Decyzja o wydaniu “Uwertury” – prequela komiksowej serii “Sandman”, który najlepiej czytać po zakończeniu przygody z podstawowym cyklem – w grudniu 2022 może dziwić. Wszak równolegle dostajemy wznowienia głównej serii, które doszły dopiero do tomu siódmego (wydanego w listopadzie). Komiks się jednak ukazał, więc kto jest zdany na wznowienia serii to teoretycznie jest skazany na jego przeczytanie między tomami siódmym i ósmym, którego w nowej edycji na rynku jeszcze nie ma.
“Sandman. Uwertura” to prequel dziesięciotomowego cyklu, za którym stoi Neil Gaiman. Możemy oglądać w niej Morfeusza u szczytu potęgi, zanim został uwięziony i pozbawiony insygniów władzy. Wraz w towarzystwie swojego innego wcielenia będzie musiał stawić czoło kwestii umierającej gwiazdy, która zagraża całemu wszechświatowi. Aby misja się powiodła będzie zmuszony odnowić znajomość z… ojcem i matką.
“Uwertura” powstała kilkanaście lat po zakończeniu serii i ponad dwadzieścia pięć lat po jej rozpoczęciu. Może wydawać się skokiem na kasę, odcinaniem kuponów. Ale na szczęscie za jej sterami stoi dwóch świetnych artystów. Dla Gaimana to ostatnia rzecz (jak zapowiada we wstępie), którą napisał o Morfeuszu. Trzeba przyznać, że fabuła jest zgrabna, porusza wiele ciekawych wątków, nie brakuje w niej smaczków dla fanów serii. Przede wszystkim Gaimanowi udaje się uchwycić ten specyficzny klimat serii, który pokochali czytelnicy. Scenariusz pełen niespodzianek, przeskoków między rożnymi rzeczywistościami został wypełniony barwnymi postaciami – zarówno tymi, które mieliśmy okazję już poznać, jak i takimi, które dopiero debiutują na kartach serii. Mimo że to prequel, to najlepiej podczas lektury będą się bawić osoby, które znają całą serię, bo scenarzysta ukazuje niektóre znane nam postaci w nowym kontekście.
Za rysunki odpowiada J.H. Williams III co gwarantuje artystyczną jazdę bez trzymanki. Rysownik, tak jak w “Promethei” Alana Moore’a, przekracza granice tradycyjnie pojmowanej sekwencyjności w medium narracyjnym jakim jest komiks. Kadry przybierają najróżniejsze konfiguracje, zostają wpisane w figury geometryczne, zdają się nie tylko być nośnikiem historii, ale same w sobie opowiadać historię. Absolutna formalna maestria idzie w parze z historią i sprawia, że to jeden z najlepiej narysowanych “Sandmanów” w historii serii.
“Sandman. Uwertura” to może nie najlepszy album cyklu, ale na pewno udany powrót do świata Morfeusza po kilkunastu latach przerwy. Na pewno warto się zapoznać z tym komiksem, choć jak już wspomniałem – rekomenduję, by zrobić to dopiero po lekturze “Przebudzenia” (dziesiątego tomu “Sandmana”). Na deser zostaje kilkadziesiąt stron dodatków, z których możemy dowiedzieć się między innymi jak powstawała fenomenalna warstwa graficzna oraz cudowne okładki Dave’a McKeana.
7/10
Autor recenzji: Jan Sławiński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...