Na
okładce seledynowego tomu Lucky Luke jest zdziwiony. Usta układa w
charakterystyczne „o”, wybałusza oczy, a kapelusz podskakuje mu na głowie.
Podczas lektury szóstego już zbiorczego tomiku przygód kowboja szybszego niż
jego własny cień czytelnik nie będzie zdziwiony. Dostanie dokładnie to, czego
oczekiwał, jeśli tylko kiedykolwiek wcześniej spotkał się z chudym kowbojem i
jego gadającym rumakiem Jolly Jumperem.
W Dwudziestym pułku kawalerii Luke musi pogrzebać topór wojenny między
żołnierzami z tytułowego garnizonu a plemieniem Czerwonoskórych. Pakt pokojowy
zostaje zerwany, gdy zaczynają ginąc należące go Indian bizony, a podejrzenie
pada na kawalerzystów pod dowództwem rygorystycznego pułkownika Mac Straggle.
Goscinny wyśmiewa żołnierzy z ich doskonale sprecyzowanym planem dnia, hierarchią
oraz zwyczaje Indian - m.in. znaki dymne, sposób mówienia.
Eskorta
to opowieść, w której pierwsze skrzypce gra Billy the Kid. Luke musi
odprowadzić go przed oblicze sprawiedliwości, w tym celu przemierzą niemały
kawał Dzikiego Zachodu, a gdzie się nie pojawią imię Kida będzie budziło
strach. Tym razem humor opiera się głównie po postaci młodocianego przestępcy,
Goscinny czerpie z jego legendy, która budziła trwogę na wschód od Missisipi.
Ponadto doskonale ogrywa fizyczność bohatera, jego niski wzrost i młody wiek
będą przyczyną wielu slapstickowych gagów.
Na
koniec zostają Zasieki na prerii. Tym razem chudy kowboj znajdzie się między
młotem a kowadłem musząc pogodzić hodowców bydła i farmera, który wymarzył
sobie pole w miejscu spędu krów. To najmniej spektakularna z przedstawionych
historii, choć ciągle zabawna. Tak jak i w innych albumach, tak i tu Goscinny
trawestuje znane i rozpoznawalne motywy z bogatej – a przede wszystkim bogato
zmitologizowanej – historii Dalekiego Zachodu. Nie obejdzie się bez kąpieli w
smole i pierzu, napadu na dyliżans i pojedynku na rewolwery na opustoszałej
ulicy. Drapieżna, ekspresyjna kreska Morrisa, postacie o karykaturalnej
anatomii i niespodziewanej mimice twarzy w połączeniu z naprawdę zabawnym
scenariuszem dostarczają czytelnikowi wielu zabawnych scen i gagów. Polecam jak
zawsze, Lucky Luke nigdy się nie nudzi, choć przecież zawsze kończy się tak samo.
8/10
Ostatnio na blogu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz