Za
nami jubileuszowa, już trzydziesta edycja Międzynarodowego
Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi (i moja dziewiąta wizyta tamże).
Oczekiwania były spore, nie wszystkie zostały spełnione. Mimo to,
weekend w Łodzi znów będę wspominał jako jeden z najlepszych
weekendów w roku. Jeśli
chcecie się dowiedzieć, jak komiksy doprowadziły do tego, że John
Higgins stracił żonę i dom, z jakim zwierzęciem imprezował John
Layman oraz czego jeszcze ciekawego dowiedziałem się od komiksiarzy
z kraju i ze świata, to zapraszam do przeczytania kilku słów o
tegorocznej emefce.
Nowa
lokalizacja
Impreza
z Atlas Areny została przeniesiona do Expo-Łódź, a zdania o
słuszności tej decyzji są (jak zawsze) podzielone. Jedni chwalą
za bliższą centrum lokalizację, lepiej przygotowane sale, gdzie
dobywały się prelekcje i spotkania autorskie, a także fakt, że
większość atrakcji miała miejsce w tym samym budynku (za czasów
Łódzkiego Domu Kultury, jak i Atlas Areny spotkania i giełda
mieściły się w osobnych lokalizacjach). Inni natomiast narzekają
na chaos w strefie targowej i mało miejsca (o ile na brak miejsca
można było narzekać również w Arenie, tak tam wystarczyło iść
przed siebie, by dotrzeć na szukane stoisko – giełda była bowiem
rozmieszczona na planie koła), a także sztuczny, niejasny podział
na strefę targową (wydawnictwa, sklepy, ale i stoiska m.in. twórców
internetowych) i strefę „kolekcjonerską” (stoiska z zinami,
stoiska antykwaryczne itp.). Mnie nowa przestrzeń się podobała, a
jej dodatkowym plusem była również restauracja z „domowym”
jedzeniem i piciem w przystępnych cenach (piwo za 8 ziko) –
alternatywa dla wszystkich, którzy nie znaleźli dla siebie niczego
w foodtrackach przed wejściem do budynku Expo-Łódź.
Zaproszeni
goście i kontrowersje
Zarówno przed samą imprezą, jak i w jej trakcie, dało się
słyszeć głosy o tym, że nazwiska zaproszonych gości
rozczarowują. Wszyscy spodziewali się jakiejś bomby – w końcu
to 30. edycja największego festiwalu komiksowego w Polsce. Zresztą
jeśli dobrze pamiętam, to w ubiegłym roku tłumaczono, że nie
wszyscy goście są komiksiarzami z pierwszej ligi, bo organizatorzy
zbierają siły i fundusze na tegoroczną edycję. Finalnie i w tym
roku zabrakło największych komiksowych celebrytów, ale wiadomo –
wina nie zawsze leży po stronie organizatorów. Z tego, co
słyszałem niektórzy odwołali wizytę w Polsce w ostatniej chwili,
bo w tym samym czasie musieli np. przebywać na planie serialu.
Szkoda, ale warto też wyraźnie zaznaczyć, że mimo braku Alana
Moore'a czy Franka Millera nie zabrakło ciekawych spotkań i
fascynujących osobistości. Z kolei fundusze przeznaczono prawdopodobnie na imponującą wystawę Sztuka DC. Świt superbohaterów.
Ciril Pedrosa słucha pytania zadawanego po polsku przez Przemka Pawełka |
Spotkania
autorskie z Cirilem Pedrosą
Spotkanie
z Cirilem Pedrosą (Trzy
cienie,
Portugalia,
Równonoce)
prowadził Przemek Pawełek, a jego głównym tematem był Złoty
wiek.
W komiksie występują silne wątki polityczne (niektórzy dopatrują
się tam przełożenia idei rewolucji francuskiej na grunt
średniowiecznego fantasy), a Pedrosa zauważa, że w średniowieczu
ludzie mieli podobne pomysły na zmianę świata, co teraz, a w jego
komiksie odbijają się nastroje całej współczesnej Europy. W
warstwie graficznej autor wzorował się na malarstwie
impresjonistycznym, inspirowały go ołtarze, arrasy i witraże
średniowieczne, malarstwo Breugela. Rysował tuszem, a głębi
rysunkom nadawał dzięki obróbce komputerowej. Bardzo mu zależało,
by zapomnieć o typowej perspektywie architektonicznej, a na
planszach oddać szczegóły tkanin, fakturę materiałów i mnogość
wzorów. Finał serii Złoty
wiek
ukaże się we Francji prawdopodobnie we wrześniu przyszłego roku.
Podobnie
jak animatorzy pracujący przy Śpiącej
królewnie (1959,
reż. Clyde Geronimi),
tak i on inspirował się średniowieczną ikonografią, nadając
swojemu komiksowi znamion bajkowości. Zresztą Pedrosa pracował w
Disneyu jako pomocnik animatora (razem z 800 innymi asystentami
zajmował się m.in. tłami). Opuścił najsłynniejsze studio
animacji na świecie, bo spodobała mu się wolność i niezależność
podczas pracy nad własnymi komiksami. Jak zauważa – by stworzyć
komiks, wystarczy kartka, ołówek i kilka pomysłów. Pracując nad
filmem animowanym, jest o wiele trudniej – choć zaznacza, że
kiedyś chciałby stworzyć pełny metraż, dlatego poszukuje
producenta z walizką pełną forsy. Do każdego ze
swoich komiksów chciałby znaleźć inny sposób rysowania, jest
jednak ograniczony (chociażby czasowo, stylistycznie). Efekt tych
poszukiwań widać w Równonocach
– mamy tam osiem postaci, a akcja komiksu rozgrywa się w ciągu
roku, każda pora roku wygląda nieco inaczej, a rysunki
odzwierciedlają stan psychiczny poszczególnych bohaterów.
Plansza Joanny Karpowicz z 2 tomu Anastazji |
Spotkanie autorskie z Joanną Karpowicz i Magdaleną Lankosz
Z
okazji premiery drugiego tomu Anastazji
odbyło się spotkanie z Joanną Karpowicz i Magdaleną Lankosz,
które prowadził Paweł Timofiejuk. Autorki, poza tłumaczeniem się
z inspiracji do scen erotycznych, opowiadały między innymi o tym,
że w drugim tomie ich komiksu znalazło się więcej miejsca dla
opowiadania obrazem, zmniejszono rolę dialogu, wydłużono sceny.
Chętniej odchodzono również od zdarzeń historycznych (komiks
rozgrywa się w Złotej Erze Hollywood), a referencje nie były tak
paraliżujące, jak w przypadku tworzenia tomu pierwszego (zarówno
rysowniczka, jak i scenarzystka pozwoliły sobie na więcej swobody w
wykorzystywaniu materiałów źródłowych). W komiksie jest więcej
kobiecych bohaterek i ukazana jest sytuacja ówczesnych aktorek
(wytwórnie wypożyczały sobie aktorów i aktorki związane
kontraktem pięcioletnim, który zapewniał im tygodniówki ustalane
z góry, niezależnie od ilości godzin spędzonych na planie). W
komiksie znajduje się mnóstwo „mrugnięć okiem” dla miłośników
klasycznego Hollywood – m.in. parafraza kadru z filmu Gwiazda
(1952) czy też charakterystyczna sukienka głównej bohaterki na
gali rozdania Oscarów. Cyfrowa wersja komiksu odniosła w Stanach
duży sukces na zlocie bibliotekarzy, jednak zbyt dosłowne sceny
seksu raczej przekreślają możliwość wydania wersji papierowej w
USA. Magdalena Lankosz pracuje obecnie nad nowym komiksem, którego
tytuł jest zainspirowany utworem Krzysztofa Komedy – Sophia's
Tune.
Spotkanie autorskie z Mikiem McMahonem
Mike
McMahonen znany jest przede wszystkim z trzaskania przygód Sędziego
Dredda. W rozmowie z Radkiem Pisulą przyznał, że ciągle zmieniał
styl i bawił się geometrią, ponieważ Dredd to dla niego tak
absurdalna postać, że trzeba to oddać nie tylko w fabule, ale i
warstwie graficznej. Pracując nad przygodami Slaine'a wracał
wspomnieniami do czasów młodości – jego rodzinne miasteczko
zostało spalone podczas wojen celtycko-rzymskich (co w kółko było
powtarzane na lekcjach w szkole), stąd opowieść o wielkim Celcie
była dla niego czymś szczególnym. Z kolei The
Last American
to postapo stworzone dla imprintu Marvela do scenariuszy Wagnera i
Granta (panowie pokłócili się podczas pracy, dlatego pierwsze dwa
zeszyty napisał jeden, a dwa ostanie drugi). Dla McMahona był to
powrót do rysowania po ponad 2 latach ciężkiej choroby. Poza
Dreddem i Slaine'em pracował na designem do wielu gier komputerowych
(dla Konami, Sony), a także nad komiksem o Batmanie (nie
interesowała go ta postać, ale po premierze filmu Burtona sprzedaż
komiksów wystrzeliła w kosmos, więc było to doskonale płatne
zlecenie). Lubił natomiast rysować komiksy o szybkonogim,
niebieskim jeżu Sonicu. Obecnie pracuje nad komiksem dla dzieci o II
Wojnie Światowej – nie ma deadline'u, więc nie spieszy się.
Zosia Dzierżawska i Kamila Kowerska rozmawiają o Eileen Gray |
Spotkanie autorskie z Zosią Dzierżawską
Z
okazji premiery komiksu Eileen
Gray. Dom pod słońcem (wyd.
Marginesy) odbyło się spotkanie z rysowniczką, Zosią Dzierżawską
(prowadziła Kamila Kowerska). Scenariusz do komiksu o
modernistycznej architektce pierwotnie był pomyślany jako
scenariusz do opery, zaś jego autorka (Charlotte Malterre-Barthes)
to architektka z obsesją na punkcie Eileen. Ta ostatnia umarła
prawie w zapomnieniu, niszczyła swe prace, została odkryta dopiero
w latach 90. gdy na jednej aukcji zaprojektowane przez nią krzesło
zostało sprzedane za milion euro. Zamysłem, który przyświecał
tworzeniu komiksu, było wykorzystanie czterech podstawowych kolorów,
które są nieustannie obecne w twórczości samej Eileen Gray.
Konstrukcja opowieści (przenikanie się kilku warstw czasowych) to
wspólny wysiłek scenarzystki i rysowniczki. Dzierżawska pracowała
nad komiksem przez pół roku (z czego przez 5 dni przebywała we
Francji), rysując nawet 12 godzin na dobę. Za najlepszą część
pracy nad komiksem, Zosia uważa oczywiście wyjazd na Lazurowe
Wybrzeże i zwiedzanie na żywo domu, w którym rozgrywa się akcja
komiksu. On sam zresztą ma ciekawą historię – został w nim
zamordowany chirurg plastyczny, a później przez wiele lat stał
porzucony i funkcjonował jako squat (obecnie to muzeum). Dzierżawska
na co dzień zajmuje się tworzeniem ilustracji do książek dla
dzieci, komiksom poświęca się raz na 3-4 lata, bo to praca zbyt
intensywna. Pierwszy album wydała u mediolańskiego wydawcy (zbiór
krótkich historii), kolejny zaś na pewno nie będzie biografią.
Rysuje w trzech etapach – od znalezienia rytmu, sprawdzenia co
działa, a co nie (storyboard), przez szkic bardziej szczegółowy,
po finalny rysunek tłustą kredką.
Okładka zbiorczego wydania Outer Darkness |
Spotkanie autorskie z Johnem Laymanem
W rozmowie z Wojciechem Nelcem John
Layman przyznał, że po finale Chew
przeżył kryzys egzystencjalny. Spełnił marzenie życia i nie
wiedział, co dalej. Zaczął pisać rzeczy na zlecenie (dla Marvela
i DC), jednak nie przestał myśleć o autorskich projektach. Nowy
komiks z uniwersum Chew
pojawi się w 2020 roku i nie będzie to „zwykła kontynuacja” o
Oliwce, która przejmuje schedę po Tonym, ale coś mniej
oczywistego. Na pokładzie pojawi się też nowy rysownik. Rob
Guillroy, artysta odpowiedzialny za warstwę graficzną Chew,
zajmuje się obecnie własną serią (FarmHand).
Layman wspominał też, jak stał się redaktorem w komiksach DC – pisywał relacje z SDCC, przez co zauważył go Jim Lee i dał pracę we własnym studiu, studio zostało z kolei wykupione przez DC i tak popularny dziś scenarzysta zyskał najgorszą pracę w komiksowym biznesie. Bycie redaktorem jest słabo płatne, pracuje się 24h na dobę, redaktor nigdy nie jest doceniony (zawsze chwali się rysowników i scenarzystów), a o ich istnieniu czytelnicy przypominają sobie dopiero wtedy, gdy coś pójdzie spektakularnie źle (łatwo ich obwinić).
Layman wspominał też, jak stał się redaktorem w komiksach DC – pisywał relacje z SDCC, przez co zauważył go Jim Lee i dał pracę we własnym studiu, studio zostało z kolei wykupione przez DC i tak popularny dziś scenarzysta zyskał najgorszą pracę w komiksowym biznesie. Bycie redaktorem jest słabo płatne, pracuje się 24h na dobę, redaktor nigdy nie jest doceniony (zawsze chwali się rysowników i scenarzystów), a o ich istnieniu czytelnicy przypominają sobie dopiero wtedy, gdy coś pójdzie spektakularnie źle (łatwo ich obwinić).
Wspominając pisanie dla DC, dużo
uwagi poświęcił temu, że jako scenarzysta musiał być
elastyczny. Planował na dwa-trzy numery do przodu, bo większe plany
i tak brały w łeb – wszystko zależało od prowadzących główne
serie (Snyder, Morrison), np. w drugim tygodniu swojej pracy
dowiedział się, że Morrison zabił Robina, więc musiał całkiem
zmienić swoje plany w Detective Comics.
Pracę nad Wiecznym Batmanem wspomina
jako koszmar – nad historią pracował z czterema innymi
scenarzystami i na każdy wysłany mail otrzymywał 50 odpowiedzi.
Jego najnowszy komiks to Outer
Darkness – horror
science-fiction (szamani i egzorcyści na pokładzie statku
kosmicznego). Wyzwanie dla niego jako pisarza (odejście od
humorystycznych klimatów Chew).
Rysownika szukano przez rok, byli kandydaci z Polski, Rosji i Chin
(wygrał Chińczyk, Afu Chan). Mam nadzieję, że komiks ukaże się
po polsku.
Zapytany o serie, które najbardziej chciałby pisać, Layman wymienił m.in. Star Wars, postaci Plastic Mana i Harley Quinn oraz komiks ze świata Oni żyją Johna Carpentera. Sporo śmiechu wzbudziły wspomnienia z imprez, które urządzał Jim Lee – na jednej z nich (motyw przewodni: arabskie noce) pojawił się na przykład prawdziwy wielbłąd.
Porównanie kolorów w Zabójczym żarcie - po lewej Higgins, po prawej Bolland |
Spotkanie autorskie z Johnem Higginsem
Dla Johna Higginsa, przepytywanego
po angielsku przez Pawła Kicmana, 2000 AD to ostatni bastion komiksu
dla dojrzałego czytelnika w Wielkiej Brytanii. Nie mogło zabraknąć
pytań o dwa najsłynniejsze tytuły, przy których pracował
Higgins: Strażników i
Zabójczy Żart (oba
do scenariusza Alana Moore'a, z którym kolorysta blisko
współpracował, bo i mieszkali niedaleko). Na szczęście tematy te
nie zdominowały dyskusji. Brytyjczyk wspominał, że dostał pracę
jako kolorysta przy historii z Batmanem, bo Brian Bolland pracował
zbyt wolno, a DC chciało wypuścić komiks na fali popularności
filmu Tima Burtona. Nie zdziwiła go nowa edycja komiksu z kolorami
Bollanda, bo wiedział, że artysta zawsze chciał pokolorować
Zabójczy żart po
swojemu, jednak zdenerwował się, że DC nawet nie poinformowało go
o nowym wydaniu (po prostu zobaczył je pewnego dnia w sklepie z
komiksami). Zresztą przez niekorzystnie sformułowaną umowę nie
dostawał on nigdy pieniędzy za wznowienia tego komiksu, więc jego
nazwisko było dla niego jedynym wynagrodzeniem – w przypadku
edycji z kolorami Bollanda został pozbawiony nawet tego. Ciekawostkę
może stanowić również fakt, że pracując nad Strażnikami,
nikt nie znał zakończenia tej dwunastoodcinkowej serii aż do 10
zeszytu. Podobnie jak w przypadku Zabójczego żartu
nie dostawał tantiem za wznowienia komiksu, dopóki ten nie ukazał
się z poprawionymi komputerowo kolorami. Higgins lubi rysunki Grega
Capullo. Próbował kiedyś publikować samodzielnie swoje komiksy –
stracił żonę, dom i dorobił się długu na 56 tysięcy funtów
(komiks RazorJack będący
przyczyną tego zamieszania ukazał się potem w kilku wydawnictwach,
doczekał się nawet crossoveru z Dreddem). Obecnie John Higgins
pracuje nad nową serią z uniwersum Sędziego Dredda, która ma
przedstawiać genezę Sędziów. Jej akcja jest osadzona w 2029 roku,
więc rysownik będzie zmuszony rysować auta, które posiadają
koła. A on nienawidzi rysować aut, które posiadają koła.
Nagrody i after
Na koniec kilka słów o nagrodach przyznanych na gali: Grzegorz Rosiński otrzymał doktorat humoris causa im. Papcia Chmiela za zasługi dla polskiego komiksu. Wydawcą roku 2018/2019 został Timof Comics, a najlepszym komiksem okrzyknięto Brom Unki Odyi z Wydawnictwa 23. Potem było afterparty i wszyscy dobrze się bawili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...