W „Top 10” Alan Moore i Gene Ha nakreślili fascynujący obraz świata, gdzie wszyscy posiadają supermoce, więc tak naprawdę nikt nie jest super. Była to wielowątkowa historia o gliniarzach, którzy musieli rozwiązywać nadnaturalne śledztwa, ale tak naprawdę byli przede wszystkim sfrustrowani codziennymi problemami – praca była stresująca, rodzina dawała w kość, a niewiele wskazywało na to, że sytuacja wkrótce miałaby się zmienić. W „Top 10. Smax i inne opowieści” wracamy do tych realiów. Otrzymujemy trzy nowe historie, które jednocześnie spójnie kontynuują wcześniejszą wizję twórców, jak i oferują powiew świeżości.
Album otwiera komiks pod tytułem „W roku 1949” autorstwa Moore'a i Ha, czyli autorów oryginalnej maxi-serii. Jak nie trudno się domyślić – to skok w przeszłość. Do Neopolis po wojnie ściągają tłumy z nadzieją na lepsze jutro. Wśród nich nie brakuje weteranów wojennych. Czytelnik towarzyszy dwójce postaci, dla których wielka metropolia jest czymś zupełnie nowym. Bohaterowie wojenni będą starali ułożyć sobie życie od nowa. Poszukiwanie mieszkania, pracy, nawiązywanie nowych znajomości i przyjaźni, być może szansa na miłość i godziwy żywot - to główne wątki historii, która otwiera nowy album. W tle rozgrywa się oczywiście intryga związana z ukrywającymi się w USA nazistami, jednak na pierwszy plan wychodzą wątki obyczajowe.
Zarówno Leni, zwana Podniebną Wiedźmą, jak i Steven Traynor, zaledwie 16-letni bohater wojenny, nie wiedzą, co zrobić ze swoim życiem. Są zagubieni, tęsknią za czasami, gdy życie było czarno-białe i polegało przede wszystkim na wypełnianiu rozkazów i spuszczaniu łomotu wrogom Ameryki. Wątek ten najmocniej wybrzmiewa w całej historii – ciekawie rezonuje również z historią komiksu superbohaterskiego. Pamiętajmy, że podczas II wojny światowej komiksy o Supermanie, Kapitanie Ameryce i innych nadludziach pełniły funkcje propagandowe. Po zakończeniu konfliktu, zeszyty o superbohaterach zaczęły tracić na popularności i zostały częściowo wyparte przez komiksowe horrory, westerny i historie sci-fi. Wydawało się, że dla superbohaterów nie ma już miejsca. Podobną sytuację pokazuje w fabule Moore. Całość jest świetnie zilustrowana – malarskie prace Gene'a Ha w połączeniu z przygaszonymi barwami, wśród których przeważają brązy i szarości, dodaje całości wyraźnego posmaku retro.
W zupełnie innym klimacie utrzymana jest druga opowieść w albumie - „Smax” to klasyczna historia fantasy. Moore i Zander Cannon, czyli rysownik o bardziej cartoonowej kresce, zabierają nas tym razem w podróż do rodzinnych stron niebieskoskórego olbrzyma Jeffa. W wyprawie do domu towarzyszy mu Robyn, jedna z głównych bohaterek oryginalnej serii. Jak się okazuje, Jeff pochodzi ze świata fantasy, zamieszkiwanego przez krasnoludy, demony i czarodziejów, których obyczaje znacząco różnią się od tych w mieście. Pod względem klimatu jest to więc coś całkowicie innego, niż to, do czego przyzwyczaił nas Moore w ramach „Top 10”. Jednocześnie, choć scenarzysta korzysta z wielu wyświechtanych motywów klasycznej opowieści magii i miecza, to – jak to Moore ma w zwyczaju – robi to błyskotliwie, niejednokrotnie przełamując schematy w ramach konwencji. Opowieść podzielona jest na rozdziały i opowiada o wyprawie drużyny bohaterów, którzy muszą zabić smoka. Nic jednak nie jest takie, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka, a Moore chętnie podejmuje tematy nietolerancji, zaściankowości czy odmiennych obyczajów, które mogą wzbudzać kontrowersje.
Na koniec zostaje „Poza najdalszym komisariatem” - historia napisana przez Paula Di Filippo i narysowana przez Jerry'ego Ordwaya. Jak łatwo się domyślić – trudno wejść w buty Moore'a i doskoczyć do jego poziomu, więc ten komiks jest nieco gorszy od dwóch poprzednich. Przede wszystkim - o ile Moore próbował odkrywać przed czytelnikiem wciąż nowe zakątki tego świata, tak Di Filippo kontynuuje po prostu to, co sprawdziło się w pierwszym tomie. Znów pokazuje nam zbiorowego bohatera, którym są policjanci z Posterunku Dziesiątego, znów pokazuje kilka przeplatających się śledztw, a kłopoty w pracy miesza z kłopotami prywatnymi. Krótko mówiąc: to powtórka z rozrywki. I choć nie brakuje tu fajnych pomysłów i ciekawych rozwiązań, próby pokazania czegoś nowego (z rozkazu burmistrza policjanci dostają nowego szefa), to trudno nie odnieść wrażenia, że to dość zachowawczy komiks. Wciąż dobry, ale jednak po dwóch poprzednich historiach, które były nieoczywiste i mocno rozwijały świat przedstawiony, chciałoby się czegoś więcej. Lektura może sprawić za to dużo przyjemności wszystkim miłośnikom easter-eggów – na kolejnych stronach pojawia się wielu znanych bohaterów z komiksów i popkultury, od Tintina, przez Zbira, po Złowieszczą Szóstkę. Warto więc przyglądać się tłumowi postaci, który zalewa kolejne kadry.
„Top 10. Smax i inne opowieści” to bardzo dobry album, przede wszystkim za sprawą scenariuszy Alana Moore'a. Te opowieści mocno rozwijają świat przedstawiony, prezentują nowe perspektywy, mają fajnych bohaterów i po prostu świetnie się je czyta. Niezależnie od tego, czy Moore postanawia przemycić w nich komentarz na temat rynku komiksowego po wojnie, czy stawia na dekonstrukcję znanych tropów od zawsze obecnych w historiach fantasy, jego komiksy dają masę frajdy i czytelniczej satysfakcji. Łatwo uwierzyć, że to złożony świat, który naprawdę istnieje i zaludniają go bohaterowie z krwi i kości. Którzy może mają supermoce, ale w zmaganiach z codziennością pozostają niekiedy zupełnie bezsilni.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...