Czekałem na „I'm Your Woman” z jednego powodu – a imię jego Rachel Brosnahan. Aktorka dała się zauważyć już na drugim planie w „House of Cards” czy „Manhattanie” (serial twórców „Masters of Sex” o konstruowaniu bomby atomowej na pustyni Nowego Meksyku w latach 40. – polecam, jeśli nie znacie). Jednak dopiero tytułowa rola we „Wspaniałej pani Maisel” zapewniła jej rozpoznawalność, worek nagród (m.in. Emmy i dwa Złote Globy) i mą bezgraniczną miłość. Rachel Brosnahan to wszechstronna aktorka - uwodzi naturalnością i zachwyca zarówno w wydaniu dramatycznym, jak i komediowym. Byłem bardzo ciekaw jak poradzi sobie w kinie akcji.
Fabuła jest prosta. Aktorka wciela się w kobietę, której mąż nagle znika, a ona zostaje wciągnięta w gangsterskie porachunki. By przeżyć, musi uciekać – z niemowlakiem na ręku i z torbą pełną brudnych pieniędzy pod pachą. W odnalezieniu się w całkowicie nowej i niebezpiecznej sytuacji pomoże jej stary znajomy męża.
Reżyserka i współscenarzystka Julia Hart najwięcej twórczej energii wkłada w stylizację swojego filmu na obraz z lat 70. Efekt jest śliczny – zarówno faktura zdjęć, wykorzystane stroje, jak i muzyka łatwo przekonują widza, że akcja filmu dzieje się te kilkadziesiąt lat temu. Również Rachel Brosnahan staje na wysokości zadania, wcielając się w naiwną „kurę domową” bez jakichkolwiek umiejętności. Kobietę, której dotychczas największe zmartwienia ograniczały się do leżenia i ładnego wyglądu, a która nagle musi się usamodzielnić i walczyć o przetrwanie. W dodatku mając pod opieką małe dziecko. Jej zagubienie w całej sytuacji, ale i stopniowa przemiana w tym nieprzyjaznym środowisku jest wygrana naprawdę dobrze – zdarzają się sceny, w których widz wstrzyma oddech w oczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń.
Mimo tych zalet, seans „I'm Your Woman” nie jest w pełni satysfakcjonujący. Zawodzi scenariusz – rozwleczony i niestety zmierzający donikąd. Punkt wyjściowy jest naprawdę ciekawy, ale twórcom jakby brakuje pomysłu na rozwinięcie i poprowadzenie tej opowieści tak, by równo trzymała w napięciu. Może trzeba było więcej wyciąć w procesie montażu, może nieco skrócić całość, a byłoby lepiej. Największym grzechem „I'm Your Woman” jest jednak finał filmu – pozostawiający widza z mnóstwem pytań na temat losów bohaterów i sprawiający wrażenie nie tyle świadomej decyzji twórców, co raczej przypadku. Jakby ktoś stwierdził: „Ok, dobiliśmy do dwóch godzin metrażu, można zwijać produkcję”. Szkoda, bo był w tym potencjał na duszne kino prezentujące nieoczywistą perspektywę kobiety z dzieckiem w brutalnym świecie zdominowanym przez mężczyzn z bronią. Niestety, pozostaje zachwycać się ładną stylizacją filmu na lata 70. i jak zawsze bardzo porządną rolą Rachel Brosnahan, ale po fabule nie oczekiwać zbyt wiele.
6/10
„I'm Your Woman” możecie obejrzeć na Amazon Prime Video.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...