Oswald
Cobblepot, gdzieniegdzie znany jak Pingwin, zleca organizacji Ghost
Dragons zabicie Bruce’a Wayne’a, jednak w ostatniej chwili zmienia
zdanie i ratuje miliardera przed ognistym ostrzem zabójcy. Trafia na
pierwsze strony gazet i staje się poważanym bohaterem. Gdy do miasta
wraca Joker i Gotham pogrąża się w chaosie, interesy Pingwina postanawia
przejąć jego asystent mianujący się Pingwinem Cesarskim. Na kryminalnej
szachownicy Gotham nie braknie nowego gracza, Merrymakera, powróci
również Poison Ivy i Clyface. Batman kolejny raz będzie miał pełne ręce
roboty.
Scenariuszem trzeciego tomu Detective Comics o podtytule Imperium
Pingwina zajął się John Layman. Po dwóch poprzednich tomach, do których
scenariusze i rysunki tworzył Tony S. Daniel, dostajemy wreszcie
całkiem niezłą fabułę – nic, co by zapisało się w mitologii Mrocznego
Rycerza na stałe ani do czego często i chętnie byśmy wracali, ale
przynajmniej scenariusz da się czytać bez nieustającego zgrzytania
zębami. Oczywiście nie obyło się bez kilku wpadek, akcja znowu gna na
łeb na szyję, postaci pojawiają się i znikają, tożsamość nowego
przeciwnika Batka jest oczywista od samego początku i aż dziwne, że
Nietoperz – „world’s greatest detective” - potrzebował aż całego
zeszytu, by ją odkryć.
Wydarzenia przedstawione w tym tomie przeplatają się z wydarzeniami z komiksu Śmierć Rodziny – jest to ciekawe uzupełnienie ukazujące, co działo się w innych częściach Gotham, i jak szaleństwo Jokera wpływało na drugoplanowych bohaterów i postaci, dla których w komiksie Snydera zabrakło miejsca. Sam pomysł z przejęciem imperium Pingwina przez jego asystenta jest ciekawy, choć przedstawiony w mało porywający sposób. Nieźle wypada historia miłosna między Poison Ivy a Clyfacem, a historie poboczne, backup stories pisane przez Laymana bezpośrednio nawiązują do reszty tomu. Wszystko ma ręce i nogi, wreszcie Batman nie tylko obija oprychom gęby, ale stara się używać mózgu i bawić w detektywa. Niby nic, a w porównaniu do poprzednich tomów – spory postęp.
Rysunkami zajęło się kilku artystów. Również tu odsunięcie od pracy Tony’ego S. Daniela wyszło serii na dobre – pozbyto się wreszcie kiczowatego, plastikowego wrażenia. Jest posępnie, Gotham nie jest rozświetlone neonami jak w filmach Schumachera, a należycie spowite mrokiem, pozostając przy filmowych analogiach, niemal jak u Burtona. Główną historią zajął się Jason Fabok, a resztą opowieści m.in. Andy Clarke – style są w miarę spójne, rysunki klimatyczne. Dobra, rzemieślnicza robota.
Trzeci tom Detective Comic był przyjemnym zaskoczeniem. Po dwóch okropnych tomach Daniela, które czytało się bardzo ciężko, Imperium Pingwina to całkiem przyjemne czytadło. Niezłym pomysłom brakuje jednak odpowiedniego wykończenia. Fani Batmana powinni być usatysfakcjonowani, inni też powinni przebrnąć przez komiks bez większych problemów. Do miana dobrego komiksu trochę jeszcze brakuje, ale cliffhanger na koniec wzbudza ciekawość i sprawia, że można mieć nadzieję – oby tendencja zwyżkowa się utrzymała.
Ocena: 6/10
Recenzje poprzednich tomów:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz