Lata mijają, a opowieści z Kaczogrodu autorstwa Carla Barksa wciąż bawią. Artystę odkrywałem jako kilkulatek, zaczytujący się w historiach publikowanych na łamach "Kaczora Donalda", który to magazyn w zeszłym miesiącu obchodził w naszym kraju swoje trzydziestolecie. Do głowy mi wtedy nie przyszło, że niektóre z tych komiksów powstały kilkadziesiąt lat wcześniej.
W dwudziestym czwartym tomie "Kaczogrodu" Barks prezentuje nam koktajl stałych motywów z Donaldem i jego bliskimi w roli głównej. Nie zabranie Sknerusa szukającego skarbów, Magiki de Czar próbującej zdobyć jego pierwszą dziesięciocentówkę i Braci Be chcących okraść skarbiec. Donald znów będzie szukał pracy i walczył o względy Daisy z Gogusiem, a siostrzeńcy będą lawirowali między zachowaniem nieznośnych urwisów i najtrzeźwiej myślących osób w pokoju. Dodatkowo dostaniemy także kilka fabuł z Diodakiem w roli głównej.
Historie są na tyle różnorodne, że lektura — chociaż z racji swojego wieku trącąca miejscami myszką — nie nudzi się szybko. Nie przeszkadza w niej także specyficzne podejście Barksa do ciągłości. Chociaż wszystkie postaci trzymają się pewnych stałych, niektóre ich cechy zmieniają się o 180 stopni z opowiastki na opowiastkę. Donald zawsze będzie pechowcem, ale w jednej historii okaże się najbardziej niekompetentnym pracownikiem na świecie, w drugiej natomiast wyjdzie z niego wirtuoz w swoim fachu. Sknerus nigdy nie przestanie być skąpcem, ale czasem zostanie także ukazany jako niezły naiwniak. Z kolei innym razem będzie chuchał na zimne do granicy nerwicy natręctw. O skrajnie różnym zachowaniu siostrzeńców pisałem wyżej.
Ogromne wrażenie niezmienne robi za to wyobraźnia Barksa i jego kolejne pomysły na perypetie, którym będą musieli przeciwstawić się mieszkańcy Kaczogrodu. Mnie najbardziej przypadła do gustu historia, w której Donald zostaje mistrzem demolki. Trzeba przyznać, że pomysły na niszczenie kolejnych budynków ma zacne. Oczywiście znajdą się motywy, które były ograne chyba nawet w momencie premiery komiksu. Jak inaczej opisać ten, w którym Donald musi liczyć owce i oczywiście zawsze zasypia w trakcie tej czynności.
Kolejny "Kaczogród" Barksa to lektura obowiązkowa dla wszystkich wielbicieli Sknerusa i spółki. Wydaje mi się, że osoby dopiero rozpoczynające swoje przygody z nim lub obawiające się "wiekowości" przedstawionych historii także mogłyby sięgnąć po "Walkę o status". Stare historie o Donaldzie i jego bliskich to rzecz, do której zawsze warto wrócić. Gdyby było komuś mało, to spokojnie - na premierę czeka jeszcze sześć tomów.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...