Strony

wtorek, 29 sierpnia 2017

Batman: Detective Comics, tom 7 - Anarky

Ostatni wydany na naszym rynku tom Detective Comics może zatrzeć złe wrażenie, jakie ta bardzo nierówna, a jednocześnie nigdy nie wybijająca się ponad przeciętność seria po sobie pozostawiła. Poziom wzrastał wraz ze zmianą twórców – Tony S. Daniel sięgał dna, sprowadzając fabułę do bezsensownych walk z kolejnymi trzecioligowymi superłotrami (tomy Oblicza śmierci i Techniki zastraszania), John Layman starał się zbudować większą intrygę i w końcu pokazał, że Batman poza sprawnymi pięściami używa też mózgu (tomy Imperium Pingwina, Gniew, Gothtopia). Najlepiej z zadania wywiązał się duet Francis Manapul, Brian Bucellato, dając Batmanowi solidne kryminalne zagadki do rozwiązania i sprowadzając jego działania na poziom ulicy.



Anarky to kolejny, po Ikarze, udany tom Detective Comics autorstwa duetu Francis Manapul, Brian Bucellato. Gdy w Gotham wybucha chaos za sprawą poczynań łotra znanego jako Anarky, Batman musi połączyć siły z detektywem Bullockiem, by uratować miasto i jednocześnie rozwiązać sprawę tajemniczych morderstw, w którą zamieszany jest Szalony Kapelusznik. 

Atrakcji nie brakuje, potyczka z Anarkym jest opowiedziana dynamicznie (spora w tym zasługa rysunków Bucellato, który lubi eksperymentować z kadrowaniem – splashpage'e nieoczekiwanie wciśnięte w duszne plansze pełne gadających głów robią wrażenie i pozwalają historii złapać oddech). Sama historia nie jest może żadnym objawieniem, ale to sprawnie i jasno poprowadzona fabuła, która wciąga i daje satysfakcję. Nie sili się na efekciarstwo, a w finale potrafi nawet zaskoczyć, ładnie klejąc wszystkie elementy kryminalnej układanki. 

Poza tytułową opowieścią w tomie znalazły się jeszcze trzy dodatkowe historie. Pierwsza, o ataku terrorystycznym na lotnisko Gotham, to ciekawa wariacja na temat drugiej części Szklanej Pułapki. Kameralna fabuła, w której Batman musi powstrzymać ekoterrorystę została opowiedziana poprawnie – to właściwie wszystko, co można o niej powiedzieć, nie ma zgrzytów, ale po lekturze raczej szybko uleci z głowy. Problem stanowią pozostałe dwie historyjki, wrzucone tu jakby na siłę, nie mające wiele wspólnego z główną opowieścią. W pierwszej obserwujemy grupę nastolatków podczas ataku Jokera na miasto, w drugiej Batman łączy siły z Riddlerem przeciwko Calendar Manowi. Obie historyjki kończą się zanim na dobre się zaczną i sprawiają wrażenie zbędnych zapychaczy. Mimo to warto sięgnąć po ostatni tom Detective Comics z linii N52 ze względu na tytułową historię - porządny kryminał z bardzo dobrą oprawą graficzną.

7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na tym blogu tylko Grzybiarz może być Anonimowy...