> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 10 marca 2014

404 - Batman: Techniki zastraszania

Gang Stracha na Wróble terroryzuje Gotham, Sowy atakują Arkham Asylum, Czarna Maska ucieka i wdaje się w konflikt z Szalonym Kapelusznikiem, a Mr. Toxic kradnie z kostnicy ciała i przeprowadza nielegalne eksperymenty w biurze Wayne’a. W dodatku we wszystko zamieszana jest grupa sobowtórów Batmana. To właśnie problemy, z jakimi będzie musiał poradzić sobie Mroczny Rycerz w drugim tomie Detective Comics wydanym w Polsce pod tytułem Techniki zastraszania.


Album cierpi na tą samą przypadłość, co tom pierwszy – mianowicie Tony’ego S. Daniela w roli scenarzysty. Daniel działa w myśl zasady „mocniej, szybciej, więcej”, stawiając Batmana przed coraz bardziej spektakularnymi wyzwaniami. Jedyne, co się dla niego liczy, to efektowna akcja: wybuchy, bijatyki, pościgi i tanie cliffhangery. Fabuła, intryga i postacie schodzą tu na drugi plan. Nadmiar wątków przytłacza, całością rządzi chaos, a od rzucanych na prawo i lewo bon motów puchną uszy. Takie przepełnienie akcją i gnanie na łeb na szyję z fabułą w pewnym momencie wywołuje znużenie, zamiast ekscytować wprowadza zamęt. Kolejne wydarzenia są coraz bardziej karykaturalne, a sam Batman nie jest taki, jakiego cenimy – choć ma się za detektywa, to chętniej niż szarych komórek używa pięści i leje wszystkich jak popadnie. Nie skrywa się w mroku, nie jest osnuty choćby mgiełką tajemnicy, zamiast zaatakować z ukrycia woli wyważyć drzwi i narobić hałasu.

Graficznie komiks jest niespójny. Sam Daniel radzi sobie całkiem nieźle, choć ponownie wydaje mi się, że jego plastikowe rysunki okraszone jaskrawą paletą barw nie do końca pasują do historii o Mrocznym Rycerzu. Daniel to sprawny rzemieślnik, który wszelkie braki maskuje efekciarstwem. Niestety nie można tego samego powiedzieć o jego pomocnikach jak Ferreira czy Pansica. Z pewnością ci kopiści Jima Lee, ze średniej półki amerykańskiego mainstreamu, mają swoich oddanych fanów, ja jednak nie dostrzegam w ich pracach niczego porywającego.

Tak jak w pierwszym tomie, back-up story, czyli opowieść uzupełniającą narysował Szymon Kudrański. I ponownie jest to najjaśniejszy punkt całego albumu. Jego mroczna, realistyczna kreska i brudne, skąpane w czerni kadry doskonale pasują do uniwersum Nietoperza. Odpowiedniego klimatu dodają również oszczędne kolory Johna Kalisza, mające niewiele wspólnego z plastikowymi barwami, jakie na resztę komiksu nałożył Tomeu Morey.

Poza główną historią i back-up story, w albumie znalazło się miejsca dla numeru zerowego Detective Comics, annuala oraz historii powiązanej z crossoverem Noc Sów. W pewien sposób może to wyjaśnić chaos w warstwie fabularnej oraz niespójność w warstwie graficznej, jednak nie jest to żadnym usprawiedliwieniem dla faktu, że Techniki zastraszania to komiks nużący, źle wyważony i wypełniony tylko i wyłącznie bezsensowną akcją. Od tomu trzeciego na stanowisku scenarzysty Daniela zastępuje John Layman, daj Boże by wniósł trochę sensu do tej serii.

Ocena: 4/10

Recenzja została napisana dla serwisu AlejaKomiksu.com i tam pierwotnie opublikowana.

O poprzednim tomie serii pisałem tutaj

11 komentarzy:

Rydzewski pisze...

No proszę a myślałem o tym coby nabywać wydawanego w Polsce DK, a tu proszę średnio przychylna recenzja. Muszę się nad zakupem widać mocno zastanowić :)

Jan Sławiński pisze...

"Detective Comics" jest słabiutki, a planowany "The Dark Knight" Fincha i Jenkinsa jest jeszcze gorszy. Z Batmanowych serii warto obecnie inwestować w główną serię Snydera wydawaną przez Egmont i klasyki o Muchy.

Pchlak pisze...

Noc Sów - znajomy coś mi wspominał o tym, jako o reboocie Batmana, daleki jest od prawdy? Tia, wiem, brzmię jak laik.

Jan Sławiński pisze...

Nie do końca, "Noc Sów" to w ogóle crossover zbierający serie, w których Sowy się pojawiały.
Ten niby reboot zaczyna się w "Trybunale Sów" (kontynuacja w "Mieście Sów" i "Śmierci rodziny"). Choć to nie do końca reboot, po prostu część wcześniejszych wydarzeń przestała oficjalnie obowiązywać, a część nie. Niemniej można od "Trybunału" zacząć swą przygodę z Gackiem, co zresztą polecam.

GiP pisze...

A jest co polecać, bo run Snydera i Capullo to kawał dobrego komiksu.

Detective Comics niestety na razie lawiruje w granicach przeciętniactwa z niewielkimi odchyłami w stronę czegoś lepszego.

The Dark Knight, to pozycja chyba tylko dla najwierniejszych fanów Batmana i osób, którym zależy tylko na dobrej oprawie graficznej.

Jan Sławiński pisze...

Ja tych odchyłów niestety nie dostrzegam, chyba że weźmiemy pod uwagę rysunki Kudrańskiego :)

Fabularnie "The Dark Knight" jest tragiczny momentami, choć graficznie prezentuje się niezgorzej i postać białego królika dodawała całości uroku w pewnym momencie.

GiP pisze...

I dokładnie o tym mówię:) Jasnym punktem zdecydowanie jest Kudrański.

The dark Knight jak na razie oglądnąłem jedynie na jakichś samplach + przeczytałem jakieś opinie. Ocena zresztą sama mówi o sobei: http://comicbookroundup.com/comic-books/reviews/dc-comics/batman-the-dark-knight-(2011) :(
Wręcz szkoda, że Egmont chce nas tym uraczyć.

Jan Sławiński pisze...

Szkoda, czy nie, polityka jest prosta: Batman zawsze się sprzeda. Żal tylko ludzi, którzy wydadzą na to pieniądze.

Jak nie zapomnę i znajdę czas by powtórzyć sobie pierwszy tbp i napisać recenzję, to napiszę takową przed polską premierą - ku przestrodze!

GiP pisze...

To fakt, z tego co widać (mam tom doczeka się dodruku)sprzedaje się raczej zacnie.

Napisz, napisz, przyda się na pewno.

Aktualnie z Batmanów, to czekam oczywiście na trzeci tom "Batman". A jak już przy trójeczce jesteśmy, to ponoć kolejny "Detective Comics" ma być nieco lepszy: http://comicbookroundup.com/comic-books/trades/reviews/dc-comics/detective-comics-(2011)/vol-3-emperor-penguin

Jan Sławiński pisze...

Zmiana scenarzysty pewnie pomogła.

GiP pisze...

Zapewne, bo jak na razie (jak dla mnie) to wszystko jest zbyt plastikowe i campowe. Po prostu nie pasuje mi to do tytułu "Detective Comics". Nie wiem czy doczekam się w tym tytule prawdziwego kryminału...