Joker ucieka z Arkham. Szybko zostaje ujęty i z powrotem wsadzony do
zakładu. W kolejnej ucieczce pomaga mu nowy gracz w przestępczym światku
Gotham – Dollmaker. Klaun musi jednak zapłacić za nią ogromną cenę –
zostawia za sobą część siebie. Intryga się zagęszcza, gdy zostaje
porwana mała dziewczynka, a Pingwin postanawia pozbyć się konkurencji.
Batman: Oblicza śmierci, pierwszy tom Detective Comics z New 52 napisany i narysowany przez Tony'ego S. Daniela nie porywa. Historia jest chaotyczna, wielowątkowa i źle wyważona. Mimo że komiks po brzegi wypełnia akcja, opowieść traci tempo i gubi napięcie. Zamiast skupić się na wątku Dollmakera, autor wciska do komiksu Jokera i Pingwina, którzy niewiele doń wnoszą. Dwa z trzech najważniejszych wątków nie znajdują rozwiązania wraz z końcem albumu. Pomysły proponowane przez Daniela są efektowne, choć niestety ograne i przede wszystkim tandetne. Od dialogów i monologów postaci puchną nieraz uszy, a punchline'y, którymi co jakiś czas raczy nas Batman, nie znokautowałyby nawet pluszowego misia. Choć cała historia opiera się na intrydze kryminalnej, Nietoperz nie sprawia wrażenia największego z detektywów, miota się, większość problemów rozwiązując za pomocą pięści. Zamiast zaatakować z cienia – rzuca się na przeciwnika z krzykiem na ustach. Nie jest to wizja Batmana, jakiej kibicuję.
Daniel jest sprawnym rzemieślnikiem. Rysuje przejrzyście i poprawnie. Dobrze się sprawdza w całostronicowych kadrach, jak i tych mniejszych, wypełnionych akcją (choć ta mogłaby być czasem bardziej zróżnicowana). Ewentualne błędy czy braki rysownik maskuje efekciarstwem. Historii zdecydowanie brakuje klimatu i widać to również w warstwie kolorystycznej – komiks jest jaskrawy, tła jasne i nawet gdy akcja dzieje się w nocy, Gotham nie wydaje się brudnym i przerażającym miejscem (poza dosłownie kilkoma chlubnymi momentami). Niektóre plastikowe kadry wręcz odrzucają. Muszę jednak przyznać, że - w pewnym sensie - taki styl dobrze współgra z fabułą przepełnioną akcją i może niektórym pasować.
Najciekawiej z całego zbioru wypada krótka, zaledwie ośmiostronicowa nowelka - Rosyjska ruletka. Stanowiąca back-up story opowieść jest najbardziej klimatyczna z całego albumu – pokazuje dość przewrotne spotkanie rosyjskiej mafii. Choć sama historyjka może nie jest rewolucyjna, na uwagę zasługują przede wszystkim rysunki Szymona Kudrańskiego, które w połączeniu z kolorami Tomeu Moreya robią naprawdę duże wrażenie (precyzyjna gra światłem i rozmyciem robi swoje!). Zwłaszcza w porównaniu z ociekającą plastikiem resztą komiksu. Wielka szkoda, że Szymon nie narysował całego albumu.
W pierwszym tomie Detective Comics Tony S. Daniel skoncentrował się głównie na spektakularnej akcji. Wyszło średnio, nadmiar akcji w pewnym momencie nuży, a urwane wątki irytują. Całość ratują rysunki, jeśli ktoś lubi tego typu estetykę. Mnie zdecydowanie zabrakło mroku i klimatu, bez których ciężko mi strawić przygody Batmana. Zwłaszcza tak chaotyczne. W porównaniu do wydanego miesiąc wcześniej Trybunału sów Oblicza śmierci wypadają bardzo, bardzo słabo.
Recenzja ukazała się pierwotnie na Alei Komiksu.
4 komentarze:
Cóż, "Detective Comics" od Daniela nie jest pozycją najlepszą, ale i tak pierwsze numery prezentowały jeszcze jakiś poziom, w przeciwieństwie do reszty jego runu.
No to jestem oficjalnie zmartwiony, miałem nadzieję, że będzie lepiej. Cóż, poczytamy, zobaczymy. Dzięki za komentarz!
O wiele lepiej robi się od trzynastego numeru (czyli to będzie trzeci tom)- serię przejmuje wtedy Layman, który pisze dość dobre historie. Nie jest to może najwyższa liga i do takiego Snydera trochę mu brakuje, ale komiksy od niego czyta się bardzo przyjemnie.
Nie ma sprawy za komentarz - jak widzę coś ciekawego to komentuję ;) Zapraszam do siebie :)
Dziwne, że to run Snydera jest bardziej "detective" od tego "Detective" ;)
Prześlij komentarz