> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 7 września 2015

Zakazana ekranizacja Marvela

W latach 70. zafascynowany Hollywood Stan Lee sprzedawał prawa do filmowych adaptacji komiksów Marvela na prawo i lewo. Efektem tych działań były powstałe w latach 70. i 80. filmy i seriale telewizyjne o Spider-Manie, Hulku czy Doktorze Strange’u. W kolejnych dekadach widzowie mogli odczuć skutki nieprzemyślanych działań Lee: w latach 1998-2008 za adaptacje komiksów Marvela odpowiadało aż sześć wytwórni. 



New Line Cinema wprowadziło do kin Blade’a, 20th Century Fox odpowiadało za X-Menów, Fantastyczną Czwórkę i Dardevila. Columbia Pictures miało prawa do Spider-Mana, a Universal do Hulka. Drugiego Punishera wyprodukował Artisan Entertaiment, a trzeciego Lionsgate (odpowiedzialny również za telewizyjnego Man-Thinga). Z tego właśnie powodu wszystkie adaptacje były autonomiczne – Spider-Man nie mógł spotkać na ekranie Daredevila, a Fantastyczna Czwórka nie mogła interweniować, gdy rozrabiał Hulk, ponieważ wytwórnie nie mogły (nie chciały?) dojść do porozumienia w sprawie praw autorskich i ewentualnego podziału zysków. 

Dziś sprawy mają się nieco inaczej. Marvel Studios, mające prawa do większości najpopularniejszych bohaterów wydawnictwa, tworzy jeden wspólny filmowy świat – Marvel Cinematic Universe. Columbia Pictures – trzymające dotychczas pieczę nad Spider-Manem – dogadało się z Marvelem i niedługo Pająk pojawi się na ekranie obok Kapitana Ameryki i Iron Mana. Krążą plotki o crossoverze między dwiema markami, do których prawa ma Fox, mowa o serii X-Men i reebocie Fantastycznej Czwórki, który gości na ekranach kin. Porozumienie między Columbią a Marvelem w sprawie Spider-Mana rodzi pytanie, czy niedługo mutanci i Pierwsza Rodzina Marvela nie spotkają na ekranie Avengers. Jest to o tyle ciekawe, że przez konflikt na linii filmowych adaptacji Fox/Marvel Studios obecnie z komiksów Marvela zniknęły i drużyna mutantów (reperkusje eventu Secret Wars) i Fantastyczna Czwórka (w kwietniu ukazał się ostatni, 645 numer serii pod tytułem The End is Fourever). Rodzi się pytanie, co jest dziś ważniejsze: komiksy czy ich filmowe adaptacje? To jednak temat na osobny artykuł.

Warto jednak pamiętać, że już w 1992 roku Marvel niemal odzyskał prawa do Pierwszej Rodziny, które odkupił w 1986 roku producent Bernd Eichinger. Zaledwie kilka dni przed ostatecznym terminem wygaśnięcia kontraktu na planie The Fantastic Four padł pierwszy klaps. Zdjęcia ukończono w niespełna miesiąc z budżetem w wysokości dwóch milionów dolarów (przynajmniej taka jest oficjalna wersja, ponoć ludzie maczający palce w tej produkcji przyznają, że budżet opiewał na około 750 tysięcy). Dla porównania, zrealizowana dekadę później Fantastyczna Czwórka Tima Story’ego miała 100 milionów dolarów budżetu. Na stołku reżyserskim zasiadł Oley Sassone – twórca mający głównie doświadczenie w kręceniu teledysków, zaś produkcyjną stroną widowiska zajął się Roger Corman – król B-klasowych horrorów.  Szybko zebrano obsadę składającą się z zupełnie anonimowych aktorów i można było wchodzić na plan. Czy z tak dobraną ekipą coś mogło pójść nie tak…?

Dziś The Fantastic Four z 1994 roku owiany jest legendą. Niektórzy uważają, że to najgorsza adaptacja komiksu w dziejach kina, inni wręcz przeciwnie: w tym co złe upatrują sukcesu. Większość materiału filmowano na planach innych produkcji Cormana. Choć mnóstwo rozwiązań realizacyjnych wywołuje dziś uśmiech lub zażenowanie (np. scena walki Thinga z oponentami to szybko kręcący się ekran z podłożonym dźwiękiem zadawanych ciosów czy Doktor Doom, którego nie da się zrozumieć przez zakrywającą mu usta maskę) to należy docenić ambicje scenarzystów, by wiernie przenieść wizję Stana Lee i Jacka Kirby’ego z lat 60. na ekran. 

Film to klasyczny – zwłaszcza dla późniejszego okresu komiksowych adaptacji – przykład „origin story”. Poznajemy bohaterów i jesteśmy świadkami, jak otrzymują swoje moce. Widzimy, jak reagują na nową sytuację oraz jak ścierają się z pierwszym zagrożeniem pod postacią Victora von Dooma, który ma niecne plany względem świata.

Ciężko dopatrywać się w tym filmie plusów, nawet odczytanie campowe niewiele w tym wypadku pomaga. Zresztą tuż po zakończeniu produkcji zapadła oficjalna decyzja o zakazie dystrybucji kinowej i zniszczeniu wszystkich kopii. Półtoragodzinne widowisko powstało w jednym celu: by prawa do kolejnych filmów o Fantastycznej Czwórce nie wróciły do Marvela. Pod tym względem trzeba przyznać, że produkcja The Fantastic Four okazała się sukcesem. Całe zamieszanie wokół zbudowało legendę tej wstydliwej adaptacji, o której wielu by chciało zapomnieć. Wątpię, by taki scenariusz się spełnił: trwają obecnie prace nad filmem dokumentalnym Doomed: The Untold Story of Roger Corman's "The Fantastic Four", który ma ostatecznie odpowiedzieć na nurtujące fanów pytania i rozwiać wszelkie wątpliwości okalające produkcję Cormana niczym całun. To jeden z tych przypadków, gdzie sama produkcja filmu okazuje się bardziej emocjonująca niż finalny produkt.


Ostatnio na blogu:

Brak komentarzy: