W głównej serii autorstwa Toma Kinga Batman pracuje przede wszystkim z Catwoman, z którą łączy go uczucie oraz uwielbienie do długich wewnętrznych monologów. Na szczęście reszta Bat-rodziny nie poszła zupełnie w odstawkę. Pomagierzy Nietoperza dostali własny tytuł, w którym razem z Bruce'em Wayne'em starają się zapobiec kolejnym niebezpieczeństwom zagrażającym Gotham. „Batman Detective Comics" doczekało się już sześciu wydanych w Polsce tomów. W porównaniu z „Batmanem” Kinga wydaje się serią o mniejszych ambicjach – a przy okazji bardziej spełnioną.
Pisany przez Jamesa Tyniona IV tytuł to typowa drużynowa superbohaterszczyzna – niewybitna, ale też miła i nieirytująca. We wszystkich tomach ładnie gra większość obsady. Chociaż część ekipy przez długi czas znajduje się na bocznym torze (Batwing), rekompensuje to prezentacja postaci, z którymi przeciętny polski czytelnik mógł dotychczas nie mieć styczności. Główne skrzypce gra duet Batwoman i Spoiler oraz ich wątpliwości dotyczące funkcjonowania Batmana. Ładnie uzupełnia ich wątek przyjaźni Orphan i zreformowanego Clayface’a oraz długo nieobecny Tim Drake, na którego powrocie skupiał się ostatni tom.
W kolejnych tomach „Detective Comics” Tynion kontynuuje rozpoczęte wcześniej wątki. Niestety, niektóre z nich przestały angażować już dawno temu (Spoiler i jej dylematy, ugh). Na szczęście te równoważone są satysfakcjonująco rozpisanymi historiami. W „Upadku Batmanów” na pierwszy plan wychodzi Clayface, który okazał się odkryciem Tyniona. Scenarzysta wie, co stanowi o wyjątkowości dawnego złoczyńcy i doskonale wygrywa jego przyjaźń z Orphan oraz kontakty z pozostałymi członkami Bat-rodziny – często podszyte mniej lub bardziej skrywaną nieufnością z ich strony.
Chociaż scenarzyście udaje się dobrze zarysować większość relacji Batmana i jego podopiecznych, niemal zawsze nie trafia z zagrożeniem. Tak jest i tym razem. W szóstym tomie powraca Syndykat Ofiar, który – mimo intrygującego początku – raczej nie zostanie zaliczony do najciekawszych adwersarzy Nietoperza. Na szczęście w pewnym momencie Tynion stosuje prostą zwrotkę fabularną, która kieruje historię na zupełnie inne tory (i przy okazji prowadzi do większego zgrzytu między superbohaterami).
„Batman. Detective Comics” to trzymający poziom tytuł dla wszystkich spragnionych klasycznego, superbohaterskiego Bruce’a Wayne’a – szczególnie tych, którzy nie trawią stylu głównej serii pisanej przez Kinga. Do kanonu Nietoperza raczej to nie przejdzie, ale lektura będzie szybka i przyjemna.
6/10
Autor recenzji: Jakub Izdebski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...