Półtora roku po wydaniu tomu pierwszego w serii „Obrazy Grozy” ukazuje się
kontynuacja opowieści o amerykańskich wampirach. Główni bohaterowie
poprzedniej części – Skinner Sweet i Pearl Jones – schodzą tu na dalszy
plan. Dzięki temu możemy oglądać pierwszą połowę XX wieku z nieco innej
perspektywy. Również miejsce akcji się zmienia – z Los Angeles
przenosimy się do Las Vegas, które w roku 1936 było istnym „Miastem
Grzechu”.
Drugi tom „Amerykańskiego Wampira” to dwie historie. W pierwszej z nich,
zatytułowanej „Diabeł wśród piasków”, opowieść skręca w stronę
kryminału. Głównym bohaterem jest prawdziwy twardziel w płaszczu i
kapeluszu – szef policji Cash McCogan. Gdy jego miastem wstrząsa seria
zabójstw biznesmenów powiązanych z budową nowej tamy, McCogan rusza do
akcji i zrobi wszystko, by odnaleźć mordercę. Czymkolwiek by nie był.
Scott Snyder buduje świetny, duszny klimat małego – acz pełnego brudów –
miasta. Tworzy wyraziste postaci i pakuje je w nie lada kłopoty. Dobrze
snuje opowieść, odsłaniając karty stopniowo, by w końcówce zaskoczyć
czytelnika i zmusić go do smutnego uśmiechu. Również wplątanie wątków
wampirów w historię kryminalną wyszło mu całkiem nieźle. Może przy
lekturze tego komiksu nie będziemy piali z zachwytu, a niespodzianki
przygotowane przez autora nie sprawią, że stanie nam serce, ale trzeba
powiedzieć, że to bardzo porządna historia kryminalna, a wątki
paranormalne dodają jej tylko smaku.
Z kolei kończące tom „Wyjście” wypada gorzej. Mamy tu trzy równoległe
wątki, jakby scenarzysta nie mógł się zdecydować, który wyszczególnić.
Jest to opowieść o zemście kobiety, która została niedawno przemieniona w
wampira, a następnie poddana długim i męczącym eksperymentom.
Równoległe wracamy do znanej z pierwszego tomu Pearl Jones – widzimy,
jak próbuje ułożyć sobie życie wraz z mężem i jak jej wampirzą duszę
targa wiele wątpliwości. W końcu trzeci wątek opowiada o zdradzonej
przyjaźni, kiedy mąż Pearl spotyka starego znajomego, a ten okazuje się
być całkiem innym człowiekiem. Historia jest niespójna i często zmienia
rytm – od pięknych i romantycznych obrazków przeskakujemy nagle do
pełnych akcji pościgów samochodowych bądź scen pełnych krwi i przemocy.
Zniknął gdzieś duszny klimat, a cała historia zamknięta w dwóch
zeszytach wydała mi się zapychaczem. Całkiem niezłym co prawda, ale
jednak zapychaczem.
Rysunkowo „Amerykański Wampir” prezentuje świetny poziom. Pierwszą
historię rysuje (prawie w całości, bez kilku stron poświęconych
retrospekcjom) doskonale znany fanom serii Rafael Albuquerque. Jego
kreska jest dynamiczna i klimatyczna, doskonale sprawdza się w mrocznych
historiach pisanych przez Snydera. Do ekipy w drugim tomie dołącza
Mateus Santolouco, który zajął się rysowaniem wspomnianych retrospekcji i
całego „Wyjścia”. Jego styl jest bardzo podobny do tego, co prezentują
prace Albuquerque'a, jednak widać, że ten artysta przywiązuje większą
wagę do szczegółów. Całości składu dopełnia kolorysta Dave McCaig,
którego prace może nie są szczególnie oryginalne i zbytnio się nie
wyróżniają, ale dobrze pasują do stylu obu rysowników i klimatu
przedstawianych opowieści.
Drugi tom „Amerykańskiego Wampira” nie powinien nikogo rozczarować. To
bardzo porządnie napisana historia, z dobrymi dialogami (które chyba
nieco tracą w przekładzie, bo niektóre kwestie brzmią bądź co bądź
dziwacznie) i gęsta od klimatu. Historia, trzeba dodać, wyśmienicie
zilustrowana. Na deser dostajemy sporo okładek (zarówno tych użytych,
jak i niewykorzystanych), garść szkiców i projektów postaci, a także –
co niecodzienne – swoistą, czterostronicową zajawkę trzeciego tomu.
Cytaty na ostatniej stronie okładki jak zwykle trochę przesadzają,
jednak jest to komiks, który powinien się spodobać każdemu miłośnikowi
wampirów oraz wymagającemu czytelnikowi komiksów spod szyldu Vertigo.
Recenzja pierwotnie została opublikowana na Alei Komiksu.
Pierwszy tom "Amerykańskiego wampira" trafił do mojego zestawienia najlepszych komiksów z 2011 roku.
3 komentarze:
No fajnie fajnie. Vertigo i w ogóle. Ale kurcze ja bym wolał kontynuację Potwora z bagien.
Zaskakujące, że to się sprzedaje, a Alan Moore nie.
(W ogóle co ja pierdolę. Przecież tam jest na okładce Stephen King i słowo wampir)
@kendo
Na drugim tomie nie ma wzmianki o panu Kingu.
Prześlij komentarz