Na 450 stronach Życia i czasów Sknerusa McKwacza znajdziemy 12 głównych rozdziałów i kilka dodatkowych historii, nawiązujących do oryginalnej serii Dona Rosy. Fabuła rozgrywa się na przestrzeni 70 lat (od 1877 do 1947 roku) i na tle wielu znaczących wydarzeń z historii świata. Sknerusa poznajemy jako kilkuletniego kaczorka, który idzie do swojej pierwszej pracy, a potem gnany marzeniami o wielkim świecie, przygodach i bogactwie wyrusza w najdalsze zakątki globu.
Nagrodzona Eisnerem w 1995 roku seria Dona Rosy nie zestarzała się ani o jotę. Po raz pierwszy poznałem ją w 2000 roku, tak jak i pewnie większość polskich czytelników, dzięki specjalnemu wydaniu Kaczora Donalda. Przez lata komiks dorobił się statusu kultowego, a umiejętności Rosy w opowiadaniu o mieszkańcach Kaczogrodu obrosły legendą (co potwierdziło ogromne zainteresowanie jego osobą podczas MFK 2013 w Łodzi). Nowe wydanie o burzliwej młodości Sknerusa to doskonały komiks - nie tylko przez nuty nostalgii towarzyszące lekturze.
Rosa na każdym kroku pokazuje, że najbogatszy kaczor świata zdobyła wszystko własnymi płetwami. Wujaszek Donalda nigdy nie bał się ciężkiej pracy: był kowbojem, kierował parostatkiem, szukał złota w Klondike i na afrykańskich bezdrożach dzielnie stawiając czoła przeciwnościom losu. Życie i czasy... ukazują właśnie takie oblicze Sknerusa – młodzieńca pełnego pasji, gotowego do poświęceń, który na pierwszym miejscu stawia rodzinę – a nie zgorzkniałego starca-dusigrosza. Opowieści pełne niesamowitych przygód w najdalszych zakątkach świata przesiąknięte są jednak sporą dawką goryczy – w trakcie lektury uświadamiamy sobie bowiem jak wiele Sknerus musiał poświęcić, by zdobyć swój majątek; otrzymamy również znaną od zawsze i niezmiennie uniwersalną lekcję, że pieniądze szczęścia nie dają.
Biografia najbogatszego kaczora świata to również list miłosny fana i dla fanów. Każdy z komiksów zamieszczonych w tym tomie posiada przedmowę autorstwa Rosy. Nic nie jest tu dziełem przypadku, a każda informacja, którą możemy znaleźć w komiksie jest echem informacji zawartych w twórczości Carla Barksa – twórcy postaci Sknerusa McKwacza i mistrza Dona Rosy. Niekiedy ledwie wspomniane u Barksa przygody u Rosy wyrastają na pełnoprawną opowieść. Ten ostatni wykonał mnóstwo drobiazgowych badań, by jego historie o Sknerusie nie tylko były zgodne z kanonem ustanowionym przez Barksa, ale i prawdą historyczną (a przynajmniej najbliższe jej jak to tylko możliwe w historyjkach przygodowo-awanturniczych). Przedmowy do poszczególnych rozdziałów komiksu dają nam wgląd za kulisy powstawania opus magnum Rosy, oferują mnóstwo ciekawostek i pozwolą jeszcze bardziej docenić jego pracę.
