Przedstawicieli
dwóch zwaśnionych ras, obejmujących konfliktem całą galaktykę, połączyło
uczucie, którego owocem jest nowo narodzone dziecko. W trójkę będą musieli oni
uciec z planety pełnej wrogo nastawionych mieszkańców. Mogą liczyć tylko na
siebie; każda z ras nie rozumie łączącej ich miłości i pragnie zguby kochanków, zaś na
dziecko, będące niecodziennym połączeniem genów obu gatunków, polują łowcy
nagród.
Wszyscy mówili, że muszę przeczytać Sagę. I wiecie co? Mieli rację.
Wszyscy mówili, że muszę przeczytać Sagę. I wiecie co? Mieli rację.
Sama
fabuła tomu pierwszego jest tak naprawdę jedynie wprowadzeniem do Przygody, poznajemy w niej
głównych bohaterów, dowiadujemy się, w jakim żyją świecie i jakie motywacje ich
napędzają. Choć motywacje są stare jak świat i raczej nie będą dla nikogo
zaskoczeniem, tak diegeza jest niezwykle bogata. Już sama liczba pojawiających
się w komiksie postaci jest spora, a niemal każda z nich należy do innej rasy,
grupy bądź para się innym zajęciem. Poza głównymi bohaterami mamy tu dzieci-duchy,
Kłamliwą Kotkę, humanoidalne zwierzęta, swoistą mieszankę ludzi i telewizyjnych
odbiorników oraz wiele innych intrygujących postaci, których różnorodność może przyprawić o zawrót głowy. Również środowisko nie jest monotonne, a możemy je dokładnie poznać, bo bohaterowie są w nieustannym ruchu. Pogoń i ucieczka nie mają końca.
To,
co najbardziej mnie zachwyciło w komiksie Briana K. Vaughana to scenariuszowa
sprawność. Nie chodzi nawet o dialogi, które świetnie się czyta i o mnóstwo
świeżych pomysłów. Chodzi o kunszt. Nowe postacie są zgrabnie wplatane w fabułę
i dobrze prowadzone, a kolejne wydarzenia są naturalnym następstwem
wcześniejszych. Wszystko jest umotywowane, a kolejne cliffhangery Vaughan
wprowadza z zegarmistrzowską precyzją. Właśnie dzięki temu album doskonale się
czyta, a szczypta humoru, mnóstwo świeżych i zgrabnie wplecionych w fabułę wątków
uzupełnionych przez niezłe dialogi sprawia, że w mojej ocenie wszystkie
zachwyty nad Sagą są w pełni
usprawiedliwione.
Fiona
Staples w warstwie graficznej stawia na szybkie pociągnięcia ołówka, dzięki
czemu komiks nabiera odpowiedniej dynamiki. Staples dobrze radzi sobie z mimiką bohaterów, anatomią
oraz w scenach pełnych akcji. Zdarza jej się zgubić proporcje, a jej prace trudno nazwać szczegółowymi przez użycie grubego konturu; artystka więcej uwagi przywiązuje do emocji na twarzach bohaterów niż technologicznej wizji świata. Dodatkowe ukłony należą się jej za fantastyczne
projekty postaci zamieszkujących odległe części galaktyki i bardzo sprawne posługiwanie się kolorem.
Pierwszy
tom Sagi Briana K. Vaughana i Fiony
Staples naprawdę mi się spodobał. Choć po zachwytach płynących niemal z każdej
strony spodziewałem się czegoś innego, jestem niemal pewny, że fabuła rozwinie
się w kolejnych tomach i Saga stanie
się jedną z mych ulubionych serii. Już teraz ogromnie doceniam bardzo strawne
połączenie sci-fi i fantasy oraz lekkość, z jaką Vaughan pisze kolejne zeszyty.
Dawno nie miałem wrażenia, że kolejne pomysły zostają wprowadzane do komiksu
tak naturalnie (przykładem niech będzie powód, przez który do głównych
bohaterów dołącza nie do końca martwa dziewczynka – świetny w swej pozornej
prostocie), a cliffhangery dawno nie robiły na mnie takiego wrażenia (zwłaszcza
w wydaniu zbiorczym, gdzie z oczywistych względów tracą część swej mocy). Pierwszy tom Sagi zasługuje w mojej opinii na mocną
ósemkę w dziesięciostopniowej skali, jednak jestem skłonny ocenić go wyżej - właśnie dzięki scenariuszowym rozwiązaniom, które tak mi się spodobały i temu, jak zostały zastosowane.
Czekam z niecierpliwością na kolejne tomy, trzymam kciuki, by Vaughan zaszalał
jeszcze bardziej, rozwinął wątki i dopasował poziom całej historii do doskonałych pojedynczych pomysłów.
Na zachętę: 8,5/10
Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
3 komentarze:
dobry komiks, mocne 4 plus, ale nic więcej.
Wydaje mi się, że od czasu Ex Machiny Vaughan jedzie tylko i wyłącznie na opinii. Jasne, EM było cholernie dobrym komiksem, ale już np. Y okazał się być dość nudną powiastką fantastyczno - obyczajową (którą ratowały wybitne dialogi nawiązujące do dzieł kultury popularnej).
Jeśli chodzi o Sagę... No, to taka trochę telenowela komiksowa. Racja, postacie są dobrze napisane, podobnie jak dialogi, kosmici ciekawi, dość oryginalni. Ale czuję w tym jakąś pustkę i gdyby nie wątek The Willa i jego kociszcza raczej nie studiowałbym Sagi z większą uwagą.
Nawiasem mówiąc, masz tu chyba najbardziej zniechęcający do komentowania system jaki w życiu widziałem.
Na razie przeczytałem tylko pierwszy tom i jestem zainteresowany dalszą lekturą. Zobaczymy jak będzie, nie omieszkam podzielić się recenzjami kolejnych części.
Co do systemu komentowania - postaram się coś z nim zrobić, dzięki za zwrócenie uwagi!
Prześlij komentarz