracy (czy to klątwa jest źródłem problemów, czy może jest nim szaleństwo Sary?). Potencjalne scenariusze dalszego rozwoju wypadków i hipotetyczne odpowiedzi, wyjaśniające całe zamieszanie, powstają w głowie same. Tym bardziej warto docenić, że Peter J. Tomasi potrafi zaskoczyć odbiorcę, ciągnąc historię w niespodziewanym kierunku. Odpokutowanie win, broń palna jako zagłada dla ludzkości (ale i budulec Ameryki, jaką znamy), napięcia rasowe (nieco za słabo zarysowane, będące dla scenarzysty wygodnym wytrychem – kto czytał, ten wie), proces przepracowania żałoby – wątków podejmowanych w „Domu pokuty” jest naprawdę sporo, a wszystkie te konteksty zdają się być odpowiednio umiejscowione i pracują na rzecz opowieści, a nie tylko sztucznie ją uatrakcyjniają.

Od strony graficznej „Dom pokuty” wygląda fenomenalnie. Mimo że projekty postaci z ogromnymi oczami początkowo przypominały mi porcelanowe lalki, szybko okazało się, że już samą mimiką dużo się tu pokazuje. Zachwyciłem się pomysłem wizualnym na opowiedzenie tej historii – sposobem ułożenia kadrów na planszach, ogrywaniem niesamowitości, podkreślaniu niepokojącej atmosfery. Na rysunkach Iana Bertrama groza nieustannie czai się na granicy kadru, a złe myśli kłębią się w głowach bohaterów niczym macki, walcząc o wyrwanie się na zewnątrz. Krwista czerwień często jest zestawiana ze stonowanymi barwami i wgryza się w podświadomość czytelnika, alarmując: zaraz wydarzy się coś złego.

„Dom pokuty” to jeden z najlepszych komiksów grozy, jakie czytałem. Podchodziłem do niego z dystansem, bo w przeszłości horrory opowiadane przy pomocy kadrów i dymków w większości przypadków były dla mnie rozczarowaniem. Mimo obaw pobyt w „Domu pokuty” z wydawnictwa KBOOM okazał się doświadczeniem, o którym z pewnością warto opowiedzieć. Co też niniejszym uczyniłem. Jeszcze bardziej polecam sięgnąć po album osobiście i przekonać się o wszystkich skrywanych w nim niespodziankach na własnej skórze.

Wciąż podziwiam okładkę. I słyszę w głowie stukot młotów...

8/10

Album „Dom pokuty” ukazał się po polsku nakładem Wydawnictwo KBOOM.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...