Strony

poniedziałek, 4 kwietnia 2022

Giant Days, tom 10: Przemyślę to jeszcze - recenzja

Słodko-gorzkie perypetie trójki przyjaciółek ze studiów autorstwa Johna Allisona trzymają poziom. Do końca ich historii zostały jedynie cztery tomy. Czuć więc obieranie kierunku na zamknięcie całości: bohaterki rozpoczynają właśnie ostatni rok studiów. Autor doskonale wyłapuje klimat tego okresu, gdy z jednej strony człowiek chciałby jeszcze chłonąć beztroski uczelniany klimat, z drugiej czuje narastającą z dnia na dzień potrzebę ogarnięcia swojego życia. Trudne sprawy – na szczęście podane z przymrużeniem oka i przystępnej dla każdego formie. Nietrudno odnaleźć w bohaterkach i ich znajomych emocje, które towarzyszyły nam podczas ostatnich miesięcy na uczelni.



Bo niektórzy zdają się w tym czasie mieć wszystko poukładane – jak Susan, która od niedawna mieszka z McGrawem. Jak to zwykle bywa, prawdziwy początek nowego życia oznacza całkiem dużo dram (głównie o pierdoły). Niektórzy nie wiedzą, za co się zabrać – jak Daisy, która chce pogodzić się ze swoją babcią (chociaż za bardzo nie wie jak), a przez za duże kwalifikacje biją się o nią pracodawcy (i którego tu wybrać). W końcu niektórzy nigdy nie ogarniają – jak Esther. Dla niej największym wyzwaniem będzie konfrontacja z powracającym z chorobowego Edem, który najpierw odstąpił jej swój własny pokój, a potem zdecydował się na pijackie wyznanie, zakończone efektownym upadkiem i złamaniem obu kostek.

Giant Days” wciąż nie boi się mieszać absurdu z problemami bliższymi życiu. Niestety, o ile samo ich przedstawienie wypada ciekawie i wiarygodnie, o tyle twórcy czasem nie mają pomysłu na ich rozwiązanie. Tym razem niesatysfakcjonująco wypada finał kłótni Daisy z jej babcią. Wydaje się on pojawiać jak za dotknięciem magicznej różdżki. Inna sprawa, że to nie nasza bohaterka, którą niemal ciągle śledzimy, miała coś do przepracowania, a jej obecna przede wszystkim poza kadrem bunia. I to właściwie jedyny minus tego tomu. Chciałoby się, żeby wszystkie komiksy miały takie „wady”.

Co poradzę, zżyłem się bardzo z trójką bohaterek i ich znajomymi. Chociaż do pożegnania jeszcze kilka tomów, już czuję, że „Giant Days” zostawi w moim serduszku pustkę, którą trudno będzie wypełnić. Horrorów dużo, kryminałów i fantastyki naukowej też, superbohaterszczyzny po szyję, a takich skromnych, podnoszących na duchu opowieści wciąż mało.

8/10

Autor recenzji: Jakub Izdebski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...