Mowa ptaków. Jedni powiedzą, że to chaotyczna i bałaganiarska fabuła podporządkowana eksperymentalnej formie. Że to zlepek scen, mniej lub bardziej zabawnych. Że to samozachwyt nad własną elokwencją, który momentami niebezpiecznie przypomina intelektualny onanizm.
A ja powiem - to wszystko prawda, ale w tym szaleństwie jest metoda. Film Żuławskich wciąga i hipnotyzuje. Szaleńcze tempo, tona cytatów (od Trzeciej części nocy po Opętanie), bezwstydnie szarżujący aktorzy (maniera Fabijańskiego współgra z konwencją filmu) - wszystko to bywa męczące przez swą intensywność, ale jednocześnie nieustannie intryguje i bawi. Na tyle, by przez ponad dwie godziny nie tylko utrzymać zainteresowanie widza, ale również dostarczyć mu solidnej rozrywki.
Mowa ptaków z pewnością podzieli widzów. Jedni pokochają, inni znienawidzą. Oglądałem z niesłabnącym zainteresowaniem, choć nie raz i nie dwa czułem się zagubiony. Ostatni scenariusz Andrzeja Żuławskiego, enigmatyczny i zwracający spojrzenie widza na samego Żuławskiego, został przefiltrowany przez postmodernistyczną, teledyskową wrażliwość jego syna. W efekcie otrzymaliśmy coś, co z pewnością nie wszystkim się spodoba, ale co na pewno warto zobaczyć. Polecam podjąć to wyzwanie.
8/10
Film jest dystrybuowany przez Velvet Spoon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...