Pamiętam szok, gdy mając może 8 lat w szkolnej bibliotece odkryłem crossover, w którym ramię w ramię występowali Batman i Superman. Historia “Mroczny Rycerz nad Metropolis” miała bardzo klimatyczne, sugestywne okładki - tę z osłabionym przez kryptonit Supermanem oraz tę, na której skąpani w mroku bohaterowie pochylają się nad ciałem w kostnicy. Lata później jarałem się serią “Superman/Batman” Jepha Loeba i Eda McGuinnessa, którą wydawał Dobry Komiks (czemu, dziś nie potrafię zrozumieć). Nie zliczę też, ile razy w moim domowym magnetowidzie lądowała kaseta z animacją “Batman i Superman”, będąca sklejką odcinków “The New Batman Adventures” i “Superman: The Animated Series”. Łatwo więc zrozumieć, że sięgając po najnowszy ongoing DC z Egmontu - “Batman/Superman. World’s Finest” o podtytule “Diabeł Nezha” - czułem wręcz dziecięcą ekscytację.
Na szczęście nowa seria pisana przez Marka Waida z rysunkami Dana Mory nie udaje niczego, czym nie jest. Kreatywny duet stawia na czystą, niczym nieskrępowaną rozrywkę, wyciskając maksimum z dwóch ikonicznych bohaterów, a jednocześnie nie popadając w karykaturalne tony. Mimo że akcja gna na łeb na szyję, nie brakuje zaskoczeń i niespodzianek, to całość jest prowadzona konsekwentnie i nie brakuje w tym wszystkim serducha. Widać, że obaj twórcy doskonale się bawili, a ten euforyczny nastrój udziela się również czytelnikowi. Komiks wygląda cudownie (Dan Mora wyrasta na jednego z moich ulubionych współczesnych rysowników, którzy zajmują się komiksami Wielkiej Dwójki). Mimo że Batmana kojarzymy raczej z mrokiem, tak tutaj, niczym w Srebrnej Erze, doskonale sprawdza się u boku radośniejszego Supermana jako doskonały strateg i wybitny detektyw. Ich wspólna przygoda zahacza o podróże w czasie, a tytułowy diabeł Nezha posiada magiczne moce, z którymi bohaterowie poradzą sobie tylko współpracując. Pozwoli im to nie tylko uratować świat (choć cena będzie wysoka - czekam na drugi tom, żeby zobaczyć jak to się wszystko skończy!), ale też wzmocnić rodzącą się dopiero między nimi przyjaźń.
W gruncie rzeczy to ekwiwalent sytego filmowego blockbustera - wypełniony akcją, gościnnymi występami (Doom Patrol! Green Lantern! I inni!), z prostą, acz dającą masę satysfakcji fabułą. Zrobionego z sercem, wyczuciem, który nie wstydzi się swojego eskapistycznego charakteru. To właśnie takie komiksy superbohaterskie pokochałem jako dzieciak. To właśnie takiej rozrywki w nich szukałem. Choć dziś lubię również pozycje ambitniejsze, poruszające poważniejsze tematy i często sięgam po komiksy cięższe gatunkowo, to raz na jakiś czas chętnie wyciągnę coś lżejszego. Autentycznie czekam na dalsze tomy, co w przypadku superbohaterskich ongoingów zdarza mi się coraz rzadziej. Seria “Batman/Superman. World’s Finest” Marka Waida i Dana Mory udowadnia, że w prostych historiach superbohaterskich dalej tli się magia.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...