Na podstawowym poziomie Życie i czasy... oferują wspaniałą rozrywkę dla całej rodziny. Mamy tu wyrazistego bohatera (oj, ma ten nasz Sknerus charakterek, oj ma!), całą masę przygód, które śledzi się z zapartym tchem i sporo slapstickowego humoru (drugi plan żyje własnym życiem). Trudno wybrać najlepszy czy najgorszy rozdział, każdy oferuje coś nowego, coś ekscytującego. Czasami sprawi, że zaśmiejemy się w głos, innym razem ciężko będzie nam powstrzymać łzy wzruszenia. Najmłodsi czytelnicy powinni wyciągnąć z komiksu kilka cennych lekcji na temat życia i dowiedzieć się paru historyczno-geograficznych ciekawostek, jednak warstwa edukacyjna nigdy nie przysłania przygodowego charakteru publikacji. Wszystko zaś zostało zilustrowane bardzo dynamiczną, wyrazistą kreską, której nie brakuje precyzji i pewności - kadry pękają od szczegółów, a autor nie zaniedbuje żadnego z elementów swojego dzieła (od krajobrazów po architekturę z danej dekady).
Sama praca Rosy zasługuje w moim mniemaniu na najwyższą możliwą ocenę. Za każdym razem, gdy wracam do lektury, odkrywam w jego Sknerusie coś nowego, coś na co wcześniej nie zwróciłem uwagi. Niestety samo polskie wydanie, choć na pierwszy rzut oka prezentuje się zjawiskowo, po bardziej wnikliwej analizie ujawnia kilka mankamentów. Pojawiają się sporadyczne błędy w tłumaczeniu („Bur” zastąpiony przez „gbura” - podejrzewam, że może to być wina nadgorliwego korektora, bowiem w poprzednim wydaniu komiksu [wyd. drugie, 2010] błąd ten się nie pojawia), kilka nieprzetłumaczonych kwestii z tła (np. tabliczki informacyjne itp.), błędy merytoryczne w przedmowach. Najbardziej boli jednak brak dwóch dodatkowych historii, które czyniłyby to wydanie kompletnym – mowa o Pierwszej dziesięciocentówce i Skarbie Holendra. Ponadto warto zwrócić uwagę, że Ostatnia podróż do Dawson została tu zaprezentowana w okrojonej formie. Jest to o tyle niefortunne, że choć retrospekcja ta uzupełnia pewną lukę fabularną z poprzednich rozdziałów, tak sama w sobie nie ma żadnej wartości. Wspomnienie zaprezentowane samoistnie w tym tomie działa w kontekście z resztą historii – o powrocie starego Sknerusa do górniczej osady i ponownym spotkaniu ze Złotką. Czytelnik nowego wydania został pozbawiony przyjemności obcowania z tą historią, a tym samym nie dostał pełnego obrazu głównego bohatera, dla którego ta właśnie przygoda ma szczególne znaczenie (a sama w sobie jest po prostu doskonała, porywająca tempem i wzruszająca w finale).
Gdyby nie okaleczenie, o którym piszę w poprzednim akapicie, z czystym sumieniem dałbym Sknerusowi Rosy 10/10. W zaistniałej sytuacji nie pozwala mi na to wrodzona recenzencka rzetelność. Jednocześnie pragnę zaznaczyć, że komiks wciąż czyta się doskonale, a pojedyncze błędy, o których wspomniałem, nie wpływają znacząco na odbiór całości. Najbardziej żal wykastrowanej z najciekawszych elementów Ostatniej podróży do Dawson i dwóch nieopublikowanych historii. Mimo wszystko mam nadzieję, że album Życie i czasy Sknerusa McKwacza okaże się sprzedażowym hitem i dostaniemy w Polsce więcej grubaśnych wydań komiksów Rosy i Barksa. Oby niczego im już nie brakowało.
9/10
"Pierwsza 10centówa" zgoda - brak, ale "Skarb Holendra" nie ma nic wspólnego z życiem Sknerusa i dzieje się współcześnie i nic nie wnosi do całości. Trochę by się to mijało z celem.
OdpowiedzUsuńZmyliło mnie to, że komiks był w pierwszym polskim wydaniu ŻiCSM.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wreszcie pojawiło się to w całości, nawet z błędami.
OdpowiedzUsuńJeśli mnich historii wie może czy nowsze wydanie ma mniej błędów a
więcej odcinków bis
to byłbym wdzięczny.