Bohaterów „Legendy Vox Machiny”, animowanej adaptacji serialu internetowego „Critical Role”, poznaliśmy jakiś czas po zebraniu się drużyny. Ekipa była w miarę zgrana, a między jej członkami było zaufanie i przyjaźń. Niektórzy mogą się jednak zastanawiać, w jaki sposób przecięły się drogi łowców nagród. O tym właśnie opowiada komiksowy prequel serialu.
Vox Machina została stworzona na rzecz serialu internetowego, przedstawiającego sesje w D&D grupy aktorów głosowych. To przygody zgrai przypominającej filmowych Strażników Galaktyki w klimacie fantasy z gimnazjalnym humorem i skrajną brutalnością. Serial kontynuował tę strategię, czego efektem była produkcja rozrywkowa, czasem wywołująca jednak nieprzyjemny dysonans – żartom o rzyganiu towarzyszył widok dzieci mordowanych w czasie działań wojennych. Wolty w tonacji często kończyły się zgrzytami w odbiorze.
Komiks Matthew Colville’a i Olivii Samson, zrealizowany we współpracy z twórcami formatu, wydaje się w porównaniu z animacją nieco bardziej stonowany. Chociaż jednym z pierwszych obrazów jest martwy niemowlak, nie uraczymy tutaj ani przesadnego gore, ani wyjątkowo ordynarnych dowcipów (chociaż wulgaryzmy miejscami służą tu za przecinki).
Fabuła jest pretekstowa, bo wszyscy wiedzą, że i tak chodzi tutaj o postaci. Relacje między nimi napędzają lekturę, a fani naiwnej i dobrodusznej Keyleth, wiecznie droczących się ze sobą półelfich bliźniaków Vaxa i Vex, żądnego kobiet, alkoholu i bogactw barda Scanlana oraz prostolinijnego Groga powinni być zadowoleni. W ekipie nie ma jeszcze Pike i Percy’ego. W ich miejscu zobaczymy smoczego czarnoksiężnika Tiberiusa, który pojawiał się w początkowych przygodach internetowego serialu. Nie dziwi, że otrzymuje on najmniej czasu ze wszystkich – wszak wszyscy wiemy, że wkrótce opuści on drużynę.
Rysunki wypadają starannie, nieco kreskówkowo, zapewniając odpowiednią ekspresję postaci i dynamikę pojedynków. Jednocześnie sporo postaci wygląda identycznie. Stojąca obok Vaxa i Vex Keyleth wydaje się niemal być ich zaginioną siostrą. Z kolei niektóre plansze wydają się… puste. Bohaterowie często pojawiają się na ogromnych obszarach, gdzie poza nimi brak żywej duszy. Niestety, kłuje to w oczy.
Dla fanów „Legend Vox Machiny” to lektura obowiązkowa. Co z osobami nieznającymi ekipy łowców nagród, którzy czasem zrobią coś dobrego, czasem coś złego, a zwykle nieco jednego i drugiego? Należałem do nich i przyznam, że czułem się nieco zagubiony. Nie zmienia to jednak faktu, że po zakończeniu lektury włączyłem animację.
6/10
Seria „Critical Role: Vox Machina Początek” ukazuje się nakładem wydawnictwa KBOOM.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz