Polowanie na kłamcę
Scenarzysta trudzi się, by opowiedzieć widzom jak najciekawszą historię.
Poruszyć, zaskoczyć, przykuć uwagę. Potem jednak do akcji wkracza inny czynnik
i cały wysiłek spełza na niczym, nie pozostawiając mi innego wyboru, niż po raz
kolejny posłużyć się dobrze znanym banałem: najlepsze scenariusze pisze samo
życie.
To samo hasło przyświeca zapewne
dokumentaliście i reżyserowi Andrew Jareckiemu, który w czasie swojej piętnastoletniej
kariery podpisał się pod czterema dokumentami i jedną fabułą inspirowaną
prawdziwymi zdarzeniami. Największy jak do tej pory sukces, czyli nominowaną do
Oscara w 2004 roku Sprawę Friedmanów,
ma jednak szansę przebić ostatni projekt Amerykanina. Związał się on bowiem z
telewizją, robiąc miniserial dokumentalny dla HBO. Nie byłoby w tym nic
szczególnie ekscytującego, gdyby nie fakt, że dotyczy on Roberta Dursta - członka
słynnej nowojorskiej rodziny i prawdopodobnego mordercy trojga ludzi. Postaci
fascynującej amerykańską opinię publiczną i skutecznie unikającej tamtejszego
wymiaru sprawiedliwości od ponad trzydziestu lat.
Od Nowego Jorku po Kalifornię
Przeklęty: Życie i śmierci Roberta Dursta (The Jinx: The Life and Deaths of Robert Durst) powstawał przez
siedem lat i jest ostatnim elementem niezwykłej układanki, splatającej ze sobą
prawdziwe życie i ekranową rzeczywistość. Żeby dobrze zrozumieć, jakim
wydarzeniem była jego premiera, należy pojąć, kim dla Amerykanów jest Robert
Durst. Człowiek, którego niesława nigdy nie rozniosła się poza Stany
Zjednoczone, tam jednak zapewniając mu status czarnej legendy. Wszystko zaczęło
się od niewyjaśnionego do dziś zniknięcia pierwszej żony Dursta, Kathie, zaginionej
w tajemniczych okolicznościach w 1982 roku. Wokół sprawy szybko zrobiło się
głośno, ponieważ dotyczyła dziedzica fortuny Durstów, jednej z najbogatszych
nowojorskich rodzin. Stopniowo odkrywane nieprzyjemne fakty z życia małżonków
zaczęły rzucać na zagadkę nowe światło, a z Roberta uczyniły postać medialną.
Choć niczego mu nie udowodniono, w pamięci opinii publicznej zapisał się jego
obraz jako dziwaka i odludka, a przede wszystkim diabelnie sprytnego mordercy
młodej, sympatycznej i pięknej Kathie.
Sprawa ucichła na dłuższy czas,
by rozgorzeć na nowo dwadzieścia lat później wraz z wiadomością o zabójstwie przyjaciółki
Roberta, Susan Berman, do którego doszło w Los Angeles. Szybko dodano dwa do
dwóch i stwierdzono, że obydwa zdarzenia może coś łączyć. Tym bardziej, że nie
minął nawet rok, a Ameryką wstrząsnęła makabryczna zbrodnia, na pierwszy rzut
oka nie mająca jednak nic wspólnego z poprzednimi. Ofiarą był starszy
mężczyzna, Morris Black, którego rozczłonkowane i upchane do worków ciało znaleziono
w Galveston w stanie Teksas. Śledczym nie zajęło wiele czasu namierzenie
głównego podejrzanego, którym okazał się być, ukrywający się pod fałszywą
tożsamością, Robert Durst. Takie okoliczności podziałały na media, jak lep na
muchy. Niedługo później cała Ameryka śledziła więc z zapartym tchem proces,
który miał zakończyć jedną z bardziej spektakularnych ucieczek przed
sprawiedliwością w historii USA.
Dokładnie w tym momencie
rozpoczyna się serial Jareckiego. Reżyser nie bawi się we wprowadzenie i wrzuca
nas od razu na głęboką wodę, w pierwszej sekwencji podając szczegółowe informacje
o zabójstwie w Galveston. Gdy kilka chwil później w czołówce rozbrzmiał utwór Fresh Blood zespołu Eels (skojarzenia z Detektywem nasuwają się same), stało się
jasne, że będziemy mieć do czynienia z produkcją, jakiej jeszcze w telewizji
nie było.
Dokument kryminalny
Czym w ogóle jest Przeklęty? Jak już wspomniałem, jest to
miniserial dokumentalny, w którym, oprócz typowo dokumentalnych fragmentów,
znalazły się także elementy uatrakcyjniające przekaz. To ważne szczególnie dla
widzów, którzy z tą akurat formą filmowego rzemiosła nie są przesadnie
obeznani. Produkcja HBO, choć dokumentem niewątpliwie jest, została napisana,
nakręcona i zmontowana w taki sposób, by w jak największym stopniu upodobnić
się do rasowego kryminału. Mamy więc klasyczne wypowiedzi świadków i
uczestników wydarzeń sprzed lat oraz dużą, lecz nie przytłaczającą liczbę
ciekawych materiałów archiwalnych. Jednak obok tego pojawiają się także filmowe
rekonstrukcje wydarzeń opisywanych na ekranie, fragmenty ukazujące Jareckiego i
ekipę przy pracy, a także gwóźdź programu - rozmowa z samym Robertem Durstem.
Pamiętacie jeszcze, że Andrew
Jarecki prócz dokumentów ma też na koncie jedną fabułę? Wszystko, co dobre z 2010 roku to przeniesiona na ekran historia
zaginięcia Kathie Durst, tutaj nazwanej Katie Marks (Kirsten Dunst), z Ryanem
Goslingiem w roli jej męża, Davida. Imiona zmieniono z konieczności i tak wszyscy
wiedzieli o kim mowa. Film, swoją drogą niezbyt udany, przyniósł jednak
zupełnie niespodziewany efekt w postaci kontaktu do twórców ze strony Roberta
Dursta. Stwierdził on, że obraz go „autentycznie
wzruszył w niektórych momentach”, a gdy dowiedział
się o pracy nad serialem, zaproponował udzielenie wywiadu, w którym będzie mógł
przedstawić swoją wersję wydarzeń. Taka okazja była dla twórców jak manna z
nieba, trzeba było się tylko do niej odpowiednio przygotować, co Jarecki i
spółka wykonali wzorowo.
Jak osaczyć mordercę?
Doszliśmy
wreszcie do tego, czym tak naprawdę jest Przeklęty.
To, co oglądamy jako dokument, z biegiem czasu staje się w pełni autentycznym
polowaniem na mordercę. Stopniowe osaczanie podejrzanego, który z każdym
kolejnym odcinkiem czuje coraz ciaśniej zaciskającą się na szyi pętlę.
Oczywiście już to widzieliśmy. W kinie i telewizji twórcy kryminałów
prześcigają się w coraz bardziej zagmatwanych pomysłach, by przyciągnąć
widownię. Jednak jeszcze nigdy sprawa nie dotyczyła prawdziwego człowieka. Rzeczywistej
osoby, którą oglądamy, jak spokojnie siedzi w fotelu i odpowiada na pytania, podczas
gdy my układamy sobie w głowie obrazy i fakty przedstawione przez twórców
chwilę wcześniej. Pomimo świadomości, że nagrania zostały dokonane jakiś czas
temu, doskonale poprowadzona narracja tworzy iluzję przekazu na żywo. Twórcy
wykonali naprawdę gigantyczną pracę, dotarli do materiałów, na które nie
trafiły badające poszczególne sprawy organy ścigania, po czym wszystko to
przedstawili na ekranie i skonfrontowali z tym Roberta Dursta, skrzętnie
rejestrując każdą jego reakcję. Efekt robi piorunujące wrażenie.
W ciągu sześciu
godzin odkrywamy jednak nie tylko tajemnice kryminalne. Zapoznajemy się również
z głównym bohaterem. Choć Durst osobiście towarzyszy nam tylko w scenach
wywiadu (i jednym niezwykłym spacerze po Nowym Jorku), to z rozmów z osobami,
które poznały go w jakimś momencie jego życia, wyłania się fascynujący obraz
człowieka, którego w nie da się ocenić jasnymi kryteriami. Doświadczony przez
trudne dzieciństwo, wychowany w rodzinie, której daleko było do normalnej,
wreszcie pozbawiony szans na realizację własnych marzeń. Twórcy serialu robią
dużo, by widzowie zobaczyli najpełniejszy możliwy portret Roberta Dursta. Może
nawet go polubili. Potem jednak na scenę wkracza on. Drobny, niepozorny
staruszek (ponad siedemdziesięcioletni w chwili nagrywania wywiadu), sprawiający
wrażenie nieco zmęczonego i przytłoczonego tym całym szumem. Za wyjątkiem oczu.
Te są niemal smoliście czarne i czujne. Nieprzeniknione, świdrujące rozmówcę do
głębi. Wywołujące uczucie dyskomfortu, nawet pomimo dzielącego nas ekranu.
Patrząc w nie, łatwiej uwierzyć ludziom nazywającym tego człowieka diabłem w
ludzkiej skórze. Jarecki jednak niczego nie narzuca, pozwala Durstowi na
swobodne wypowiedzi, chce by ten sam nakreślił swój wizerunek. Dostał szansę,
na którą czekał od trzech dekad. Czy ją wykorzystał?
Serial roku?
Trudno pisać o Przeklętym tak, by nie psuć przyjemności
samodzielnego odsłaniania kolejnych fragmentów skomplikowanej łamigłówki, jaka
wyłania się z efektów dziennikarskiego śledztwa. Tym bardziej, że serial
otrzymał swój epilog w prawdziwym życiu. Jeśli o nim jednak nie słyszeliście,
to nie szukajcie żadnych informacji. Mamy ten komfort, że w Polsce Robert Durst
jest niemal anonimowy i prawdopodobnie do tej pory w ogóle o nim nie
słyszeliście - niech tak zostanie, a gwarantuję, że nie oderwiecie sie od
ekranu, bo tak wciągającego i znakomicie zrealizowanego serialu w tym roku
jeszcze nie było.
Mateusz
Piesowicz
Rozmowy na dwie głowy z udziałem Mateusza:
- Olive Kitteridge
- Daredevil
- Telewizja w trykotach: seriale na podstawie komiksów
- X-Men: Days of Future Past
- Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz