> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 6 czerwca 2018

Jessica Jones: Puls - recenzja

Brian Michael Bendis urodził się, by pisać o takich postaciach jak Daredevil, Spider-Man czy właśnie Jessica Jones. Puls to kolejny świetny tytuł, po Alias i Daredevilu. Nieustraszonym, w którym scenarzysta pochyla się nad ludzką stroną superbohaterów. Ciężarna kobieta obraca się w towarzystwie peleryniarzy, jednak szczerze nie cierpi całego tego syfu. Pokazanie uniwersum Marvela z tej perspektywy prowadzi do ciekawych obserwacji zahaczających o metakomentarz.




Jessica Jones to twarda babka. Była superbohaterka, prywatny detektyw, obecnie w ciąży z Power Manem (kuloodporny Afroamerykanin znany też jako Luke Cage) i na etacie u J. Jonaha Jamesona w "Daily Bugle". W Pulsie, kontynuacji kultowej serii Alias, scenarzysta Brian Michael Bendis najpierw wplątuje ją w śledztwo w sprawie zabitej dziennikarki i tajemniczych zniknięć pracowników Oscorp, zaś później wysyła na poszukiwania swojego porwanego chłopaka. Gościnnie na kartach komiksu m.in. Spider-Man, Green Goblin, agenci SHIELD i oddział Hydry. Dzień jak co dzień w uniwersum Marvela – gdyby nie to, że ciąża daje się we znaki, a dziecko postanawia wyjść z brzucha mamy wcześniej niż prognozowali lekarze. W formie retrospekcji dostaniemy również pierwsze spotkanie nowo upieczonych rodziców, zaś scenarzysta zgrabnie żongluje gatunkami i najzwyczajniej w świecie potrafi zaskoczyć.

O wielkości Bendisa jako scenarzysty świadczą małe, pozornie nieistotne sceny - „babski wieczór”, na którym Jones wypytuje Sue Storm z Fantastycznej Czwórki o trudy macierzyństwa czy Luke Cage, który biegnie na porodówkę, ale i tak zatrzyma się na chwilę, by obić mijanych dilerów. Bendis rozumie bohaterów o których pisze i za pomocą jednego dialogu albo szybkiej sytuacji nie tylko doskonale ich charakteryzuje, ale i sprawia, że czytelnik z miejsca darzy ich sympatią. Świetnie przedstawia również sam świat – Nowy Jork to miejsce, gdzie nikogo nie dziwi już walka Spider-Mana z Sępem na środku Manhattanu, ale zwykły szpital to ciągle miejsce, gdzie człowiek o nietypowych zdolnościach może nie uzyskać pomocy, bowiem lekarzom brakuje wiedzy lub specjalistycznego sprzętu. Na intrygującą postać drugiego planu wyrasta natomiast Jameson, który całe życie krzyczał w nagłówkach "Spider-Man to zagrożenie", a teraz, by utrzymać "Bugle'a", musi dodawać do niego specjalny dodatek o superbohaterach - tytułowy "Puls" - bo właśnie oni przyciągają czytelników.

Sfrustrowana, pełna goryczy i wkurzona na cały świat Jones to postać, która z jednej strony budzi współczucie, a z drugiej imponuje niezłomnością charakteru. Bendis robi tu to samo, co czyniło jego Daredevila tak wyjątkowym – pokazuje ludzką twarz superbohaterów: postaci, które na kartach innych komiksów są nieskazitelne, nigdy nie czują zmęczenia, zawsze przedkładają dobro ogółu ponad własne. Tworzy fascynujące, pogłębione portrety charakterologiczne i wrzuca je w największe bagno codziennych problemów. Pierwiastek superbohaterski jest tylko dodatkiem, nadającym całości smaku - Puls spokojnie mógłby obyć się bez niego, a historia obroniłaby się jako obyczajówka z elementami kryminalnej intrygi. Pozostaje czekać na dalsze przygody Jones, które ukażą się po polsku już w październiku.

9/10

Album Jessica Jones: Puls (zbierający trzy oryginalne trejdy) ukazał się nakładem Mucha Comics.

Brak komentarzy: